[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Więc jakie imię nosisz?  zapytała łagodnie Yve.Moje imię-od-ognia, oczywiście.Yve czekała, ale smok nie dał żadnego znaku, że ma zamiar mówić dalej.Czy nie powiesz mi, jak brzmi twoje imię-od-ognia?  zdenerwowała się w końcu.Nie powiedziałaś mi jeszcze swoich  odciął się.Mam tylko jedno.Yve. Tylko jedno imię? Dla ognia, zębów i skrzydeł?Yve skinęła głową, zastanawiając się, o czym właściwie mówią, a potem ponagliła go:Jak brzmi twoje imię-od-ogma?A nie będziesz się śmiała?Oczywiście, nie.To, że jakiś smok ma& pewnego rodzaju imię, wcale nie oznacza, że nie jest on odważny idziki.Nie wątpię, że jesteś odważny i&I dziki - wtrącił.I dziki  kontynuowała Yve. A sądząc z twojej wielkości, rzeczywiście nie jesteś dzieckiem.Będę o wiele większy niż teraz  powiedział pewnym siebie tonem.Potem w jego głosie znowupojawiła się nuta niepewności.- Wkrótce otrzymam swoje imię-od-zębów.Jestem pewna, że tak.Ale do tego czasu jak powinnam cię nazywać? Niezmiernie trudnorozmawiać z kimś nie używając jego imienia.Smok przysunął się nieco bliżej i pochylił głowę, jak gdyby chcąc się jej uważnie przyjrzeć.Mrugnął z wolna.Słodycz  rozległ się w głowie Yve cichutki głosik.Zdusiła chichot, który wprost wyrwał jej się z gardła.Zwiadoma bacznego wzroku smokautrzymała wyraz powagi na twarzy.Wspaniale imię  stwierdziła myśląc z wdzięcznością o treningu, który pozwolił jej teraz sięopanować.Naprawdę tak sądzisz?  zapytał smok z nadzieją w głosie. Yve jest równie miłe.Chociażnieco krótkie  dodał z namysłem.Słodycz, czy zostaniemy przyjaciółmi?Zastanawiał się przez chwilę.Sądzę, że tak.Czy chcesz, aby tak było?Tak. No to jesteśmy.Czy teraz mogę zadać ci kilka pytań?Dobrze.Tak wiele spraw zajmowało myśli Yve, że nie wiedziała, od czego zacząć.Słodycznajwyrazniej wyczuł jej zmieszanie, ale nie podsunął jej żadnej myśli, jak z tego wybrnąć.Kiedy tak się sobie przyglądali, Yve odczuła, że w jej głowie znowu pojawiły się owe pospiesznedzwięki.Nie słyszała ich, od chwili, gdy smok przemówił po raz pierwszy.Równocześnie wydałojej się, że stworzenie zaczyna migotać, a jego postać staje się mniej wyrazna.Nie odchodz  powiedziała szybko.To nie ja  nadeszła cicha odpowiedz. To ty.Czasami w ogóle nie mogę cię dostrzec.Te odgłosy  zapytała  Czy również je słyszysz?Tak.Brzmią jak przejście.Ale jednak inaczej.Yve nie miała okazji zażądać wyjaśnienia tych tajemniczych słów, ponieważ głos Słodyczyucichł w jej myślach, a jego obraz zniknął sprzed jej oczu.Pospieszne odgłosy równieżprzepadły.Znowu sama, czarodziejka siedziała przez jakiś czas na plaży doznając nieokreślonego, alebardzo głębokiego poczucia straty.Kiedy kilka godzin pózniej wróciła do miasteczka, jej głowę wciąż przepełniały pytania.Spędzone na rozmyślaniach popołudnie przyniosło kilka możliwych teorii, ale żadnychodpowiedzi.Czując zmęczenie, ale i wiedząc, że nie będzie w stanie odpoczywać, Yve nieposzła do swojej chaty, tylko skierowała się w stronę namiotu Brama.Nie zastała kapitana, leczjeden z marynarzy wskazał jej skalisty cypel na północ od obozu.Bram siedział grając na małym, podobnym do fletu instrumencie i wpatrywał się w morze.Yveprzysłuchiwała się przez kilka chwil, czując się tak, jak gdyby wtargnęła w czyjś prywatnyświat.Pieszczotliwe, słodkie tony mieszały się z dzwiękiem fal, gdy podnosiły się i waliły międzyciemne głazy. Jeszcze kilka dni temu  zadumała się Yve  nie było między nami nic prócz uprzedzeń ibraku zaufania.Teraz szukam go jako przyjaciela.Poza tym muszę z kimś porozmawiać!"Muzyka ucichła i po chwili Yve zawołała cicho.Bram odwrócił się, zaskoczony, po czymuśmiechnął i skinął na nią, by usiadła przy nim.Przekroczyła ostrożnie pokrytą skorupiakamiskałę i usiadła.  Nie wiedziałam, że jesteś muzykiem. Nie jest to coś, co wyznaję wszem i wobec  odparł,  ale nawet prosty marynarz może cenićsobie piękno.W jego głosie pobrzmiewał ledwie uchwytny gorzki ton i Yve zastanowiła się, jakie ukryteambicje mógł nosić w sobie Bram, gdy był kilka lat młodszy. Im więcej dowiaduję się o tobie, tym mniej  prosty" stajesz się dla mnie  powiedziała.Jestem zadowolona& %7łe teraz rozumiemy się lepiej nawzajem?  Bram dokończył zdanie za nią. Ja równieżjestem zadowolony.Wiele zdążyłaś już mnie nauczyć. A ty mnie.Spoglądali na siebie przez chwilę z powagą na twarzach.Wreszcie marynarz się uśmiechnął. Jestem pewien, że nie przyszłaś tutaj tylko po to, by dać raz naszemu wzajemnemupodziwowi.Czy coś się stało& ? Przerwał widząc nieobecny wyraz, który pojawił się w oczachczarodziejki. Bram?&  Yve zawiesiła głos, niepewna samej siebie. Czy nic się nie działo tegopopołudnia?  spytała w końcu. Nie to chciałaś powiedzieć. Nie, ale&Bram czekał. Co ty na to  Yve wypowiadała słowa coraz szybciej  gdybym ci wyznała, że spędziłam topopołudnie rozmawiając bezgłośnie z niewidzialnym smokiem o imieniu Słodycz? Spotkałam gona plaży. Zachichotała. Znowu napiłaś się yarglatu, prawda?  zapytał Bram uśmiechając się. To nie żart, Bram! Wiem  rzekł, a jego twarz znowu stała się poważna. Ale po tym, co powiedziałaś, niespodziewaj się, abym wiedział, o czym mowa.Wyjaśnij mi to lepiej.Było już niemal ciemno, kiedy skończyli rozmawiać.Spokojne i cierpliwe pytania Bramapomogły ukoić zamieszanie panujące w myślach Yve.Teraz przynajmniej wiedziała, o co mapytać Słodycz, kiedy wróci.I jeśli wróci. Stwierdziła, że rozpaczliwie tego pragnie.Jej życzenie spełniło się szybciej, niż się spodziewała, chociaż w sposób ledwie umożliwiającyjasną i zrozumiałą rozmowę.Rozstawszy się z Bramem poszła prosto do swojej chaty i pozjedzeniu odrobiny pozostawionej dla niej kolacji, położyła się do łóżka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki