[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wten sposób natura pozbywa się płodów słabych,upośledzonych lub głęboko zdeformowanych.Najwyrazniejpamiętał, jak Jenny się martwiła o środki przeciw pchłom, bozapewnił, że nic złego nie zrobiliśmy ani niczego niezaniedbaliśmy.Położył dłoń na policzku Jenny i pochylił sięblisko, jakby chciał ją pocałować:- Przykro mi - powiedział.- Możecie spróbować znowuza parę miesięcy.Siedzieliśmy oboje w milczeniu.Pusta kaseta leżąca nakozetce obok nas nagle wydała mi się niewiarygodnieżenującym, brutalnym przypomnieniem naszego ślepego,naiwnego optymizmu.Chciałem ją wyrzucić.Chciałem jąukryć.- Co teraz? - zapytałem lekarza.- Musimy usunąć łożysko - powiedział.- Dawniej nawetby pani nie wiedziała, że poronienie już nastąpiło, dopóki niezacząłby się krwotok.Dał nam wybór - możemy odczekać weekend i wrócić wponiedziałek na zabieg, który sprowadzał się do tego samegoco aborcja.Polegał na próżniowym wyssaniu płodu i łożyska zmacicy.Jenny chciała to mieć już za sobą i ja zresztą też.- Im szybciej, tym lepiej - powiedziała.- W porządku - zgodził się doktor Sherman.Podał Jennycoś na rozwarcie i wyszedł.Słyszeliśmy, jak wszedł dosąsiedniego gabinetu i hałaśliwie, z wesołymprzekomarzaniem gratulował jakiejś przyszłej matce. Zostaliśmy sami.Objęliśmy się mocno i staliśmy tak, ażdobiegło nas lekkie pukanie do drzwi.Weszła starsza kobieta,której nigdy przedtem nie widzieliśmy.Niosła plik papierów.- Przykro mi, złotko - powiedziała do Jenny.- Bardzo miprzykro.A potem pokazała jej, gdzie ma podpisać, że zrzeka sięwszelkich roszczeń świadoma ryzyka zabiegu odessaniamacicy.Kiedy doktor Sherman wrócił do gabinetu, był już samąpowagą.Wstrzyknął Jenny najpierw valium, potem demerol.Zabieg nie był może bezbolesny, ale szybki.Skończył się,zanim znieczulenie naprawdę zaczęło działać.Już było powszystkim, a Jenny leżała prawie nieprzytomna, bo właśnieleki w pełni poskutkowały.- Proszę pilnować, żeby nie przestała oddychać -powiedział lekarz i wyszedł z gabinetu.Nie mogłem uwierzyć.To chyba on powinien pilnować,żeby nie przestała oddychać? Dokument, który podpisała, niezawierał ostrzeżenia, że  pacjent może przestać oddychać wkażdej chwili w wyniku przedawkowania barbituranów".Robiłem, co mi kazano: mówiłem do niej głośno, masowałemramiona, klepałem w policzki i pytałem: - Hej, Jenny! Wiesz,jak się nazywam?Zupełnie nie kontaktowała.Po kilku minutach Essie wsadziła głowę do gabinetu, żebysprawdzić, czy wszystko jest w porządku.Rzuciła okiem naposzarzałą twarz Jenny, wybiegła i niemal od razu wróciła zmokrym ręcznikiem i solami trzezwiącymi.Podetknęła jeJenny pod nos.Wydawało się, że minęła wieczność, nimJenny odzyskała świadomość, i to tylko na chwilę.Wciążmówiłem do niej głośno, prosiłem, żeby głęboko wciągałapowietrze, tak żebym czuł jej oddech na ręce.Skórę miała wkolorze popiołu.Zmierzyłem jej puls: sześćdziesiąt uderzeń na minutę.Nerwowo oklepywałem ręcznikiem jej czoło, policzkii kark.W końcu odzyskała przytomność, choć wciąż byłaskrajnie oszołomiona.- Przestraszyłaś mnie - powiedziałem.Popatrzyła tępo,próbując zrozumieć, dlaczego miałbym się o nią bać.Po czymodpłynęła znowu.Pół godziny pózniej pielęgniarka pomogła mi ją ubrać iopuściliśmy gabinet z następującymi zaleceniami: przeznastępne dwa tygodnie nie kąpać się, nie pływać, nie braćprysznica, nie używać tamponów, nie uprawiać seksu.W samochodzie Jenny wciąż chowała się w ciszy.Wciśnięta w drzwi pasażera patrzyła przez okno.Oczy miałazaczerwienione, ale nie płakała.Bezskutecznie szukałem słówpocieszenia.Co właściwie można było powiedzieć?Straciliśmy dziecko.Pewnie, mógłbym powtarzać, żespróbujemy znowu.%7łe wiele par przez to przeszło.Ale onanie chciała tego słuchać, a ja nie chciałem tego mówić.Zajakiś czas zdołamy spojrzeć na to z dystansu.Ale nie dzisiaj.Wybrałem malowniczą drogę Flagler Drive wijącą sięwzdłuż nabrzeża West Palm Beach od północnego skrajumiasta, gdzie była przychodnia lekarska, do południowego,gdzie mieszkaliśmy.Słońce lśniło na powierzchni wody,drzewa palmowe kołysały się delikatnie pod bezchmurnymniebem.To miał być radosny dzień, ale nie dla nas.Jechaliśmy do domu w milczeniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki