[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W młodości przeżyła mnóstwo przygód i odniosła wielesukcesów.A czym Maddie mogła się pochwalić? Co chciała w życiu osiągnąć? Im dłużej porównywała się ze swymi sławnymi rodzicami,tym gorsze miała o sobie mniemanie.Azy znów zaszczypały po powiekami, ale potarła gniewnie oczy, by je powstrzymać. Nie będę płakać , powiedziała do siebie i w końcu z tą myślą zapadła w niespokojny sen.Obudziło ją pobrzękiwanie naczyń, dochodzące z kuchni.Przez chwilę nie wiedziała, gdzie jest.Rozejrzała się po maleńkimpokoju.Dopiero teraz zauważyła barwny bukiet kwiatów na parapecie.W nogach łóżka leżał starannie złożony ręcznik, na kołku nadrzwiach wisiał płaszcz kąpielowy.Wstała i otworzyła drzwi.Will, zajęty przygotowywaniem śniadania, odwrócił się i zapytał: Dobrze spałaś? Kiwnęła głową.Powiodła wzrokiem dokoła, po raz pierwszy przyglądając się uważnie wnętrzu chaty.Poprzedniego wieczorubyła zbyt zrozpaczona i skołowana.Teraz dostrzegła, że jest tam jedno duże główne pomieszczenie z wnęką kuchenną orazprzylegająca do niego jeszcze jedna sypialnia.Will, zauważywszy jej skonsternowaną minę, powiedział: Aaznia z tyłu na podwórzu.Zniadanie za dziesięć minut.Jeszcze raz kiwnęła głową, niepewna, co powiedzieć.Już nie wydawał się tak odpychający jak poprzedniego wieczoru.Postanowiła, że najlepiej zachowywać się neutralnie.Wróciła do pokoju, zabrała ręcznik i płaszcz kąpielowy, po czym ruszyła dodrzwi.Suka Willa leżała na werandzie, grzejąc się w porannym słońcu.Zamachała ogonem na powitanie.Maddie zatrzymała sięi podrapała ją za uchem. Cześć, koleżanko.Jak ci na imię?Saba oczywiście nie odpowiedziała.Ale odchyliła łeb i przymknęła oczy z rozkoszą, podczas gdy Maddie drapała ją pod brodą.W końcu Maddie podniosła się i rozejrzała dokoła.Stwierdziła, że to naprawdę piękne miejsce.Słońce właśnie wychylało się zzadrzew, poranne powietrze było rześkie i pachnące.Umyła się, drżąc z zimna, bo woda była lodowata.Potem prędko wytarła się ręcznikiem, włożyła płaszcz kąpielowy i poszłaz powrotem do pokoju.Nie bardzo wiedziała, co na siebie włożyć.Wieczorem rzuciła ubrania na podłogę, ale, oczywiście, zabrakłoRose-Jean, nikt ich nie pozbierał, nie złożył i nie przygotował nowych na następny dzień.A reszta ubrań znajdowała się w bagażach,które zostały w stajni.W końcu zdecydowała, że włoży to samo ubranie, które nosiła poprzedniego dnia.Potem poszła do głównego pomieszczenia.Will, który właśnie stawiał talerz na stole, uniósł głowę i kiwnął głową na powitanie. Nie wiedziałem, jakie lubisz jajka  powiedział. Zrobiłem jajecznicę.Zmarszczyła nos. W ogóle nie lubię jajek.Will wziął głęboki wdech. Nie lubisz jajek  powtórzył.Potrząsnęła głową. A boczek?  Spojrzał w stronę pieca.Jedzenie skwierczało wesoło na patelni,stojącej na rozgrzanych węglach.Znów potrząsnęła głową.Pomyślał, że strasznie grymasi, ale zdołał zachować spokój. Zwykle jem taką specjalną suszoną szynkę, którą dostarcza nam królewski rzeznik  odparła Maddie. Jest taka lekkai delikatna.Dosłownie rozpływa się w ustach.Ale boczek?  Wzdrygnęła się dramatycznie. Fuj! Cóż, tu nie ma suszonej szynki.Może pózniej wybierzemy się na zakupy do Wensley i kupimy trochę słowiczych języczków? zaproponował Will.Maddie potrząsnęła głową, nie dostrzegając sarkazmu. Lubię owoce  powiedziała. Owoce są dobre. Will odetchnął z ulgą.Wziął wielkie błyszczące jabłko z miski, stojącej na blacie i położył je na talerzuMaddie.Spojrzała niepewnie. Jabłka to nie owoce?  zapytał Will.Maddie rozłożyła ręce. Cóż, zwykle służące obierają mi jabłka i kroją je na cząstki  wyjaśniła.Zapadła cisza.Spojrzeli na siebie.Czuła, że znowu powiedziała coś głupiego.Will podszedł do stołu, zabrał jabłko z talerzai położył je na blacie.Rozległ się syk  ostrze sztyletu otarło się o skórzane ścianki pochwy u jego boku.A potem nastąpiło głośne  trach i jabłkorozpadło się na połówki, które zakołysały się łagodnie na blacie. Powiedzmy, że to są cząstki.Jedli w pełnym napięcia milczeniu.Will niechętnie wyjął bochenek świeżego chleba, masło i dżem z malin.Był to jego ulubionydżem, prezent od Jenny.Zastanawiał się, dlaczego właściwie dzieli się nim z Maddie.Zajadała z rozkoszą.Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jaka była głodna.Will zjadł jajecznicę i boczek, które wcześniej usmażył.Kiedy Maddie pochłonęła swoje kanapki, sięgnął po dzbanek z kawą, stojący na rozgrzanej płycie.Pomyślał, że kawa potrafiwszystkie sprawy ustawić w odpowiedniej perspektywie.Najgorsza maruda musi odzyskać humor, kiedy postawi się przed niąkubek tego gorącego słodkiego napoju. Kawy?  Nie czekając na odpowiedz, zaczął napełniać kubek Maddie. Ja nie piję kawy  odparła.Brwi Willa podjechały do góry. Dlaczego?  spytał. Wszyscy piją kawę. Ja nie.Nie lubię tego smaku.Wolałabym mleko, jeśli masz& Proszę  dodała po chwili.Wiedział, że to ostatnie słowo wiele ją kosztowało.Owszem, miał mleko, chłodziło się, przykryte wilgotną ściereczką.Nalałmleka do kubka, potrząsając głową i patrząc, jak kremowy płyn wypełnia naczynie. I jak ja mam zrobić z ciebie zwiadowcę?  mruknął.Nie bardzo wiedziała, co odpowiedzieć.Rozsądnie uznała, że najlepiej milczeć.Ale naprawdę lubiła mleko.Po śniadaniu Will wysączył drugą porcję kawy.Pomyślał, że właściwie niechęć Maddie do tego napoju powinna go cieszyć, bodzięki temu zostało dwa razy więcej dla niego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki