[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tak, panie.Nie chciałem. Dopilnuj, żeby wszyscy trafili do więzienia.I wyślij wiadomość do kapita-na Pięciu Ludzi Honga, by wykonał rozkazy, jakie wydałem mu dziś rano. Tak, panie. A teraz wstań.Posłaniec wstał przerażony.Hong wciągnął grubą rękawicę i ujął rękojeśćmiecza. Broda do góry! Panie. Otwórz szeroko oczy!124 Ten rozkaz był całkiem zbyteczny.Pan Hong spojrzał uważnie na maskę zgro-zy, zauważył niewielki ruch, kiwnął głową, po czym jednym, niemal baletowymruchem wyrwał gorące ostrze z paleniska, odwrócił się, pchnął.Rozległ się bardzo krótki krzyk, a potem dłuższe syczenie.Pan Hong pozwolił skrytobójcy osunąć się na podłogę.Potem wyrwał mieczz ciała i obejrzał parujące ostrze. Hm. mruknął. Ciekawe.Zauważył przerażonego posłańca. Jeszcze tu jesteś? Nie, panie. Zrób, co mówiłem.Pan Hong obrócił klingę tak, by odbijała światło.Starannie zbadał powierzch-nię. I jeszcze, no.Czy mam przysłać służbę, żeby usunęła to, eee.ciało? Co?  Pan Hong zamyślił się głęboko. Ciało, panie? Jakie ciało? A tak.Zajmij się tym.* * *Zciany były przepięknie dekorowane.Nawet Rincewind to zauważył, choćprzesuwały się obok zamglone szybkością.Na niektórych wymalowano cudowneptaki, czasem górskie pejzaże albo gęstwy listowia, a każdy liść czy pąk przedsta-wiony był ze wszystkimi szczegółami za pomocą kilku ledwie pociągnięć pędzel-ka.Ceramiczne lwy patrzyły groznie z marmurowych piedestałów.Przy ścianachkorytarza stały wazy większe od Rincewinda.Lakierowane drzwi otwierały się przed gwardzistami.Rincewind przelotniedostrzegał wielkie, ozdobne i puste komnaty ciągnące się po obu stronach.Wreszcie minęli kolejne drzwi i został rzucony na drewnianą podłogę.W po-dobnych okolicznościach, jak się już nieraz przekonał, lepiej nie podnosić głowy.Po chwili odezwał się dumny głos. Co masz do powiedzenia na swoją obronę, nędzna wszo? No więc ja. Milcz!Aha.Czyli to miała być taka rozmowa.Inny głos, starczy, zgrzytliwy i sapiący, powiedział: Gdzie jest wielki.wezyr?125  Oddalił się do swych komnat, o wspaniały.Wyjawił, że boli go głowa. Wezwijcie go.natychmiast.Rincewind, z nosem przyciśniętym mocno do podłogi, doszedł do kolejnychwniosków.Wielki wezyr zawsze zle wróżył; na ogół oznaczał, że pojawią siępropozycje dzikich koni i rozgrzanych do czerwoności łańcuchów.A kiedy kogośnazywano  o wspaniały , było właściwie pewne, że nie warto się odwoływać. To jest.buntownik, nieprawdaż?  Zdanie to zostało raczej wychrypio-ne niż wypowiedziane. Rzeczywiście, o wspaniały. Myślę, że chętnie przyj.rzę się bliżej.Rincewind usłyszał pomruk dowodzący, że grupa osób została zaskoczona tymżądaniem.Potem zgrzytnęły przesuwane meble.Miał wrażenie, że na granicy polawidzenia dostrzega kołdrę.Widocznie ktoś pchał łóżko. Niech on.wstanie.Bulgot w środku zdania przypominał resztkę wody spływającą z wanny dootworu ściekowego.Chlupotał niczym cofająca się fala.Po raz kolejny Rincewind dostał kopniaka w nerki, polecenie wyrażone w pro-stym esperanto brutalności.Wstał.To rzeczywiście było łoże, i to chyba największe, jakie w życiu oglądał.Nanim, okryty brokatami i niemal zagubiony wśród poduszek, leżał starzec.Rince-wind nie widział jeszcze człowieka wyglądającego na tak chorego.Starzec miałtwarz bladą z zielonkawym odcieniem; żyły pod skórą dłoni przypominały robakiw słoju.Cesarz miał wszystkie charakterystyczne cechy trupa, tyle że  jak się oka-zało  wyjątkowo żywotnego. Czyli.to jest ten nowy Wielki Mag, o.którym tyle czytaliśmy, czy.tak?Kiedy mówił, wszyscy cierpliwie przeczekiwali bulgot w środku zdania. No więc. zaczął Rincewind. Milcz!Rincewind wzruszył ramionami.Nie wiedział, czego się spodziewać po cesarzu.Jednak w wyobrazni przewi-dział to stanowisko dla potężnego, tłustego człowieka z licznymi pierścieniami napalcach.Tymczasem rozmowa z tym tutaj tylko o włos różniła się od nekromancji. Możesz pokazać nam jeszcze jakieś.czary, Wielki Magu?Rincewind zerknął na szambelana. Właś. Milcz!Cesarz skinął dłonią, zabulgotał z wysiłku i spojrzał pytająco.Rincewind po-stanowił spróbować jeszcze raz. Znam dobry czar  powiedział. Sztuczka ze znikaniem.126  Możesz ją nam po.kazać? Tylko jeśli wszyscy pootwierają drzwi i odwrócą się plecami.Wyraz twarzy cesarza nie zmienił się wcale.Cały dwór zamilkł.Potem za-brzmiał dzwięk, jakby kilka królików śmiertelnie się zakrztusiło.Cesarz się śmiał.Kiedy stało się to oczywiste, wszyscy inni także wybuchnęliśmiechem.Nikt nie zyskuje takiego aplauzu jak człowiek, któremu łatwiej jestposłać kogoś na śmierć, niż wyjść do toalety. Co z tobą.poczniemy?  zapytał. Gdzie jest.wielki.wezyr?Dworzanie się rozstąpili.Rincewind zaryzykował spojrzenie w bok.Gdy człowiek raz dostanie się w rę-ce wielkiego wezyra, jest już właściwie martwy.Wielcy wezyrowie zawsze są spi-skującymi megalomanami.Prawdopodobnie takie są warunki zatrudnienia na tymstanowisku:  Czy jesteś przebiegłym, zdradzieckim, intrygującym szaleńcem? Toświetnie, zostaniesz więc moim najbardziej zaufanym ministrem. Ach, pan.Hong  ucieszył się cesarz. Aaski?  zaproponował Rincewind. Milcz!  wrzasnął szambelan. Powiedz mi, panie.Hong  rzekł starożytny cesarz  jaka jest karadla.cudzoziemca.wkraczającego do Zakazanego Miasta? Usunięcie wszystkich kończyn, uszu i oczu, a następnie wypuszczenie nawolność  odparł pan Hong.Rincewind podniósł rękę. Pierwsze wykroczenie? Milcz! Zwykle staramy się dopilnować, by nie było już drugiego  zapewnił panHong. Co to za osobnik? Podoba mi się  oświadczył cesarz. Chyba go.zatrzymam.Zmie-szy.mnie.Rincewind otworzył usta. Milcz!  ryknął szambelan, zapewne niezbyt rozsądnie w świetle ostatnichwydarzeń. Eee.czy on mógłby przestać wrzeszczeć  milcz za każdym razem, kie-dy próbuję coś powiedzieć?  spytał Rincewind. Oczywiście.Wielki Magu  zgodził się cesarz.Skinął na gwardzistów. Zabierzcie stąd [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki