[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podfruwały nisko i bum!Zlizgały się na kuprach po lodzie.Zaśmiewałeś się do łez.Zmiałeś się i śmiałeś.Oglądaliśmy je chyba przez parę godzin.Pamiętasz to? Tato? Co? Nie wiem, czy dam sobie radę, tato. Radę z czym? Nie wiem, czy potrafię sam opiekować się Patem.Nie wiem, czy jestemdo tego zdolny.Powiedziałem Ginie, że potrafię.Ale teraz nie jestem tego takipewien.Odwrócił się do mnie z płonącymi z gniewu oczyma i przez chwilę myślałem,że mnie uderzy.Nigdy w życiu nie tknął mnie palcem.Ale kiedyś zawsze jest tenpierwszy raz. Nie wiesz, czy dasz sobie radę?  powtórzył. Nie wiesz, czy dasz sobieradę? Musisz dać sobie radę.Aatwo mu było mówić.Może i miał zmarnowaną młodość, ponieważ niemiec-ka armia uwzięła się, by go zabić, lecz przynajmniej w jego czasach rola ojcabyła niewzruszona.Mój tato był wspaniałym ojcem, ale  i na tym polega całydowcip  nie musiał nawet przy mnie być, żeby odegrać tę rolę.Wystarczyłopowiedzieć:  Poczekaj tylko, aż wróci do domu ojciec , i zachowywałem się jaktrzeba.Matka przypominała mi o jego istnieniu i od razu rozumiałem, że muszębyć grzeczny. Poczekaj tylko, aż wróci do domu ojciec , mówiła.Sama wzmian-ka o ojcu wystarczała, że wszechświat wracał na swoje miejsce.Dzisiaj nie słyszy się tak często tej grozby.Ile kobiet mówi obecnie dziecku: Poczekaj tylko, aż wróci do domu ojciec ? Niewiele.Ponieważ w dzisiejszychczasach niektórzy ojcowie w ogóle nie wracają do domu.A inni siedzą w nim bezprzerwy.Ale wiedziałem, że ma rację.Być może nie poradzę sobie tak dobrze jak on nie wyobrażałem sobie, żeby Pat patrzył na mnie w podobny sposób, w jaki japatrzyłem na mojego starego  jednak musiałem poradzić sobie, jak potrafiłemnajlepiej.I pamiętałem kaczki, które próbowały wylądować na zamarzniętym stawie.Oczywiście, że je pamiętałem.Dobrze pamiętałem.* * *Jeśli pominąć niskie zarobki, pózne godziny pracy oraz brak typowych upraw-nień pracowniczych w rodzaju ubezpieczenia zdrowotnego, prawdopodobnie naj-gorszą rzeczą w zawodzie kelnerki jest to, że ma często do czynienia z ćwokami.76 Kontakt z ćwokami stanowi nieodłączną część tej roboty podobnie jak skąpyfartuszek i notes do zapisywania zamówień.Mężczyzni, którzy chcą z nią poga-dać, mężczyzni, którzy pytają o jej numer telefonu, mężczyzni, którzy nie chcą poprostu zostawić jej w spokoju.W większości ćwoki.woki z placów budowy, ćwoki z biur, ćwoki w garniturach biznesmenów,ćwoki z wystającą z tyłu dżinsów szparą między pośladkami, ćwoki wszelkiejmaści  tacy, którzy sądzą, że są zabawni, tacy, którzy uważają się za dar losu,oraz tacy, którzy myślą, że mają u niej szansę tylko dlatego, że przyniosła im zupędnia.Kiedy zająłem swoje miejsce z tyłu kafejki, obsługiwała właśnie kilku ćwo-ków.Jeden z nich  raczej ćwok biznesmen aniżeli ćwok z placu budowy wlepiał w nią gały, podczas gdy jego ćwokowaci koledzy  wszyscy w garnitu-rach w prążki, z komórkami i żelem na włosach  podziwiali, szczerząc zęby,jego tupet. Jak pani ma na imię? Dlaczego chce pan znać moje imię?  odparła, potrząsając głową. Jest na pewno typowo południowe, prawda? Peggy-Sue? Becky-Lou? Na pewno nie. Billie-Joe? Mary-Beth? Zamawia pan czy nie? O której kończy pani zmianę? Umawiał się pan kiedyś z kelnerką? Nie. Kelnerki kończą pózno. Lubi pani swoją robotę? Lubi pani piastować samodzielne stanowisko śred-niego szczebla w branży cateringowej?Ta odżywka bardzo spodobała się wszystkim ćwokom, którzy sądzili, że nie-samowicie wszystkim imponują, gadając o niczym przez komórki w środku za-tłoczonej restauracji. Niech pan ze mnie nie kpi. Wcale z pani nie kpię. Długie godziny pracy i parszywe zarobki.Tak wygląda praca kelnerki.Noi mnóstwo palantów.Ale dosyć już o panu  dodała, rzucając na stolik kartędań. Niech pan się nad tym chwilę zastanowi.wokowaty biznesmen oblał się pąsem i uśmiechnął, robiąc dobrą minę dozłej gry.Jego ćwokowaci koledzy roześmieli się, ale nie byli już tak zadowoleni zsiebie jak przedtem.Kelnerka podeszła do mnie.A ja nadal nie wiedziałem, jak się nazywa. Gdzie pański chłopak? Jest w przedszkolu.Harry Silver  przedstawiłem się, wyciągając rękę.77 Przyglądała mi się przez chwilę, a potem uśmiechnęła się.Nigdy jeszcze niewidziałem takiego uśmiechu.Jej twarz rozjaśniła całą kafejkę.Była po prostupromienna. Cyd Mason  powiedziała, podając mi rękę.Miała bardzo miękki uścisk [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki