[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Moje emocje balansowały pomiędzy chłodnym rozczarowaniem, aciepłym zadowoleniem.– Do dziewiątej.– Wtedy idziesz tropić? – zapytał.Zawahałam się, zanim przytaknęłam.– Więc prosto od ciebie pójdziemy dorwać te sukinsyny – powiedziałze stanowczym wyrazem twarzy.Strona 204 z 241– Okej.– Co jeszcze mogłam powiedzieć? A poza tym, był tak samo kompetentny jak Oliwia i każdy z nas.Musiałam przestać go ochraniać.Adam pociągnął za jedno z moich pasemek.– Muszę skorzystać z toalety, 33 zanim wrócę do pracy.Gestem wskazałam na drzwi biura.– Nie zgub się.Przestawiamy stosy akt.Puścił do mnie oko.Z uśmiechem na ustach podążyłam za nim dośrodka.Stałam tam przez chwilę, dopóki gumka nie uderzyła mnie wpoliczek.– Ałć.Zwróciłam swoją uwagę na Oliwię.– Jezu, kobieto.Nieźle wpadłaś.Uczucie na kształt błogości rozgrzało moją klatkę.– Och, ale to było takie cudowne.– No nie – Oliwia powoli pokręciła głową.– Uprawiałaś seks z Boydem?– Miałam zamiar ci powiedzieć.– Rzuciłam torebkę na biurko.– Tobyło wczoraj, kiedy wróciłam z Innego Świata.– Nie uważasz, że to odrobinę za szybko? – Oliwia zmarszczyła czoło.–Byłaś w łóżku z Rodanem kilka nocy wcześniej.Przechyliłam głowę.– Skąd wiesz, że wcześniej w tym tygodniu spałam z Rodanem?Oczy Oliwii rozszerzyły się, gdy patrzyła ponad moim ramieniem.Miała na twarzy wyraz "o, cholera."Skóra na moich plecach zmrowiała, a moje ciało zapłonęło.Na miłośćBogini.Adam nie mógł nas właśnie usłyszeć, prawda?Odwróciłam się powoli, napotykając spojrzenie, które zamiast byćciepłe, było w tej chwili twarde.– Adam.– Muszę wracać do pracy.Odwrócił ode mnie na chwilę wzrok i w tym czasie poczułam, jakopuszczają mnie wszystkie dobre uczucia.– Porozmawiajmy najpierw na zewnątrz.Skierował się do drzwi.Podążyłam za nim, oglądając się przez ramię.Oliwia miała zbolały wyraz twarzy,– Strasznie cię przepraszam – wyszeptała.33 Z John’a :DStrona 205 z 241To nie była jej wina.Powinnam jej wcześniej powiedzieć.Nie, przede wszystkim nie powinnam pozwolić, by sprawy z Adamem zaszły tak daleko.To była moja wina.Przytrzymał dla mnie drzwi.Gdy drzwi się za nami zamknęły, odwróciłode mnie wzrok, przeciągając ręką po twarzy.– Prawdopodobnie nie powinienem nawet o to pytać.– Adam wrócił domnie wzrokiem.– Czy to prawda? To, co przypadkiem usłyszałem? Jesteśzwiązana z Rodanem?– To nie tak.Ale jak mogłam wyjaśnić mu moje relacje z Rodanem?– Tylko się z nim kochałaś kilka nocy temu.– Tak, ale.– Nyx, nie mogę się widywać z kobietą, która jest związana z innymmężczyzną.– Rysy twarzy Adama wyglądały na zmęczone.– Byłem w tymkiedyś i więcej w to nie wejdę.Moje myśli zmieszały się i splątały.Nie wiem, co usiłowałampowiedzieć.– Rodan.Adam wydał z siebie surowy, głośny wydech powietrza, przeczesującręką włosy.– Muszę iść.– Proszę, Adam.– Moje serce wydawało się wyrwać z mojej piersi izostać z nim, gdy się oddalał.– Nie rozumiesz.Zatrzymał się i obejrzał na mnie.– Rozumiem aż za dobrze.Odszedł.Nie obejrzał się, ani nie zawrócił.Strona 206 z 241ROZDZIAŁ 29Serce bolało mnie tak bardzo, że zacisnęłam pięści na klatce, gdy Adamznikał za rogiem.Chciałam wbiec do swojego mieszkania i ukryć się przedwszystkimi.Schować twarz w poduszce i udać, że mam kanaliki łzowe imogę płakać.W głosie Adama był prawdziwy ból i trochę złości, gdy powiedział, żenie zamierza przechodzić przez związek taki jak ten.Kolejny związek.Musiał zostać zraniony.I to paskudnie.Mimo wszystko, spieprzyłam sprawę, gdy była w najlepszym punkcie.Źle się stało, że poszłam wczoraj do łóżka z Adamem.Powinnam nalegać nazaczekanie.Nie było dla mnie żadnego usprawiedliwienia.Żadnego.Moje serce cierpiało tak strasznie, że nie mogłam jeszcze wrócić dobiura.Przeszłam więc obok budynku, a potem idąc przez zachodni CentralPark, skierowałam się do jego spokojnego pogranicza.Było całkiem cicho, gdy zatrzymałam się, skrywając pośród drzew.Było już dobrze po lunchu, jednak niektórzy z mieszkańców miasta przyszlido parku cieszyć się z tej odrobiny natury, siedząc na ławkach lub kocachrozłożonych na trawie i jedząc kanapki.Nie tak daleko na ulicy znajdował się sprzedawca hot dogów.Czującjak żołądek robi mi się niespokojny na zapach jedzenia, objęłam sięramionami w talii.Zapachy trawy, drzew i ziemi nie uspokoiły mnie, jak tozwykle robiły.Wydawały się jeszcze bardziej mnie uwrażliwiać, jakby mojaskóra była naga i wystawiona na pokaz.Lunch z Adamem był wspaniały, jednak wszystko, o czym mogłammyśleć, to napięcie jego szczęki, gdy przypadkiem podsłuchał mnie i Oliwię.I połączenie zranienia z zaciętością w jego twarzy na chwilę przed tym, jakodszedł.Oparłam się o szorstką korę dębu, odchylając do tyłu głowę.Wpatrzyłam się w liście na górze, obserwując jak przechodzi przez nieświatło i łapiąc przebłyski szarego nieba.Nagle zza drzewa o które się oparłam, doszły mnie głębokie, gardłoweodgłosy.Zerwałam się z miejsca.Brzmiały jak rozmawiające ze sobądemony.Demony?Dreszcze przepełzły wzdłuż mojego kręgosłupa i spojrzałam w góręchcąc się upewnić, że naprawdę był środek dnia, a nie nocy.Strona 207 z 241Po cichym pomruku dało się słyszeć warknięcie.które brzmiało dziwnie znajomo.Słyszałam je już wcześniej.Serce łomotało mi, gdystawałam przodem do drzewa, rozglądając się wokół.Niemal natychmiaststanęło, gdy ich zobaczyłam.T.I demon Chance, którego zabiłam.Którego myślałam, że zabiłam.Rozmawiali ze sobą w jakimśgardłowym języku, ich usta ukazywały demonie zębiska.Tak, nawet T.Światło słoneczne odbiło się od w pełni wykształconych demonich szponówTorina.Na miłość Bogini! T był demonem.Demonem!Przez cały ten czas był wśród nas, pracując jako jeden z naszych ludzi.Wiedział o wszystkim i był obecny przy każdym naszym kroku.Cały czas znami pogrywał.Całkowicie nas ogłupił, włącznie z Rodanem.Cofnęłam się do tyłu, aby mieć pewność, że nie zostanę zauważona.Cały czas kontrolowałam oddech, podczas gdy adrenalina wezbrała wemnie przetaczając się falami i nawet cebulki moich włosów zdawały sięunieść ze skóry na mojej głowie.Bron i sztylety były w mojej torebce.zostawionej w burze.Alemusiałam się zająć T.Musiałam go wyeliminować.Razem z demonemChance'm, który powinien być martwy.Nie miałam wyboru, musiałam użyć swoich mocy żywiołów, ale niewiedziałam, jak zadziałają przeciwko T.Nie po tym, co widziałam, że potrafi zrobić.Wiedza, że T był demonem była prawie nie do pojęcia.Doszły mnie kolejne pomruki, a potem cisza.Zebrałam swoje elementarne moce, obchodząc wokół drzewo.Nie byłotam już demona Chance'a, tylko T, znowu normalnie wyglądając – zeropazurów i ostrych zębisk w ustach.Zupełnie jakbym to sobie wyobraziła.Ale tak nie było, wiedziałam o tym.I sądząc z jego miny, on także.Przywołałam do siebie wszystkie żywioły.T otworzył usta, mówiąccoś, lecz usłyszałam tylko jakieś brzęczenie powietrza w tle, czując silnybłysk białego żaru w moich oczach.Ziemia zadrżała i powietrze zachwiało się wokół T.Pobliski hydrant rozdarł się na pół i woda wystrzeliła z niego na boki.Bezzwłocznie zebrałam ją, roztaczając wokół T do czasu, aż znalazł się wsamym środku cyklonu moich mocy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Cheyenne Meadows [Wind Warrio Silver Spoons [Silver] (epub) i
- Andrea Cremer Cień Nocy #3 Bloodroose (tum. nieoficjalne Translate Dreams)
- Robards Karen Nocna pora popr
- Vaughn Carrie Kitty i Nocna Godzina
- Christian Parenti Tropic of Chaos Climate Chang n
- Cheyenne McCray [Night Tracke Zombies Sold Separately (epub)
- Cheyenne McCray [Riding Tall Branded for You (epub)
- Cheyenne McCray & MacKenzie McK Kalina's Discovery
- Gudenkauf Heather NYTBA. Thriller Psychologiczny Ciężar milczenia(1)
- Zelazny Roger Droga
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nvm.keep.pl