X


 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Krzyża jak kogoś blis-kiego, ceniąc sobie ich dobre słowa i uśmiechserdeczny więcej niż wszelkie dary.Z czasem, gdykorespondencja z krajem już się mniej więcejustaliła, prawie za każdym razem był list do któ-rejś z nas.Z powodu cenzury były one krótkiei skąpe w wiadomości, ale podtrzymywały naszesiły i spokój i były głosem ze świata.Gdy list wy-chodził z torebki p.Lewaszkiewiczowej, wnosił doceli subtelny zapach ,,l'Origanu", co było do-datkową przyjemnością.Przesyłki dla wszystkich więzniów Polakówwydawał Czerwony Krzyż na ręce polskiego sta-rosty w oddziale męskim.U nich dzielono wszyst-69 ko i starosta, dobrawszy sobie do pomocy dwóchtowarzyszy, wędrował z wielkim koszeni do Moku" i  %7łoku", naturalnie pod strażą.Byłoto niejako oddaniem nam wizyty bibliotecznej.W tym czasie starostą polskim był p.Kuroczycki,miły starszy pan, Sybirak.Rzecz jasna, że wszyscy więzniowie Polacyinteresują się wzajemnie swymi sprawami i starająsię nawiązać kontakt między sobą.Wkrótce też roz-winęła się między nami korespondencja na wielkąskalę.Trzeba przyznać, że nasza izolacja niestała temu na przeszkodzie, raczej nawet pozwa-lała na pisanie i odbieranie listów w spokoju, gdyżw celi ogólnej zawsze jest jakaś  nasiedka" (do-słownie znaczy to po rosyjsku  kwoczka", a jestto po prostu szpieg, udający przez jakiś czaswięznia dla niepoznaki).Wymiana listów odby-wała się przeważnie w obecności dozorców i do-zorczyń z taką wprawą i pomysłowością, że niktnic nie podejrzewał.Zdarzało się i tak, że samibyli listonoszami, nie wiedząc nic o tym; było tobardzo zabawne.A co za radość wyciągnąć listz cukru, czy chleba lub po prostu z czyjejś kie-szeni: (komunikacja bezpośrednia).Jak już wspo-mniałam, żadna z nas nigdy nie wpadła z tą ko-respondencją.Ja byłam może najwięcej pisząca,bo samotność nie działała na mnie deprymującoi po paru miesiącach miałam taką obfitość listów,że przezorność nakazywała je zniszczyć.Postano-wiłyśmy je spalić wspólnie i uroczyście (izolacja!),70 a wykorzystać tę okazję w innym celu.Pomiędzydozorczyniami miałyśmy parę życzliwych nam ko-biet, a jedna z nich okazała się prawdziwą przy-jaciółką.Pewnego dnia uprosiłyśmy ją, aby póz-nym wieczorem, już po codziennym sprawdzaniuobecności, otworzyła nasze cztery izolatki dlawspólnego zjedzenia kolacji.Wszystko było uło-żone.0 oznaczonej porze cichutko otwarły siędrzwi naszych cel.U Zosi w Nr 12 leżały na po-dłodze dwie zdobyte w czasie spaceru cegły i ja-kiś pożyczony rondelek.Ja przyniosłam paliwo,to jest 34 listy (doskonale to pamiętam) dużegoformatu, Marysia rozłożyła koc na podłodze, Wan-da zajęła się  kuchnią".Kolację stanowiła słoninaz Czerwonego Krzyża usmażona nad ogniem.Okazała się straszliwie słona, bo z emocji zapo-mniałyśmy oczyścić ją z soli, ale któż by na tozważał: był nastrój, a o to właśnie chodziło.Cu-downy zapach gorącego tłuszczu rozchodził się pokorytarzu, a nawet i dalej, bo musiałyśmy wie-trzyć cele, otwierając okna.Poczciwa nasza przy-jaciółka stała drżąca z kluczami w ręku poddrzwiami, wierzyła jednak, że jej nic wydamy.Raz póznym wieczorem, gdy siedziałam zato-piona w lekturze, cichutko zgrzytnęły moje drzwi.Zdziwiłam się, czego chcą ode mnie o tak póznejgodzinie.Cichutko wsunęła się dozorczyni i po-śpiesznym ruchem złożyła mi na stoliku ogromną71 więz bławatków.Była na majówce i na nocnydyżur przyszła z tymi kwiatami.Zapachniało w mojej celi świeżym polem.Górne piętro %7łoku zajmowały  eserki".W Butyrkach było podówczas bardzo wielu ese-rów i przebywali oni w więzieniu jakby na innychprawach.Mieli większą swobodę, lepsze jedzenie,widzenia z rodziną i przesyłki w ilości nieograni-czonej.Były między nimi studentki, którym ro-dzina dostarczała książek, i w ten sposób nie tra-ciły czasu.Pewnego razu powstał jakiś zatarg po-między zarządem Butyrek a eserami.W zgodnymporozumieniu wszyscy eserzy zaczęli demonstrację.Wygląda to tak: więzniowie zaczynają rozbijaćwszystkie szyby, żarówki, walić dzbankami w ka-mienną podłogę, robiąc piekielny hałas, gdyż czyn-nościom tym towarzyszą jak najdziksze rykii wrzaski.Podobno administracja więzienia bar-dzo tego nie lubi ze względu na rozgłos w mieściei straty materialne.Na razie wydało nam siębardzo zabawne, gdy przed naszymi oknami leciałyz trzeciego piętra kawałki szkła, a wycie przypomi-nało menażerię, ale w skutkach okazało się to nie-przyjemne.Administracja zastosowała kary, i todla całego, niewinnego w tej demonstracji %7łoku.Zabrano nam taburety, aby uniemożliwić dostaniesię do okien, i skasowano żarówki nad stolikami.Odtąd wróciły dla nas czasy kijowskie i charkow-skie, z lampką pod sufitem, której gasić nie wol-72 no, a zasłonić nie ma możności.Pocieszałyśmy siętym, że wieczory coraz chłodniejsze i spędzaniedługich godzin w oknie wkrótce byłoby niemo-żliwe.Ustały więc rozmowy bezpośrednie.Odtąd wiele godzin poświęcałam na czytanie.Zaczęłam poznawać lepiej i głębiej literaturę ro-syjską; ze szczególną ciekawością czytałam Dosto-jewskiego, a ponure utwory Andrejewa nigdziechyba nie mogły mieć stosowniejszego tła i otocze-nia.Czytałam zwykle do pózna w nocy i czasemzdawało mi się, że jestem w jakimś kamiennymgrobie, tak wszystko wokoło było ciche, zimnei martwe.W takim nastroju czytałam  Krasnyjsmiech" Andrejewa, książkę wspaniałą w swej gro-zie.Pamiętam ogromne wrażenie noweli Farr�re'a Hors du silence", przedtem znanej a teraz do-piero zrozumianej; zdawało mi się, iż rzeczywiściesłyszę to wszystko, o czym mówi ów stróż cmen-tarny, dowodząc, że ciszy n i e ma.Myślę teraz,że to nocne rozczytywanie się w najbardziej po-nurych arcydziełach chorej literatury rosyjskiej,było w ówczesnych warunkach doskonałym pod-łożem dla rozstroju nerwowego, i nie wiem, czemuzawdzięczani, że go uniknęłam? Może temu, że dlarównowagi czytałam dużo rzeczy bardziej realnychi uczyłam się po trosze.Z czasów moskiewskich zostały mi trzy rzeczyjako pamiątka: akt oskarżenia i wyrok, pisane namaszynie po rosyjsku, list Salvelle'a do Zosi prze-73 chowany u mnie i malutki notesik, w którym no-towałam tytuły przeczytanych książek, a takżemyśli, które zwróciły moją uwagę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki



     

    Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.