[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Lazarus? Czy to ten antykwariusz z Bond Street?- Tak.Jim to jego jedyny syn.Ma masę forsy.Czy widział pan jego samochód? Jest oczywiście Żydem, ale bardzo porządnym chłopakiem.I ubóstwia Freddie.Nie rozstają się nigdy, wszędzie bywają razem.Przyjechali do Majesticu na weekend i przyjdą do mnie w poniedziałek.- A mąż pani Rice?- Ten łajdak? Bo ja wiem, jakoś znikł z horyzontu.Nikt nie wie, co się z nim dzieje.Dlatego też Freddie jest w takiej okropnej sytuacji.Nie można się rozwieść z człowiekiem, którego nie ma.- Evidemment!- Biedna Freddie - zamyśliła się Nick.- Całe życie miała pecha.Raz już prawie wszystko było załatwione.Znalazła go i okazało się, że on się zgadza na rozwód i na wszystko.Ale po prostu nie miał pieniędzy, żeby pójść z jakąś babą do hotelu i dać się przyłapać.Wie pan, że u nas to jedyny sposób na otrzymanie rozwodu.Freddie dała mu pieniądze na opłacenie hotelu, dziewczyny i świadków.On wziął pieniądze i znikł jak kamfora.Mówiłam, że to łajdak.- Boże drogi! - krzyknąłem.- Mój przyjaciel Hastings jest oburzony - stwierdził Poirot.- Mademoiselle, niech pani przy nim uważa.To człowiek starej daty, pani rozumie.Powrócił niedawno z dziewiczej puszczy i jeszcze nie zapoznał się ze współczesnym językiem.- Nie wiem, czym się tu można oburzać - zdziwiła się Nick.- Chyba każdy wie, że istnieją tego rodzaju ludzie na świecie.Ale mimo to uważam, że wszystko ma swoje granice i że to łajdactwo z jego strony.Freddie była taka zmartwiona po tej historii, że nie wiedzieliśmy, co z nią zrobić.- Tak, tak, to rzeczywiście nieprzyjemne.A drugi nasz przyjaciel, kapitan Challenger?- O, George! George’a znam od wieków, to znaczy, mówiąc ściśle, od pięciu lat.George to dzielny chłopak.- Chciałby, żeby pani wyszła za niego za mąż, co?- Napomyka o tym od czasu do czasu.Zwykle po drugiej szklance porto albo gdzieś nad ranem, po grubszej wypitce.- A pani jest wciąż niewzruszona?- A czy to miałoby sens? Żadne z nas nie ma grosza przy duszy.Poza tym okropnie bym się z nim nudziła.Te jego dżentelmeńskie maniery! A zresztą nie jest taki młody, ma co najmniej czterdzieści lat.Ta ostatnia uwaga nieco mnie ubodła.- Prawdę mówiąc, jest jedną nogą w grobie - dodał Poi - rot poważnie.- Ja jestem wprawdzie dziadkiem, ale to nie ma żadnego znaczenia.A teraz chciałbym powrócić do tych dziwnych wypadków.Ta historia z obrazem, na przykład?- Powiesiliśmy go z powrotem, na nowym, mocnym sznurze.Mogę go panu pokazać, jeżeli pan chce.Zaprowadziła nas do innego pokoju.Obraz okazał się pejzażem olejnym w ciężkiej, staroświeckiej ramie i wisiał bezpośrednio nad wezgłowiem łóżka.Poirot mruknął: - Pani daruje - zdjął buty i wszedł na łóżko.Zbadał dokładnie obraz, sznur i wagę obrazu.Zszedł z łóżka z grymasem na twarzy.- Gdyby to zleciało komuś na głowę, to rezultat byłby wcale niezgorszy.A sznur, na którym wisiał przedtem, czy był taki sam jak ten?- Tak, taki sam.Po prostu mocny sznur, ale nie taki gruby jak ten.- Rozumiem.Czy pani obejrzała sobie dobrze miejsce, w którym się zerwał, czy końce były wystrzępione?- Zdaje się, ale nie jestem zupełnie pewna.Nie miałam powodu, by mu się tak dokładnie przyglądać.- Oczywiście.Nie miała pani powodu.W każdym razie ja chciałbym mu się przyjrzeć.Czy pani nie wie, co się z nim stało?- Nie wiem.Przypuszczam, że ogrodnik, który założył nowy sznur, wyrzucił kawałki starego.- To wielka szkoda.- A więc nie uważa pan, że był to po prostu przypadek? Ale jakże mogłoby się to inaczej stać?- Oczywiście, że nie można wykluczyć czystego przypadku.Ale uszkodzenie hamulca w samochodzie to już nie był przypadek.A głaz, który stoczył się wprost na panią? Chciałbym zobaczyć miejsce tego wypadku, dobrze?Nick zaprowadziła nas do ogrodu, na skraj skały.Pod nami iskrzyło się błękitne morze.Wyboista ścieżka wiodła w dół.Nick pokazała nam dokładnie miejsce wypadku, a Poirot poważnie kiwał głową.- Ile jest sposobów dostania się do tego ogrodu? - spytał wreszcie.- Wejście główne to brama, tuż koło domku Australijczyków.Potem jest wejście boczne, po prostu furtka w murze, mniej więcej w połowie tej ścieżki.I jeszcze jedno wejście niedaleko stąd, zaraz koło skraju skały.Tędy wychodzi się na dość zygzakowatą ścieżkę, która prowadzi od plaży prosto do hotelu Majestic.Tamtędy właśnie szłam dzisiaj rano.No i oczywiście jest jeszcze dziura w żywopłocie, która prowadzi do ogrodu hotelowego.Przejście przez ogród Majesticu jest zresztą najkrótszą drogą do miasta.- A ogrodnik pani, w której części ogrodu najczęściej pracuje?- Cóż, przeważnie majstruje coś w ogródku warzywnym albo przesiaduje w altanie i udaje, że ostrzy narzędzia ogrodnicze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki