[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Resztę drogi przeszliśmy w milczeniu.Patrzyliśmy,jak słońce znika za horyzontem, zalewając pastwiska imoczary złotym światłem, a potem w ogóle pozbawiającich koloru i sprowadzając noc.Chciałam zapytać Tuckera, dlaczego porzuciłpraktykę lekarską, przeniósł się na farmę babci i zamiastludzi ratuje konie.Wiedziałam jednak, że ma to związek zjego cierpieniem, niełatwym małżeństwem i niestabilnąemocjonalnie żoną, więc milczałam.Nie chciałam psućtego spokojnego wieczoru.Gdy zbliżyliśmy się do stajni, koń zarżał, jak gdybynas przyzywał.Spojrzałam na Tuckera. Czy to Kapitan Wentworth? Jakby wiedział, żeidziesz.Tucker rzucił mi spojrzenie z ukosa, gdyprzystanął, żeby przepuścić mnie w drzwiach. Zdarza mu się to po raz pierwszy.Myślę, że raczejrozpoznał twoje kroki, bo są inne od pozostałych.Powstrzymałam się od kąśliwej odpowiedzi iskupiłam na koniu.Gdy podchodziliśmy do jego boksu,wałach patrzył na nas czujnie, potem zbliżył do mnie łeb,ale kiedy wyciągnęłam rękę, żeby pogłaskać go po pysku,szarpnął się do tyłu.Zanim opuściłam dłoń, Tucker złapałmnie za nadgarstek. Trzymaj ją w górze, aby widział, że nic w niej niemasz.Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem, i wtedymnie puścił.Kapitan Wentworth znowu niepewnie wystawił łeb,więc położyłam mu dłoń na pysku, a on stał spokojnie,pozwalając mi się pogłaskać.Ponieważ poczułam, że miufa, zbliżyłam się do niego, zaczęłam klepać go popotężnej szyi i drapać za uszami niczym wielkiego psa,tak jak kiedyś Fitza, który to bardzo lubił. Jezdziłeś już na nim? zapytałam, gdy końwyciągnął szyję, obwąchując moją bluzkę i próbującdosięgnąć kieszeni w poszukiwaniu przekąski. Nie.Jeszcze nie jest na to gotowy.Nie wiem, jakzachowywałby się pod jezdzcem.Poza tym wciąż goją musię kopyta.Miał paskudną infekcję, gdy go tuprzywiozłem.Dopiero po jakimś czasie mogliśmy podejśćdo niego bliżej i ogolić mu zarośnięte kopyta; musiałybardzo dawać mu się we znaki.Może za tydzieńspróbujemy go dosiąść.Ale będziemy potrzebowalinaprawdę doświadczonego jezdzca.Poczułam jego wzrok na sobie, ale nie odwróciłamgłowy. Ty jesteś doświadczonym jezdzcem, więc nie maproblemu odparłam.Tucker wyjął pojedyncze zdzbło z worka siana, któryminęliśmy po drodze, i zaczął pogryzać jego koniec. Tak, chyba tak.Chociaż mam wrażenie, że on wolikobiety. Udał, że zastanawia się przez chwilę. MożeLucy za tydzień będzie gotowa go dosiąść& z jejśmiałością i pod twoim okiem& Ona sama na pewnouzna, że tak. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiechi serce ścisnęło mi się lekko, gdy usłyszałam, że z takądumą mówi o córce.Wyobraziłam sobie małą Lucy, jak domaga się, abypozwolono jej pojezdzić na wielkim koniu, i mimowolnieteż się uśmiechnęłam. Tak, nie mam co do tego wątpliwości.Kapitan Wentworth znowu szturchnął mnie pyskiem,kontynuując poszukiwania czegoś do jedzenia.Kuswojemu zaskoczeniu stwierdziłam, że czuję się całkiemswobodnie i na luzie, choć nie wiedziałam, czy to zasługakonia, który przypomniał mi samą siebie sprzed lat, czymężczyzny, który stał przy mnie.Jego bezradnośćsprawiła, że sama odzyskałam poczucie siły; kiedy naniego spojrzałam, zobaczyłam człowieka, który potrafiłuleczyć poranione konie i kiedyś lubił płatać psikusyrodzinie, ale bał się burzy.Kapitan Wentworth szturchnął mnie mocniej, aponieważ to mnie zaskoczyło, zatoczyłam się w tył.Chwyciłam go za szyję, żeby odzyskać równowagę, iprzycisnęłam do niej twarz.Poczułam znajomy zapachkonia i stwierdziłam, że wciąż napawa mnienieufnością, ale już nie strachem.Strach zostawiłam zasobą, gdy patrzyłam, jak Tucker oprowadza wierzchowcapo maneżu.Ogarnęła mnie natomiast pewna mglistaobawa.Jednak dopóki stałam na ziemi, lęk przedupadkiem z konia był jak kwiat powoju księżycowego oświcie, gotów zniknąć w każdej chwili. Hej, mały powiedziałam, głaszcząc KapitanaWentwortha po pysku. Po kim masz tę końską szczękę?Tucker prychnął szyderczo. To dowcip z taaaką brodą.Odwróciłam się do niego, starając się zachowaćkamienną twarz. To dlaczego się śmiejesz?Zmialiśmy się razem przez chwilę, dopóki obojesobie nie przypomnieliśmy, gdzie jesteśmy i co tu robimy.Nasze uśmiechy powoli znikły i spojrzeliśmy na siebie.Tucker w końcu przerwał ciszę. Powinnaś częściej się śmiać, wiesz? Pięknie wtedywyglądasz.Zmieszana, zwróciłam się w stronę wałacha izaczęłam się zastanawiać, co powiedzieć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- White James Szpital Kosmiczny 04 Statek Szpitalny
- John Van Houten Dippel Race to the Frontier, ''White Flight'' And Western Expansion (2006)
- Gribbin John & White Michael W poszukiwaniu kota Schrödingera realizm w fizyce kwantowej
- Karen Marie Moning Highlander Series #03 The Highlander's Touch
- Aida D. Donald Lion in the White House, A Life of Theodore Roosevelt (2007)
- Shane White Stories of Freedom in Black New York (2002)
- [ebook] [PL] Parsons Tony Mezczyzna i chlopiec.WHITE
- White Trash Zombie Apocalypse Diana Rowland
- Warren Murphy Destroyer 048 Profit motive
- Richard Elliott Friedman Księga ukryta w Biblii
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wywoz-sciekow.pev.pl