[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pierwszej chwili się zdziwiła, \e dali się tak łatwozaskoczyć.Czy\by nie chroniły ich systemy sensorów bazy? Doszła jednak downiosku, \e nad bezpieczeństwem prawdopodobnie mieli czuwać trzej piraci,zabici przez funkcjonariuszy IBB w ośrodku dowodzenia.To dlatego Brock iGilling nie zauwa\yli nadlatujących napastników, mo\e zresztą nie przejęli się ichpojawieniem w przestworzach nad planetą.Albo.albo te\ oczekiwali ich przybycia. Je\eli nie damy ci rady, pojawią sięinni, \eby zakończyć to, co zaczęliśmy , przypomniała sobie słowa Brocka. To tam mruknął Tannis, pokazując jeden z widocznych przed nimibudynków.Niemal całkowicie zniszczony, je\eli nie liczyć du\ego pomieszczenia naparterze, w najdalszym rogu. W porządku stwierdziła Mara, cię\ko dysząc.Popatrzyła na oddzielające jąod budynku rumowisko i uświadomiła sobie, \e jej zadanie mo\e się okazaćtrudniejsze ni\ początkowo przypuszczała.Tannis tak\e zwrócił uwagę na zaścieloną gruzem przestrzeń. Zostaw mnie tu powiedział. Idz sama, odszukaj potrzebne dane i wróć pomnie. Wykluczone oznajmiła Mara, obejmując go jeszcze mocniej w pasie.Ladachwila mógł się znów zacząć ostrzał z orbity, więc nie mogła zostawiać pirata naotwartej przestrzeni.zwłaszcza \e od najbezpieczniejszego miejsca bazy dzieliłoich zaledwie pięćdziesiąt metrów. Uwa\aj, gdzie stawiasz stopy.Zaczęli się przedzierać przez rumowisko.Chocia\ Mara przejęła większą częśćcię\aru Tannisa, pirat potykał się raz po raz na nierównym terenie, więc musiała sięznów posłu\yć Mocą uniosła go w powietrze i resztę drogi pokonała, niosąc jakworek owoców.Cały czas lustrowała okolicę.Miała nadzieję, \e nikt nie skorzystaz okazji, widząc ją taką objuczoną, i nie otworzy do nich ognia.Okazało się jednak, \e naro\ne pomieszczenie, które ocalało z całego budynku,jest tylko przejściem umo\liwiającym dostęp do samego bunkra z rezerwowymośrodkiem dowodzenia.Był to du\y kompleks pomieszczeń, usytuowany dwapoziomy pod powierzchnią gruntu.Wynikało stąd, \e Komodor bardzo powa\nieliczył się z mo\liwością ataku nieprzyjaciół na jego bazę.Nie na wiele mu się to przydało.Mara zauwa\yła jego poranione zwłoki nafotelu przed konsoletą komunikatora.Herszt bandy Krwawych Szram nie \ył. A więc to koniec mruknął Tannis, kiedy Mara posadziła go delikatnie najednym z wolnych krzeseł. Przepadło.Wszystko przepadło. Na to wygląda zgodziła się z nim Mara, rozglądając się po pomieszczeniu.Doszła do wniosku, \e powinna zacząć od systemu łączności bazy.Je\eli Komodori jego tajemniczy klient nie dyskutowali o interesach w cztery oczy, w HoloNeciepowinny pozostać ślady rozmów, jakie prowadzili.Podeszła do konsoletykomunikatora i delikatnie odsunęła na bok fotel ze zwłokami Komodora.Zauwa\yła, \e zanim uszła z niego ostatnia iskierka \ycia, herszt piratów starałsię połączyć z HoloNetem.Numer kontaktowy i częstotliwość nic jej niepowiedziały, ale wiele do myślenia dal adres odbiorcy.Shelkonwa.Stolica sektora Shelshy. Ręko! wychrypiał Tannis. Popatrz na ekran taktycznego monitora.Mara odwróciła się w tamtą stronę.Monitor pokazujący rzeczywisty obraz byłwyłączony, ale główny monitor taktyczny nad konsoletą systemu obrony nadalfunkcjonował.Mara zauwa\yła na nim siedem czerwonych trójkątówoznaczających nieprzyjacielskie myśliwce.Ich piloci zbli\ali się szybko do bazy.Oznaczało to, \e za chwilę mo\e się rozpocząć druga faza operacji wymierzonejprzeciwko kryjówce piratów.Tyle \e tym razem, w przeciwieństwie do pierwszej fazy, walkę miały toczyćdwie strony.Mara podeszła do konsolety systemu bezpieczeństwa, usiadła na fotelu iprzyjrzała się urządzeniom kontrolnym systemów uzbrojenia, \eby wiedzieć, czymdysponuje.Główne lasery mogły prowadzić ogień równocześnie do trzech celów, aw odwodzie czekała ulubiona broń Krwawych Szram: wyrzutnie protonowychtorped.Lasery były gotowe do akcji, więc Mara je uzbroiła.Poło\yła dłonie naurządzeniach spustowych i zaczekała na odpowiednią chwilę.Zaledwie jednak napastnicy zbli\yli się na odległość optymalnego strzału,rozdzielili się jak na paradzie z okazji Dnia Zwycięstwa.Mara wzruszyłaramionami.Miło byłoby prowadzić ogień na optymalną odległość, ale nie zawszema się to, co się chce.Skierowała podwójne krzy\e celownicze na dwóchpierwszych napastników i dała ognia.Błyskawice jej laserowych strzałów przemieniły cele w chmury odłamków.Mara obrała nowe cele, zastanawiając się, dlaczego członkowie rywalizującejbandy piratów są na tyle nieostro\ni albo zadufani w sobie, \eby wysyłać do walkimyśliwce pozbawione choćby najsłabszych osłon.Ponownie dała ognia i następnadwójka napastników podzieliła los poprzedniej.Biorąc na cel następne dwa myśliwce, doszła do wniosku, \e prawdopodobnienapastnicy liczą na zwrotność swoich maszyn, która pozwoli im uniknąć trafienia.Zauwa\yła, \e wykorzystują ją do granic mo\liwości.Wykonywali szaleńczemanewry, \eby nie zostać namierzonym przez komputerowe systemy celowniczelaserów bazy.Jednemu się to nawet udało, czego dowodziło szybko mrugająceczerwone światełko.Mara nie potrzebowała jednak technicznych zabawek.Miała do dyspozycjiMoc, więc jej przeciwnikom nie mogła pomóc nawet największa zdolnośćmanewrowa we wszechświecie.Przełączyła lasery na celowanie ręczne i, strzelającchłodno i metodycznie, niszczyła pozostałe myśliwce, jeden po drugim.Obserwując wskazania sensorów, zauwa\yła w oddali jeszcze jeden nadlatującyobiekt, tym razem wielkości frachtowca.Z danych na ekranie wynikało jednak, \estatek pojawi się na polu bitwy zbyt pózno, \eby pomóc.Piloci ostatnich dwóch myśliwców postanowili widocznie zaatakować bazępiratów, bo Mara usłyszała dobiegający z góry trzask laserowych błyskawic.Domyśliła się, \e w ostatnim akcie desperacji nieprzyjaciele ostrzeliwują bunkier zrezerwowym ośrodkiem dowodzenia.Posługując się Mocą, uwolniła myśli, \ebyzorientować się w ich zamiarach.Kiedy ju\ mogła je przewidzieć, przesunęłaodrobinę w bok lufy działek.Dała ognia i na polu walki pozostał ju\ tylko jedennapastnik.Jeszcze raz przesunęła w bok lufy laserów.ale się zawahała.Systemycelownicze zbierały wszystkie istotne informacje o biorących udział w walcenapastnikach.Mara doszła do wniosku, \e powinna je zarejestrować, aby móczapoznać się z nimi w wolnej chwili.Dobrze byłoby tak\e mieć kontakt optyczny znapastnikami.Na chwilę przestała poświęcać całą uwagę walce, chocia\ wiedziała,\e daje w ten sposób ostatniemu wrogowi chwilę wytchnienia.Włączyła ekranmonitora pokazującego rzeczywisty obraz pola bitwy.Podczas wcześniejszego ostrzału optyczne sensory zostały powa\nieuszkodzone, więc przesyłany obraz był ciemny, ziarnisty i bardzo zniekształcony.Mimo to Mara uznała go za wystarczająco czytelny.W całej galaktyce istniał tylkojeden typ myśliwca o takim profilu i budowie.Zrozumiała, \e bazę piratów atakowali piloci imperialnych maszyn typu TIE
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Zahn, Timothy Blackcollar 1 The Blackcollar
- Zahn Timothy Ręka Thrawna II Wizja przyszłosci
- Zahn Timothy Wizja przyszłoci
- Zahn Timothy Kobry Aventiny
- 1537. tam gdzie nie sićÂga wzrok a.m jopek
- Frederick Kirchhoff The Emperor's Library 1 The Flight
- Christopher Bunn [The Tormay The Hawk
- chess 1 Opening Moves Sean Michael
- Mark Ribowsky The Supremes; A Saga of Motown Dreams, Success, and Betrayal (2010)(2)
- Cheyenne McCray Nocna tropici tl. nieoficjalne (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lastella.htw.pl