[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pewnie nic, jak zwykle. Na jakim był paszporcie?Tarr odpowiedział natychmiast. Thomasa wyrzuciłem, kiedy tylko znalazłem się na Malajach.Uznałem, że Thomas niecieszy się teraz szczególnym szacunkiem w Moskwie i że najlepiej od razu go odstrzelić.W Kualazałatwiłem sobie angielski paszport na nazwisko Poole. Wręczył go Smileyowi. Całkiem niezłyjak na tę cenę. A dlaczego nie użyłeś tych awaryjnych, szwajcarskich?Znów chwila ostrożnego milczenia. Może przepadły, jak ci przeszukali pokój?  Ukrył je w innym miejscu zaraz po przyjezdzie do Hongkongu.Zwykła procedura wtrącił Guillam. To dlaczego ich nie użyłeś? Miały numery, proszę pana.Były in blanco, ale z numerami.Szczerze mówiąc, trochę sięprzestraszyłem, bo skoro Londyn znał te numery, to Moskwa może też, rozumie pan& To co z nimi zrobiłeś?  zapytał miło Smiley. Twierdzi, że się ich pozbył  uzupełnił Guillam. Ale pewnie sprzedał.Albo wymienił naten. Jak to? Jak to się pozbył? Spaliłeś je? No właśnie, spaliłem  powiedział Tarr z dziwną nutką w głosie, ni to grozby, ni tostrachu. Więc jeśli twierdzisz, że szukał cię jakiś Francuz& To szukał Poole a. No, ale kto jeszcze mógł wiedzieć o Poole u poza człowiekiem, który podrobił ci tenpaszport?  zapytał Smiley, przerzucając strony.Tarr nie odpowiedział. To opowiedz, jak się dostałeś do Anglii  zaproponował Smiley. Najłatwiejszą drogą.Przez Dublin.Bezproblemowo.Tarr nie kłamał najlepiej, gdy się go przycisnęło.Może była to wina jego rodziców.Odpowiadał za szybko, kiedy nie miał gotowej odpowiedzi, a zbyt napastliwie, gdy ją sobieprzedtem wymyślił. A jak dostałeś się do Dublina?  zapytał Smiley, sprawdzając pieczątki straży granicznej wpaszporcie. Jak po maśle. Teraz znów był pewny siebie. Znam jedną stewardesę, która lata wSouth African.Kumpel podrzucił mnie transportowcem do Kapsztadu, a stewardesa załatwiła midarmowy przelot do Dublina z jednym z ich pilotów.Na Wschodzie nikt nie wie, że się stamtądwyniosłem. Robię wszystko, żeby to sprawdzić  powiedział Guillam, zwracając się do sufitu. No to rób ostrożnie, kochany  rzucił wściekle Tarr. Bo nie chcę, żebyś ściągnął mi nakark kogoś niepożądanego. A dlaczego skontaktowałeś się z panem Guillamem?  pytał dalej Smiley, nie przestającwertować paszportu Poole a.Wyglądał na używany, sfatygowany, ani zbyt pełny, ani zbyt pusty.Oczywiście, poza tym, że się bałeś? Pan Guillam to mój szef  powiedział z cnotliwą miną Tarr. A nie bałeś się, że może zaraz oddać cię w ręce Alleline a? W końcu z punktu widzeniaszefostwa Cyrku jesteś poszukiwany, prawda? Oczywiście.Ale wiem równocześnie, że do obecnego układu w Cyrku ma mniej więcejtaki stosunek jak pan. Bo Tarr kocha Anglię  dodał Guillam z gryzącym sarkazmem. No pewnie.Stęskniłem się. A nie przyszło ci do głowy, żeby udać się do kogoś innego? Na przykład do któregoś zzagranicznych rezydentów, gdzie mniej by ci groziło? Czy Mackelvore ciągle jest szefem wParyżu?  Guillam potaknął. No proszę, mogłeś się zwrócić do pana Mackelvore a.To on cięzwerbował, jemu mogłeś ufać, on jest ze starej gwardii.Siedziałbyś sobie spokojnie w Paryżu,zamiast narażać się tutaj.O Boże, Lacon, szybko!Smiley zerwał się na równe nogi i, przyciskając wierzch dłoni do ust, patrzył przez okno.Napadoku leżała na brzuchu Jackie Lacon i darła się wniebogłosy, a kucyk bez jezdzca gonił międzydrzewami.Nim zdążyli się ruszyć, żona Lacona, ładna, długowłosa kobieta w grubych zimowychpończochach, przeskoczyła przez płot i podniosła dziecko. Często tak się zdarza  zauważył bardzo zły Lacon. W tym wieku nic im się nie dzieje.I nieco tylko łagodniejszym głosem:  Nie mogę mieć wszystkiego na głowie, George.Powoli wrócili na miejsca. A gdybyś chciał dostać się do Paryża  ciągnął Smiley  to którędy?  Do Irlandii, tak samo, a potem pewnie z Dublina na Orly.A co, miałem chodzić powodzie, do cholery?Lacon aż poczerwieniał, Guillam zerwał się z głośnym przekleństwem.Ale Smiley niczegonie zauważył.Znów wziął paszport i zaczął od początku: A w jaki sposób skontaktowałeś się z panem Guillamem? Wiedział, w którym garażu trzymam samochód  Guillam szybko uprzedził odpowiedz.Zostawił mi kartkę, że chce go kupić, i podpisał się swoim służbowym pseudonimem Trench.Zaproponował miejsce na spotkanie i poprosił o dyskrecję, zanim komuś o nim powiem.Wziąłemze sobą Fawna na opiekuna& Fawn to ten za drzwiami?  przerwał Smiley. Pilnował, kiedy rozmawialiśmy  powiedział Guillam. Od tej pory przez cały czastrzymam go przy sobie.Jak tylko usłyszałem, co miał do powiedzenia Tarr, zatelefonowałem zbudki do Lacona i poprosiłem o rozmowę.George, może teraz my porozmawiamy? Do Lacona telefonowałeś stąd czy z Londynu? Stąd  odpowiedział Lacon.Po chwili Guillam wyjaśnił: Przypomniałem sobie, jak się nazywa jedna z dziewczyn w biurze Lacona.Wymieniłemjej nazwisko i powiedziałem, że prosiła mnie, bym z nim pogadał w pewnej prywatnej sprawie.Pomysł może niezbyt dobry, ale na nic lepszego nie było mnie wtedy stać. I by wypełnićmilczenie, dodał:  No, przecież nie było żadnych powodów, żeby przypuszczać, że telefon możebyć na podsłuchu. Były wszelkie powody.Smiley zamknął paszport i oglądał okładkę pod światło stojącej obok niego sfatygowanejlampy. Całkiem dobry, prawda?  zauważył swobodnie. Naprawdę dobry.Porządna robota.Niczego mu nie brakuje. Proszę się nie martwić  odparł Tarr, odbierając mu paszport. Nie został zrobiony wRosji. Nim doszedł do drzwi, znów się uśmiechał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki