X


 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedypowiedziałam Amy, że chcę zostać jeszcze miesiąc dłużej, uśmiechnęła się zalotnie.- Myślałam o tym samym i chyba też nie jestem jeszcze gotowa, by wracać -powiedziała.Kiedy podzieliłam się tą nowiną z Alfredem, proponując mu jednocześnie, żebypojechał z nami do Santiago, był tak szczęśliwy, że wykonał krótki taniec na środku ulicy,strzelając palcami i kręcąc biodrami do wymyślonego naprędce rytmu.Staliśmy przedbudynkiem filharmonii, otoczeni tłumem ludzi czekających na koncert Franka Fernandeza,słynnego kubańskiego pianisty, który oczarował Dinorę w Związku Radzieckim.Gdy tego samego dnia rano zaprosiłam Dinorę na koncert, trudno było opisać jejradość i entuzjazm. ~ Och, pójdę z największą chęcią! - krzyknęła, siadając wyprostowana na łóżku iklaszcząc w dłonie jak małe dziecko.  Nie widziałam Franka od lat - w tym momenciezrobiła krótką przerwę.- Czasem mam wrażenie, że od wieków w ogóle nie biorę udziału wżyciu kulturalnym.Przechodziłam przez jej pokój rano, idąc na spotkanie z Ludmiłą i wracając popołudniu.Za każdym razem moim oczom ukazywał się ten sam widok: Dinora leżała bezżycia na łóżku, czytając książkę Isabel Allende i prowadząc jednocześnie zaciekłą walkę zestojącym na nocnym stoliku wiatrakiem, który - za każdym razem, gdy puściła na momentksiążkę - przewracał jej strony.Dinora odganiała wtedy powietrze, jak gdyby chciała złapaćniewidzialną muchę.A potem sztywniała na moment, ściskając książkę w śmiertelnymuścisku i odwracała się plecami do wiatraka.Było zbyt gorąco, by wyłączyć wentylator, a w pokoju nie było klimatyzacji.Pewnegorazu, nieświadoma furii, jaką wywoła moja sugestia, zaproponowałam jej, że skoro w naszympokoju jest klimatyzator, powinna kupić sobie drugi taki sam dla siebie.- Lea - powiedziała z westchnieniem - La vida aqu� es tremenda lucha.Zycie tutaj tociągła walka o byt.Wiesz, ile czasu zajęło mi odkładanie pieniędzy na ten mały klimatyzator,który stoi u was w pokoju? Dwa lata!- Dwa lata? Ile kosztował? - spytałam.- Dwieście pięćdziesiąt dolarów - odpowiedziała, osuwając się na kuchenne krzesło,jak gdyby wyczerpana samą myślą o takiej kwocie.Potem wskazała palcem drewniane drzwido naszego pokoju.- Masz pojęcie, ile za nie dałam?- Nie.- Siedemset dolarów - kładła nacisk na każdą sylabę, zupełnie jak nasz lektorhiszpańskiego, kiedy wyjaśniał nam znaczenie nowego słowa.Wzięła ze stołu stojący w wazonie bukiet plastikowych słoneczników i pomachała minim przed nosem.- Trzy dolary? - zaryzykowałam.- Pięć - wykrzyknęła z triumfem, biorąc do ręki podkładkę pod naczynia.- Dziesięć?- Nie, tylko pięć - tym razem sprawiała wrażenie rozczarowanej.- Czy pieniądze z wynajmu nie wystarczają na pokrycie tych wydatków? - zrobiłamsię podejrzliwa.Dinora miała dwa pokoje, które wynajmowała przez okrągły rok.Nawet jeślibyły zajęte tylko przez połowę tego czasu, dawało jej to dochód w wysokości przynajmniej 750 dolarów miesięcznie, co z kolei stanowiło 50-krotność przeciętnej pensji na wyspie.Dotego miała jeszcze dolary Luisa i Nitzy.- Do tego dochodzą podatki - najeżyła się Dinora.- Każdy, kto prowadzi własnyinteres, musi płacić podatki.U was tak nie jest?- Owszem - przytaknęłam.- A ile kosztują cię te podatki, jeśli wolno spytać?- Co miesiąc muszę płacić sto dolarów za każdy pokój, niezależnie od tego, czy jestakurat wynajmowany, czy nie.A wszystko, co kupuję na ich wyposażenie, musi byćnajwyższej jakości, bo tego oczekują turyści.Nikt nie zamieszkałby tu w takich warunkachjak Kubańczycy, bez ciepłej wody, telefonu i pralki.Wasz pokój jest jedynym z klimatyzacją,muszę więc odłożyć teraz kolejne dwieście pięćdziesiąt dolarów na klimatyzator w drugimpokoju.A kiedy zainstalowałam wam klimatyzację, dziewczyna z tamtego pokoju zaczęławybrzydzać, że płaci tyle samo za pokój bez klimatyzacji, więc musiałam obniżyć jej czynsz.- Dlaczego w takim razie nie podniosłaś ceny pokoju z klimatyzacją?- No cóż.- wydawała się kompletnie zaskoczona moim Pytaniem.- Prawdę mówiąc,nigdy o tym nie myślałam.Kuba to kraj socjalistyczny.Nie myślimy tak jak wy, kapitaliści.Kiedy zaproponowałam Dinorze wspólne wyjście na koncert Franka Fernandeza,powiedziała mi, że musi tylko wziąć Prysznic i będzie gotowa za pół godziny.Poszłam na górę, by też się odświeżyć, lecz kiedy wróciłam, Ostałam ją w tej samejpozycji - leżącą na łóżku, z tą tylko różnicą, że odłożyła już książkę i wpatrywała się tępymwzrokiem w sufit.- Czy coś się stało? - zaniepokoiłam się.- Zaraz po twoim wyjściu dzwoniła moja siostra.Nie może przyjść dziś wieczorem izająć się Abuelą.- W takim razie zostaw ją z Nitzą albo Luisem.- Polecieli do Cancun.Wrócą dopiero jutro.- A twoi bracia?- Nie mają telefonów, a obaj mieszkają na drugim końcu miasta.Gdybym po nichposzła, nie zdążyłybyśmy na koncert.- Możemy wziąć taksówkę - nie dawałam za wygraną.- Nie, nie trzeba - powiedziała Dinora.- Nic się nie stało.I tak czuję, że za chwilęrozboli mnie głowa.Najlepiej będzie, jeśli zostanę w domu.W filharmonii Alfredo zaprosił mnie na balkon dla pracowników i podłączającoświetlenie, opisał mi wszystkie miejsca, które chciałby zobaczyć w czasie naszej podróży.Wśród nich był El Cobre, słynny kościół w Santiago, który jego matka zawsze chciała odwiedzić.- Masz aparat fotograficzny? - spytał.Skinęłam głową.- Zwietnie.W przyszłym tygodniu dostaję wypłatę, więc kupię film, żeby zrobić matcezdjęcia El Cobre - powiedział, a w jego głosie usłyszałam tę samą dumę, która rozpierała goza każdym razem, gdy stać go było, żeby za coś zapłacić.Nachyliłam się i pocałowałam go.Alfredo pogłaskał mnie po plecach prawą ręką,lewą włożył na uszy słuchawki i włączył oświetlenie.Scena utonęła w feerii tęczowych barw.- Jaki kolor powinienem rzucić na scenę, gdy wyjdzie na nią Frank Fernandez? -spytał.- Purpurowy, a potem może pomarańczowy - powiedziałam dla żartu.Ku mojemuzdumieniu Alfredo oświetlił czerwonym reflektorem stojące na scenie pianino, a kiedyFernandez wyszedł do publiczności, roziskrzył mu drogę na pomarańczowo.- Niezle - roześmiał się.- Może masz talent, którego jeszcze nie odkryłaś?Brawa ucichły.Wirtuoz siadł do pianina i uderzył pierwsza nutę.Spod jego palcówpopłynęła miękka, zmysłowa muzyka, która wydawała się roztaczać czar spokoju nadgłowami zgromadzonych w sali widzów.Nie minęło kilka chwil i mnie także udzielił sięromantyczny nastrój.- Ta muzyka sprawia, że czuję się, jakbyśmy byli w innym świecie - usłyszałam głosAlfreda.- W innym czasie.Objęłam go i siedzieliśmy tak w ciszy, przytuleni, przez pierwszą połowę koncertu.Kiedy filharmonia opustoszała w czasie antraktu, Alfredo zdjął z uszu słuchawki i odwróciłsię do mnie; w jego oczach zobaczyłam żar i pewność siebie.- Tengo ganas de estar solo contigo - powiedział.- Chcę być dzisiaj z tobą sam nasam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki



     

    Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.