[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie wolno panu.- Wolno mi.Z wyczerpania i strachu potknęła się i byłaby się osunęła na kolana, gdybynie przyciągnął jej do szerokiej piersi i nie poniósł bez wysiłku korytarzem, wciąż dzierżąc w jednej ręce pochodnię.- Musi mi pan powiedzieć - szepnęła.- Obiecał pan! Co się tu dzieje?- Niech się stanie według pani woli, madame.- Zaśmiał się gorzko.-Widziała pani szczura w naszyjniku z róż?- Tak.- Zbierała myśli, walcząc z zamroczeniem.- To takie same różejak te, które przywieźliście nam do Yorku.- Tak.Osoba, która przekłuła szczura, nie zrobiła tego w dowód miło­ści - ciągnął Kit ponuro.- Nie wiem, kto to jest ani czego chce, ale nie chcę, by była pani przy tym, kiedy to odkryję.69Zatrzymał się pośrodku korytarza, z płomiennymi i skupionymi oczyma.Na twarzy widać było wewnętrzną walkę.- Niech to piekło pochłonie! - burknął.- On wie, że nie mam czasu goszukać.Drażni się ze mną.Jest tysiąc miejsc, gdzie może się ukrywać, a janie mam czasu.Pani jest taka słaba i.do diabła!Kate, przerażona gwałtownością słów i wyrazem jego twarzy, skuliła sięw jego objęciach, a wtedy ogień w jego oczach zgasł i wrócił mu spokój.- Już czas jechać.Ale najpierw.proszę to przytrzymać.Wręczył jej pochodnię i podszedł do samego końca wąskiego przejścia,niosąc na rękach przerażoną Kate.Otworzył ciężkie dębowe drzwi i zajrzałw ciemność stromych schodów.- Przepraszam - powiedział.Lekko się skrzywił, oczekując wybuchu protestu.Zabrał pochodnię i przewiesił sobie Kate przez plecy, by uwolnić ręce.Nie zawiódł się.- Nie wolno panu! Ach! Trzymając płonącą gałąź wysoko nad głową,mszył w dół po schodach, a na każdy głośny protest Kate odpowiadał tupnięciem.W piwnicy nic się nie zmieniło.Pajęczyny nadal zwisały grubymi warstwami z niskich, wilgotnych kamiennych łuków, a tupot uciekających gryzoni tak samo odbijał się w ciemności niesamowitym echem.W chłodnym powietrzu wisiał zapach pleśni i wilgoci.Kit postawił Kate na nogi, oparł ją o ścianę i znów przekazał jej pochodnię.- Trzymaj i czekaj tu.Wzięła gałąź bez słowa, mrugając gwałtownie, jak gdyby chciała odzyskać ostrość widzenia.Wyglądała na bardzo chorą, czy to z braku jedzenia, czy z zimna i bezsenności.Kit wiedział jedno: musi ją jak najszybciej dowieźć do St.Bride's.Wszystko inne się nie liczy.Nawet tamten przeklętnik, chociaż burzyło się w nim pragnienie znalezienia go i ukarania za to, że jejdotykał.Zawrócił do zatęchłej piwnicy, przystanął pod najdalszą ścianą i przesunąłrękoma po dziobatej powierzchni, aż wymacał wystającą krawędź kamiennego bloku.Pociągnął, mruknął coś do siebie i wepchnąwszy rękę w otwór, który sią odsłonił, wyjął paczkę owiniętą w skórę.Rozwinął ją i odsłoniłdługi, ciężko wyglądający brzeszczot.70- Co robisz, Kit?- Zakładam skrytkę, Dand.Nigdy nie wiadomo, kiedy będziemy potrzebować broni.Dand roześmiał się.- Ale dlaczego tutaj? Boisz się, że bydło ruszy na ciebie pewnego dnia?- Co to? - Słaby głos Kate przywołał go do teraźniejszości.Szkocki miecz - powiedział, unosząc nieporęcznie wyglądającą broń,jak gdyby to była lekka szpada.Musnął stępione ostrze wzrokiem znawcy.- Dlaczego upierasz się przy używaniu tej pałki, Kit? Mógłbyś się uzbroić w coś bardziej finezyjnego - powiedział Ramsey.- Pałka daje jasno do zrozumienia, o co ci chodzi, a nie czyni subtelnealuzje.Wyjął ze schowka skórzaną pochwę i przewiesił sobie przez plecy międzyłopatkami.Ze świstem wsunął do niej ciężkie ostrze.- Teraz ruszamy.Napięcie w jego głosie zmusiło Kate do pozbierania myśli.Kiwnęła głowąi tym razem przywarła do niego, gdy ją wziął na ręce.Wrócił do kuchni,pozbierał ich rzeczy i wyszedł z nią na dwór [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki