[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To nie jest najlepszy pomysł - odparł.- Wyłożyłem kilka oboli na posłańców, którzy powiadomią ojcówtwoich młodych podopiecznych - powiedział Nikiasz.- Dzięki.Tłum gęstniał, a uliczka robiła się coraz węższa.Musieli jechać gęsiego,uważając na kręcące się wszędzie dzieci.Takiej masy ludzi nie widziałKineasz od czasu święta Apollina; ciasnota i mrok wzmagały poczucieniesamowitości.Na dachach też stali ludzie, przyglądający się widowisku poniżej.- Dlaczego witają nas tu jak bohaterów? - zapytał Kineasz.Nikiasz odchrząknął i wzruszył ramionami.- Ktoś puścił pogłoskę, że zamierzasz obalić archonta - powiedział, agdy Kineasz spojrzał na niego zdumiony, ponownie wzruszył ramionami.-Nie moja wina, ja tylko przekazuję, co słyszałem.Te pogłoski przydają cipopularności.- Ateno, miej mnie w opiece - mruknął Kineasz.Przedzierając się przez ulice, dalej uważnie wpatrywali się w tłum i lu-dzi na dachach, ale niczego podejrzanego nie dostrzegli.222W hipodromie nie było już tak gęsto.Zebrali się tam olbijscy arystokra-ci, wszyscy na koniach i w zbrojach.Byli tam też najemnicy Kineasza,również konno i w pełnym rynsztunku, z Diodorem i Klejtosem na czele.Diodor wyglądał na człowieka, któremu spadł z serca ciężki kamień.Uścisnął dłoń Kineaszowi i kazał reszcie zsiąść z koni.Klejtos uśmiechałsię smutno.- Drżeliśmy tutaj ze strachu jak trusie - powiedział.Zdjął hełm i podałgo swemu synowi, Leukonowi.Ojcowie obejmowali synów.Młody Kyros stał już w otoczeniu domow-ników i opowiadał o swoich przygodach.Sofokles, uścisnąwszy się z oj-cem, rzucił słowo Amazonka , które rozbrzmiało donośnie w całym hi-podromie.Był tam również Nikomedes, który siedział na wybornym wierzchowcu,odziany w zbroję wartą więcej niż cały majątek Kineasza, i uśmiechał siękrzywo do ateńskiego dowódcy.Kineasz czuł, że coś tu za chwilę eksploduje.Wszyscy ci ludzie: wzbrojach, na koniach.- Co, na Hadesa, się tutaj wyprawia? - zwrócił się do Diodora.Zapytany odpiął rzemień od hełmu.- Słusznie przywołujesz Hadesa, Kineaszu.Archont nie dostał tychswoich podatków.Jak dotąd, przynajmniej.A zgromadzenie podjęło decy-zję bez pozwolenia archonta.- Jaką decyzję? - zapytał Kineasz.Przyglądał się kawalerzystom.Zebrali się tu zapewne bezprawnie, mogło to pózniej wywołać poważnekonsekwencje.Przypomniało mu się, że na jutro wyznaczył kolejne ćwi-czenia.Nie dosłyszał odpowiedzi Diodora i musiał go prosić o powtórze-nie.- Zgromadzenie mianowało cię hipparchą - odrzekł Diodor.- Propo-zycję złożył Klejtos.Nie obyło się bez dyskusji, lecz jego wniosek prze-szedł.Muszę z tobą pogadać.- Pózniej - rzucił Kineasz.Uśmiechnął się na myśl, że jest już legalniewybranym hipparchą.- Muszę jakoś uprawomocnić ten wiec, tu i teraz.Zanim archont coś sobie pomyśli.223Osiemdziesiąt lat wcześniej ateńska kawaleria przejęła władzę nad mia-stem.Zaczęło się od ćwiczeń arystokratów na koniach.Echa tamtego buntu wyczuwało się podczas każdego ateńskiego zgro-madzenia.- A niech sobie myśli - powiedział Diodor.Historię Aten znał równiedobrze jak Kineasz, może nawet lepiej, bo jednym z przywódców tamtegobuntu był jego ojciec.Kineasz posłał mu grozne spojrzenie.- %7ładnych takich sugestii, przyjacielu.Diodor uniósł dłonie.- Ja tylko mówię, że ludzie gadają - powiedział.Kineasz podjechał do kawalerzystów.- Jako że rozpoznaję tu wiele twarzy z ostatnich ćwiczeń, może po-winniśmy zrobić szybką inspekcję.Nikiaszu! - Kineasz machnął batem.Nikiasz jakby się wahał.Ton Kineasza był stanowczy.- Do dzieła!Nikiasz zaczerpnął tchu i krzyknął:- Hippeis, zbiórka! - Jego głos brzmiał jak trąbka.Wszyscy zamilkli.Młodzieńcy, którzy właśnie wrócili ze stepu, jęknęli zawiedzeni, leczjak jeden mąż oderwali się od ojców i przyjaciół i dosiedli swoich zmęczo-nych koni.Młody Kyros miał z tym nieco kłopotu, ale w końcu mu sięudało.Nikomedes uniósł brwi i pokręcił głową, ale naciągnął hełm na swojestarannie utrefione włosy i stanął tam, gdzie mu kazano.Inni poszli jegośladem.Leukon podał ojcu swój hełm i wywijając buławą, jął wspomagaćNikiasza przy ustawianiu innych w szeregach.Kątem oka Kineasz zauwa-żył, że ojciec Eumenesa, Kleomenes, gniewnym ruchem odbiera hełm z rąkdużego blond niewolnika.Do Leukona i Nikiasza dołączył po chwili Ajas.Kiedy miejscy niewol-nicy rozpalali pochodnie przy bramach, wszyscy siedzieli już na koniach,ustawieni w równych szeregach.Było ich ponad stu.Patrząc na nich, Kineasz pomyślał, że jest ich zbyt mało, by przejąćmiasto, ale dość dużo, by wpaść na ten pomysł.Stanął twarzą do zebranychi donośnym głosem powiedział:224- Jeśli mnie pamięć nie myli, ćwiczenia wyznaczyłem na jutro, dzięku-ję wam jednak, żeście się dziś tu stawili, aby okazać hart ducha.Tym, cobyli ze mną na równinach, chciałem powiedzieć: dobra robota.Ojcowiemogą być z was dumni.Pewnie boli was jeszcze to i owo, lecz pamiętajcie,że jutro mamy manewry.Zaczynamy w trzeciej godzinie po wschodziesłońca.Rozejść się!Przez moment wszyscy tkwili nieruchomo na swoich miejscach.Potemktoś zawiwatował, a pozostali podjęli ten okrzyk.Kiedy zaczęli się w koń-cu rozchodzić, kilku ojców podeszło do Kineasza, żeby uścisnąć mu dłoń.Paru innych obywateli powinszowało mu nominacji.Wszystko w granicachnormy.Dojrzawszy Kleomenesa i jego galijskiego niewolnika, Kineasz podje-chał do niego, by powiadomić go o zadaniu, jakie otrzymał jego syn.Podobnie jak inni w jego wieku, Kleomenes nosił długą i ciężką brodę,która - wraz z panującym dokoła półmrokiem - sprawiała, że trudno byłocokolwiek wyczytać z jego twarzy.- Nie było was dłużej, niżeśmy się spodziewali - powiedział.- Wszystko to moja wina - odrzekł Kineasz.- Byłem naprawdę bardzochory.Dzięki niech będą Apollinowi, że tylko ja zostałem trafiony tą strza-łą.Sakowie zachowali się przyzwoicie.- Kineasz uniósł głos, żeby słyszeligo również inni ojcowie.W świetle pochodni dojrzał w pobliżu Petroklesa,który był ojcem Klio.- Twój syn - rzekł do niego - przesyła ci pozdrowie-nia.Prosił, bym ci przekazał, że jest w gospodarstwie Gadesa.Pozwoliłemsobie umieścić tam króla Saków.Nietrudno było zauważyć, że Petrokles odetchnął z ulgą.- Dziękuję ci, hipparcho.Poślę tam niewolnika, żeby bandyci.toznaczy, Sakowie.spotkali się z dobrym przyjęciem.Kleomenes rzucił ostro w stronę Kineasza:- Postanowiłeś więc zostawić mojego syna z barbarzyńcami.No, pięk-nie.- Odpiął napierśnik i podał go swemu blond niewolnikowi.Ten ostatnistał dalej nieruchomo, jakby masywna zbroja wcale mu nie ciążyła.Kine-asz dostrzegł teraz, że cała jego twarz była pokryta tatuażami.- Twój syn zgłosił się na ochotnika.- Kineasz próbował trzymać ner-wy na wodzy.225- Ma się rozumieć - odparł Kleomenes.Kineasz zauważył, że przy głównej bramie hipodromu stoi jeden z pała-cowych niewolników, a przy nim dwaj inni, trzymający pochodnie.Był toCyrus, perski faktor archonta.Miast przekonywać Kleomenesa, który dalejwyglądał na zagniewanego, Kineasz wzruszył ramionami i, lekceważąc bólw udach i kolanach, podjechał do Cyrusa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Christine Wood [Life Plan 01] A Life Plan Without You (epub)
- Christie, Agatha Corka jest corka
- Christian Fletcher [The Left Left Alone (epub)
- Christina Ross [Unleash Me, A Unleash Me, Vol 2 (epub)
- Christine Feehan Dark 09 Dark Guardian
- Christine Cody [Bloodlands 01 Bloodlands (epub)
- Stasheff, Christopher Wizard in Rhyme 6 Haunted Wizard
- 7 Wewnetrzny ogień Carlos Castaneda
- Kelly Creagh [Nevermore 03] Oblivion (ARC) (pdf)
- Jordan Penny Odnaleziona miłoÂść
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- natiwa.pev.pl