[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ja? Ja, kochany? - Klaus z niedowierzaniem uderzył się w pierś.- To ty sprawiłeś, że Katherinestała89się tym, czym się stała na koniec, a raczej sprawiła to twoja nowa dziewczyna.W tej chwiliKatherine jestpyłem.Pokarmem dla robaków.Ale na razie, twoja ukochana jest jakby poza moim zasięgiem.Wibruje nawyższym poziomie, czy nie tak określają to mistycy, Eleno? Może jednak po wibrowałabyś niżej,razem z namiwszystkimi?- Gdybym tylko mogła - szepnęła Elena, unosząc głowę i spoglądając na niego z nienawiścią.- Och, co zrobić.A tymczasem mam twoich przyjaciół.Sue była taką słodką dziewczynką, rozumiesz.Delikatna, ale pełna aromatu, o przyjemnym bukiecie.Raczej jak dziewiętnastolatka niżsiedemnastolatka.Stefano zrobił krok na przód, ale Elena go powstrzymała. - Stefano, nie! To jego terytorium, a moc ma większą niż my.On tu wszystko kontroluje.- No właśnie.To moje terytorium.Nierzeczywistość.- Klaus wyszczerzył zęby, w tym swoimzwykłympsychopatycznym uśmiechu.- To tu twoje najgorsze koszmary się spełniają.Na przykład - dodał,patrząc naStefano - jakby ci się podobało popatrzeć sobie, jak twoja ukochana teraz naprawdę wygląda? Beztegomakijażu?Elenie wyrwał się zduszony jęk.Stefano przytulił ją mocniej.- Ile to czasu minęło, odkąd umarła? Mniej więcej sześć miesięcy? Wisz, co się dzieje z ciałem,któreprzeleżało w ziemi sześć miesięcy? - Klaus znów oblizał wargi językiem, zupełnie jak pies.Teraz Stefano zrozumiał.Elena dygotała, nie podnosiła głowy i próbowała się od niego odsunąć, aleobjął ją mocniej ramionami.- Wszystko w porządku - powiedział do niej miękko.A do Klausa syknął: - Zapominasz się.Ja niejestem człowiekiem, który podskakuje ze strachu na widok jakiegoś cienia albo krwi.Klaus, ja wiem,co tośmierć.Ona mnie nie przeraża.- Nie, ale czy cię zachwyca? - Głos Klausa obniżył się, pobrzmiewała w nim grozba.- Czy zachwycacię smród rozkładu, gnijące i rozpływające się ciało? Zwietna sprawa, nie?- Stefano, puść mnie.Proszę.- Elena trzęsła się.Odpychała go, przez cały czas odchylając głowę,żebynie mógł dostrzec jej twarzy.Po głosie słyszał, jak bliska jest płaczu.- Proszę cię.- Jedyna moc, jaką dysponujesz, to moc iluzji - powiedział Stefano do Klausa.Przyciągnął do siebieElenę, przytulając policzek do jej włosów.Czuj zmiany zachodzące w jej ciele.Włosy pod jegopoliczkiemstawały się coraz bardziej szorstkie, a Elena jakby zapadała się w siebie.- W pewnych typach gleby skóra potrafi wyprawić się na rzemień - zapewnił go Klaus, uśmiechnięty oducha do ucha, o rozjarzonych oczach.- Stefano, ja nie chcę, żebyś na mnie patrzył.Nie spuszczając wzroku z Klausa, Stefano łagodnie odgarnął pobielałe, sztywne włosy i pogłaskałElenępo policzku, ignorując szorstkość, jaką wyczuwał pod palcami.- Ale, oczywiście, w większości przypadków następuje zwykły rozkład.Ale ekstra! Traci sięwszystko:skórę, ciało, mięśnie, organy wewnętrzne.Wszystko wraca z powrotem do ziemi.Ciało objęciach Stefano kurczyło się.Zamknął oczy i przytulił je mocniej, czując palącą nienawiśćdo90Klausa.Iluzja, to wszystko tylko iluzja.- Stefano.- Szept cichy jak szelest papieru przesuwanego podmuchem wiatru po chodniku.Ten szeptna moment zawisł w próżni, a potem ucichł, a Stefano poczuł, że trzyma w objęciach stos kości.- No i wreszcie tak to się kończy, ponad dwustoma osobnymi, łatwymi do poskładania elementamiukładanki.Dostarczane w eleganckim, drewnianym opakowaniu przenośnym.- Na zewnątrzoświetlonegokręgu coś skrzypiało.Stojąca tam biała trumna otwierała się sama, jej wieko się unosiło.- Możezechceszpełnić honory domu, Salvatore? Idz, odłóż Elenę na miejsce, jak trzeba.Stefano osunął się na kolana, rozedrgany, spoglądając na trzymane w dłoniach białe, delikatne kostki.To wszystko było tylko złudzeniem - Klaus tylko kontrolował trans Bonnie i pokazywał Stefano to, cosamchciał mu pokazać.Tak naprawdę nie mógł skrzywdzić Eleny, ale furia, która ogarnęła Stefano,sprawiła, żenie chciała tego zrozumieć.Ostrożnie złożył na ziemi kruche kości i dotknął ich raz, łagodnie.Apotem podniósł wzrok na Klausa, z pogardą obnażając zęby.- To nie jest Elena - powiedział.- Ależ oczywiście, że jest.Wszędzie bym ją rozpoznał.- Klaus rozłożył ręce i wyrecytował: - Znałemkobietę o pięknym szkielecie.- Nie.- Na czole Stefano perlił się pot.Odciął się do głosy Klausa i zaczął koncentrować, zaciskającpięści, napinając mięśnie aż do bólu.Walka z wpływem Klausa przypominała toczenie pod góręskalnegogłazu.Ale leżące na posadzce delikatne kości zaczęły drgać i otoczyła je lekka złota poświata.-  Aachman, i kość, i garść włosów.idiota nazywał je swą słodką damą.Zwiatło połyskiwało, tańczyło, łączyło ze sobą poszczególne kości.Ciepłe i złote, ogarniało je,odziewało, kiedy zarysów postać zbudowana z miękkiego światła.Pot zalał oczy Stefano i wydawałomu się, żezaraz płuca mu eksplodują z wysiłku.-  Glina w bezruchu, ale krew w podróży.Włosy Eleny, długie, jedwabiste i jasnozłote, rozsypały się wokół świetlistych ramion.Rysypoczątkowo były rozmyte, a potem stawały się coraz wyrazniejsze.Stefano z miłością odtwarzałkażdyszczegół.Gęste rzęsy, mały nosek, rozchylone wargi jak płatki róży.Białe światło spowiło jejpostać, tworząccienką suknię.- .a pęknięcie w filiżance otwiera ścieżką do krainy umarłych.- Nie.- Stefano zakręciło się w głowie, kiedy poczuł, jak z ostatnim westchnieniem korzysta z resztekmocy.Oddech uniósł pierś postaci przed nim, a oczy o barwie lapisu - lazuli się otworzyły.Elena uśmiechnęła się, a on poczuł, jak fala jej miłości płynie mu na spotkanie.- Stefano.- Głowę trzymał wysoko, dumna jak królowa.Stefano obrócił się do Klausa, który urwał ipiorunował ich wzrokiem w milczeniu. - To - powiedział dobitnie Stefano - jest Elena.Nie ta skorupa, którą zostawiła po sobie w ziemi.TojestElena i w żaden sposób nie zdołasz tego zmienić.Wyciągnął dłoń, a ona ujęła ją i podeszła do niego.Kiedy się dotknęli, doznał wstrząsu, a potempoczuł,91jak napełniła go jej moc, jak podtrzymuje na siłach.Stali razem, ramię przy ramieniu, naprzeciwjasnowłosegomężczyzny.Stefano jeszcze nigdy w życiu nie zaznał podobnego uczucia triumfu, jeszcze nigdy nieczuł się taksilny.Klaus przyglądał się im przez kilkanaście sekund, a potem dostał szału.Twarz wykrzywiła nienawiść.Stefano czuł fale złej mocy, które uderzały w niego i w Elenę, i z całejsiły starał się stawić mu opór.Wodny wir ciemnej wściekłości usiłował ich rozdzielić, z wyciemokrążając salę,niszcząc wszystko na swojej drodze.Zwiece pogasły.Powietrze porwało jej jak tornado [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki