[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Conway nie odpowiedział.Coś zaczynało przychodzić mu do głowy, aleumknęło, gdy w słuchawkach rozległ się podniecony głos Chena: Tutaj, sir!Chen i Haslam znalezli coś, co wyglądało na okrągły właz albo osobliwą płytęposzycia i miało prawie metr średnicy.Opryskiwali już to miejsce farbą, gdy Flet-cher, Conway i Prilicla znalezli się obok nich.Wewnątrz okręgu nie było żadnychśladów, dopiero tuż poniżej dolnej jego krawędzi widać było dwie małe plamki.Bliższe oględziny ujawniły, że obie znajdują się na okrągłej płytce pięciocalowejśrednicy. To może być zamek włazu  powiedział Chen.Mimo silnego podekscy-towania starał się panować nad głosem. Zapewne ma pan rację  powiedział kapitan. Dobrze się spisaliście.Teraz osadzcie śluzę wkoło włazu.Szybko. Przytknął płytkę czujnika do po-krywy. Po drugiej stronie jest spora pusta przestrzeń, więc to niemal na pewnośluza.Jeśli nie uda nam się go otworzyć, wytniemy sobie przejście. Prilicla?  spytał Conway. Nic nowego, przyjacielu Conway.Aktywność emocjonalna rozbitków jestzbyt słaba, abym mógł ją wyczuć przy tylu innych zródłach wokoło. Murchison!  zawołał Conway.Gdy pani patolog się zgłosiła, szybko wy-dał polecenia:  Stan rozbitków jest bardzo zły.Mogłabyś zjawić się tutaj z prze-nośnym analizatorem? Niebawem będziemy mieli próbki atmosfery i oszczędzi-łoby nam sporo czasu, gdybyśmy nie musieli ich posyłać na Rhabwara.Krócejpotrwa też przygotowanie noszy. Oczekiwałam, że to zaproponujesz.Będę za dziesięć minut.Conway i kapitan nie zwrócili większej uwagi na płachty przezroczystego pla-stiku i wykonany z lekkiego stopu pierścień uszczelniający, które wylądowały imprawie na plecach.Haslam i Chen dopasowali śluzę do włazu i przymocowali jąbłyskawicznie krzepnącym spoiwem.Fletcher skupił uwagę na płytce zamka ślu-zy  konsekwentnie twierdził, że to nie może być nic innego  a wszystko, corobił, opisywał głośno na użytek nagrywającego przebieg zdarzeń Doddsa. Dwa nieregularne znaki na tej płytce nie wyglądają na wynik korozji.Moimzdaniem to celowo zmatowiony metal mający dać oparcie dla palców rękawicyalbo gołych manipulatorów budowniczych statku. Nie jestem tego wcale pewien  powiedział Conway i myśl, która zaświ-tała mu przed chwilą, zaczęła przybierać coraz konkretniejsze kształty.Fletcher całkiem go zignorował.127  Szorstka powierzchnia ma zapewne ułatwić operowanie tą płytką.Możemyspróbować ją obrócić.Może też być wciskana albo wysuwana.A może trzebają wcisnąć i obrócić.Kapitan wypróbowywał różne możliwości i komentował każdą próbę, ale narazie bez widocznego efektu.Zwiększył moc magnesów, które utrzymywały goprzy statku, umieścił kciuk i palec wskazujący na znakach i naparł jeszcze moc-niej.Omsknęła mu się jednak ręka i przez chwilę cały nacisk skupił się tylko nakciuku.I nagle płytka się obróciła..albo też może być zamocowana na osi jak stary włącznik światła wysapał z czerwonym obliczem.Wielki właz zaczął znikać we wnętrzu kadłuba.Atmosfera statku natychmiastwypełniła śluzę, która nadęła się, a metalowy cylinder odsunął się nieco daleji wszyscy mogli swobodnie stanąć w plastikowej rurze.Tymczasem pokrywa wła-zu cofnęła się jeszcze bardziej i uniosła, u dołu zaś wysunęła się krótka pochylniasięgająca mniej więcej tak nisko, że gdyby statek stał na ziemi, dotykałaby gruntu.Murchison, która przybyła tymczasem w pobliże jednostki, obserwowała towszystko przez przezroczystą powłokę. To powietrze pochodziło tylko ze śluzy statku.Gdybym mogła zmierzyć jejpojemność i pojemność naszej przenośnej śluzy, obliczyłabym panujące w środkuciśnienie atmosferyczne.No i jeszcze potrzebna będzie analiza składu gazowe-go.Wchodzę. To chyba główny właz  powiedział Fletcher. Gdzieś musi być jeszczemniejsze i prostsze wejście używane w próżni i. Nie  stwierdził Conway cicho, ale z dużą pewnością siebie. Oni nieprowadzą żadnych prac w próżni.Przeraża ich, że mogą się zgubić.Murchison spojrzała na niego, ale nie odezwała się ani słowem. Nie pojmuję, skąd może pan to wiedzieć, doktorze  mruknął z irytacjąkapitan. Prilicla, jakaś reakcja na otwarcie włazu? Nie, przyjacielu Fletcher.Przyjaciel Conway odczuwa obecnie zbyt silneemocje, żebym mógł wyczuć rozbitków.Kapitan spojrzał znacząco na Conwaya. Doktorze, specjalizuję się w budowie maszyn, układów kontrolnych i urzą-dzeń łączności obcych  powiedział z namysłem. Mam pokazne doświadcze-nie, wziąłem więc udział w projektowaniu statku szpitalnego.To, że tak szybkoudało mi się otworzyć ten luk, jest głównie wynikiem tego doświadczenia, chociażzwykły szczęśliwy traf też odegrał tu pewną rolę.Nie rozumiem zatem, dlacze-go pan, wybitny ekspert w innej dziedzinie, okazuje aż takie rozdrażnienie tylkodlatego. Przepraszam, że się wtrącam, przyjacielu Fletcher, ale on nie jest zirytowa-ny.Przyjaciel Conway z wielkim zaangażowaniem rozwiązuje jakiś problem.128 Murchison i kapitan spojrzeli na Conwaya wzrokiem, w którym można byłowyczytać oczywiste pytanie.Mimo że było nieme, Conway na nie odpowiedział: Co sprawiło, że niewidoma rasa sięgnęła gwiazd?Musiało minąć kilka minut, nim kapitan pojął, że hipoteza pasuje do wszyst-kiego, czego dotąd dowiedzieli się o statku, mimo to nie poczuł się przekonany,że naprawdę może chodzić o istoty niewidome.Owszem, wszystkie chropowa-tości na dolnej części poszycia, szczególnie te wkoło dysz, mogłyby służyć zaznaki ostrzegawcze przeznaczone dla kogoś, kto dysponuje tylko zmysłem doty-ku.Mniejsze, rozmieszczone w regularnych odstępach na obwodzie, wiązały sięzapewne z usytuowanymi tam dyszami manewrowymi.Liczniejsze całkiem jużmałe ślady, które w pierwszej chwili wzięli za oznaki osobliwej korozji, mogłybyć odpowiednikami napisów eksploatacyjnych, tyle że wykonanych stosowanymprzez obcą rasę odpowiednikiem alfabetu Braille a.Teorię Conwaya wspierał również całkowity brak przezroczystych elementówkonstrukcyjnych, a w szczególności iluminatorów, chociaż one akurat mogły siękryć pod jakimiś ruchomymi osłonami.Fletcher przyznał, że to całkiem ciekawahipoteza, lecz wołał wierzyć, iż załoga statku nie jest całkiem ślepa, ale dysponujejakimś innym rodzajem  wzroku.Na przykład widzi w paśmie promieniowaniaelektromagnetycznego. Jeśli tak, to dlaczego posługują się czymś w rodzaju brajla?  spytał Con-way, jednak Fletcher nie odpowiedział, gdyż po bliższych oględzinach zauważył,że każda z chropawych łat ma własny, niepowtarzalny niczym odcisk palca, skom-plikowany wzór.Zluza przypominała poszycie statku.Zciany, podłogę i sufit wykonano z na-gich metalowych płyt.Było tam dość miejsca, aby ludzie mogli stanąć wyprosto-wani, chociaż dwie następne płytki zamków przy zewnętrznym i wewnętrznymwłazie umieszczono ledwie kilka cali nad podłogą.Można też było dostrzec kil-kanaście wyraznych, chyba świeżych rys, jakby całkiem niedawno przenoszonotędy coś ciężkiego o ostrych krawędziach. Ta forma życia może mieć całkiem nietypową fizjologię  powiedziałaMurchison [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki