[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Swann przedstawił cię panu Bergotte! Wyborna znajomość, czarujące stosunki! wykrzyknął ironicznie ojciec. Brakowało tylko tego!Niestety, kiedym dodał, że Bergotte nie wielbi bynajmniej pana de Norpois, ojciecrzekł: Naturalnie! Jeszcze jeden dowód, że to jest umysł opaczny i złośliwy.Moje bied-ne óiecko, już i tak nie miałeś zbyt dobrze w głowie, boleję nad tym, żeś się dostałw towarzystwo, które ci w niej do reszty przewróci.Już moje zwykłe bywanie u Swannów bynajmniej nie zachwycało roóiców.Znajo-mość z Bergotte'em wydała się im opłakanym, ale naturalnym następstwem pierwszegobłędu, słabości ich, którą óiadek byłby nazwał  niedostatkiem przezorności.Czułem,że dla dopełnienia złego humoru roóiców wystarczy mi powieóieć, że ten przewrot-ny człowiek, który lekceważy pana de Norpois, uznał mnie naówyczaj inteligentnym.W istocie, kiedy ojciec znajdował, iż ktoś (któryś z moich kolegów na przykład) jest nazłej droóe  jak ja w tej chwili  to jeżeli ów ktoś zyskał wówczas uznanie osobyniecieszącej się szacunkiem ojca, opinia ta stawała się potwieróeniem ujemnej diagnozy.Zło wydawało mu się tym większe.Słyszałem już jak ojciec wykrzykuje:  Oczywiście, tomarcel proust W cieniu zakwitających óiewcząt t ie w zy 69 już jest zczyt!  wyrażenie przerażające mnie przez swoją nieokreśloność i przez ogromreform, których bezpośrednim wtargnięciem w moje tak słodkie życie zdawało się grozić.%7łe jednak, choćbym nie powtórzył, co Bergotte powieóiał o mnie, nic już nie mogłozatrzeć wrażenia roóiców, pogorszyć go jeszcze trochę nie bęóie już miało wielkiegoznaczenia.Zresztą wydawali mi się tak niesprawiedliwi, tak stronniczy w swoim sąóie,że nie miałem nie tylko naóiei, ale nawet ochoty skorygowania ich poglądów.Mimoto, czując, w chwili gdy słowa wychoóiły z moich ust, jak oni będą przerażeni myślą,iż zyskałem uznanie człowieka, który uważa inteligentnych luói za głupców, który samjest przedmiotem wzgardy przyzwoitych luói i którego pochwała, przez to, że wydajemi się pochlebna, zachęca mnie do złego, cichym głosem i z nieco zawstyóoną miną,kończąc opowiadanie, rzuciłem:  Powieóiał Swannom, żem mu się wydał naówyczajinteligentny.Niby otruty pies, który rzuca się bezwiednie na ziele będące właśnie od-trutką na spożytą truciznę, powieóiałem, nie waóąc o tym, jedyne słowo zdolne po-konać uprzeóenie roóiców do Bergotte'a; uprzeóenie, wobec którego najpiękniejszemoje argumenty, najgorętsze zachwyty pozostałyby daremne.W jednej chwili sytuacjasię zmieniła. A! powieóiał, że jesteś inteligentny  rzekła matka. To mnie cieszy, bo tojest przecie człowiek utalentowany. Jak to? Tak powieóiał?  dodał ojciec&  Ja nie zaprzeczam jego wartościliterackiej, przed którą wszyscy chylą czoło; ale to jest przykre, że on prowaói ową niezbytzaszczytną egzystencję, o której wspominał dyskretnie stary Norpois  dodał ojciec, niespostrzegając, że wobec potęgi magicznych słów, jakie wyrzekłem, zepsucie Bergotte'a niedłużej zdoła się ostać niż opaczność jego sądów. Och, mój drogi  przerwała mama  nic nie dowoói, aby to była prawda.Mówią tyle rzeczy.Zresztą Norpois to człowiek niezmiernie miły, ale on nie zawsze jestżyczliwy, zwłaszcza dla luói, którzy nie są z jego koterii. To prawda, ja też to zauważyłem  odparł ojciec. A wreszcie, wiele bęóie przebaczone panu Bergotte za to, że mu się spodobał mójchłopiec  dodała mama, głaóąc mnie po włosach i obejmując mnie długim, marzącymspojrzeniem.Matka zresztą nie czekała tego werdyktu Bergotte'a, aby mi powieóieć, że mogęzaprosić Gilbertę na podwieczorek, kiedy będę miał u siebie przyjaciół.Ale nie śmiałemtego zrobić z dwóch przyczyn.Pierwszą było to, że u Gilberty podawano zawsze tylkoherbatę.W domu, przeciwnie, mama przestrzegała, aby obok herbaty była i czekolada.Bałem się, aby się to Gilbercie nie wydało pospolite i aby nie powzięła dla nas wzgardy.Inną przyczyną była trudność etykiety, której nigdy nie zdołałem przełamać.Kiedym sięzjawił u pani Swann, pytała mnie:  Jak się miewa pańska matka?.Zagadywałem kilka razymamę, aby wybadać, czy zrobi to samo, kiedy przyjóie Gilberta; punkt ten wydawał misię ważniejszy niż  n ei neu  na dworze Ludwika XIV.Ale mama nie chciała słyszećo tym. Ależ nie, skoro ja nie znam pani Swann. Przecie ona ciebie też nie zna. Nie o to choói, ale nie jesteśmy zmuszeni robić we wszystkim tak samo.Ja mogęzrobić Gilbercie inne uprzejmości, których pani Swann nie bęóie miała dla ciebie.Ale nie przekonało mnie to i wolałem nie zapraszać Gilberty.Pożegnawszy roóiców, poszedłem się przebrać.Wypróżniając kieszenie, znalazłemnagle kopertę, którą wręczył mi kamerdyner Swannów, wprowaóając mnie do salonu.Byłem teraz sam.Otwarłem, wewnątrz była karta, wskazująca mi damę, której miałempodać ramię, aby ją poprowaóić do stołu.W owej epoce Bloch przewrócił moje pojęcia o świecie, otworzył dla mnie nowemożliwości szczęścia (które miały zresztą zmienić się pózniej w możliwości cierpienia),upewniając, że wbrew temu, w com wierzył w czasach swoich spacerów w stronę Msgli-se, kobiety są niezmiernie skłonne do aktów miłosnych.Uzupełnił tę przysługę, oddającmi drugą, którą miałem ocenić aż znacznie pózniej: zaprowaóił mnie pierwszy raz dodomu schaóek.Mówił mi wprawóie dawniej, że jest dużo ładnych kobiet, które możnaposiadać.Ale dawałem im jedynie mglistą fizjonomię, którą domy schaóek pozwoliłymi pózniej zastąpić określonymi twarzami.Uświadomił mi, że szczęście, że posiadaniemarcel proust W cieniu zakwitających óiewcząt t ie w zy 70 piękna, nie są rzeczą niedostępną i że postępowaliśmy niemądrze, wyrzekając się ich nazawsze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki