[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nic.To było możliwe, ponieważ to on doprowadził jądo tego swoim uzależnieniem.Swoim brakiem em-patii wobec jej cierpienia, tym, że odwrócił się od nieji co wieczór siadał przed komputerem.Wyciągnął rękę i delikatnie przygładził włosyżony, szepcząc znów jej imię, ale i tym razem niedoczekał się żadnej odpowiedzi.Kogo należy obwiniać, kiedy dziecko popełniazbrodnię? Tylko dziecko? Czy może także rodzica?Nie, on nie jest jej rodzicem, ale to nie zmniejsza jegoodpowiedzialności.Ilu spraw wysłuchał w swojejkarierze? Ilu usprawiedliwień? Potrafił wyważyćracje obu stron w każdym przypadku.Nawet, a zwłaszcza, w tym.Całe życie poświęcił wymiarowi sprawiedliwości.Ijeśli teraz miano by uczynić zadość sprawied-liwości, to jego należałoby ukarać.Tutaj, teraz, jestsędzią w ich sprawie, i chociaż niewątpliwie Kirapopełniła najbardziej ohydną zbrodnię, to on był jejprzyczyną.Nigdy nie naprawi krzywd, jakie wyrządził tejnieszczęsnej kobiecie, ale może zapłacić za to tak, jakna to zasłużył.Poczuł łzy pod powiekami, lecz starał się jepowstrzymać.Co to teraz pomoże?- Kira, kochanie, słyszysz mnie?303 Nic.- Kira, proszę.- Jego głos prawie się załamywał.W końcu odwróciła głowę i spojrzała na niego jakprzez mgłę, zamroczona lekami.- Jesteś w szpitalu, ale wyjdziesz z tego.Słyszyszmnie?Na pewno go słyszała.Na pewno rozumiała, cochciał jej powiedzieć.- Kira, słyszysz mnie, prawda?Przytaknęła.- Nie martw się.Nigdy nikomu nie powiem.Zabardzo cię kocham.Przepraszam, tak bardzo cięprzepraszam.Nic z tego, co zrobiłaś, nigdy niewyjdzie na jaw.To ja to zrobiłem, prawda? To mojawina.Ty tylko odreagowałaś.Nie powinnaś zostaćukarana za to, że odreagowałaś.Otworzyła szerzej oczy, jakby się przestraszyła.Miała zapadnięte policzki.Bez ciemnoczerwonejszminki, jej znaku firmowego, jej wargi wyglądały nacienkie i wysuszone.- Nie możesz.- zaczęła słabym głosem.Pochylił się niezręcznie, bo kajdanki ograniczałymu swobodę ruchów, i pocałował ją w czoło.- Musisz wydobrzeć.A kiedy wrócisz do domu,pamiętaj, zniszcz wszystkie dowody na piśmie,wszystko, co masz w swoim komputerze, wszystkiemożliwe ślady.Musisz się upewnić, że nie zostanienic, co by cię wiązało z tym w jakikolwiek sposób.Oni nie przyjdą po ciebie.Nie będą mieli powodu.Ale ty musisz pozbyć się najmniejszego śladu.Ro-zumiesz?Kira otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale z jejgardła wydobył się tylko szloch.304 ROZDZIAA SZEZDZIESITY CZWARTYO czwartej trzydzieści, zamiast iść na swoje ulu-bione zajęcia plastyczne, Amanda wyszła wcześniejze szkoły i wsiadła do autobusu na Piątej Alei.Nikogo nie obchodzi, że opuściła lekcję.Do diabła,nikogo tak naprawdę nie obchodzi, co opuszcza.Byław ostatniej klasie i już złożyła papiery do college'u.Ostatni semestr to tylko formalność.W autobusie denerwowała się i dwa razy o maływłos nie wysiadła.A jeśli doktor Snow złamieobietnicę i powiadomi jej rodziców? Jeśli pójdzie dodyrektorki szkoły? Jeśli to zniweczy jej szanse nadostanie się do college'u, o którym marzyła? Czypsycholog szkolny napisze o wszystkim do Browni Cornell?Niczego nie można wykluczyć.Nie sposób niczego przewidzieć.A zatem najpierw każe doktor Snow obiecać, żezachowa to w tajemnicy.Ale czy można jej ufać?Tego też nie wiedziała.Timothy twierdził, że w ciąguminionych paru miesięcy niektórzy z chłopców opo-wiadali doktor Snow naprawdę obleśne historie,a ona nikomu się nie wygadała.Powinna była najpierw zadzwonić, a nie nacho-dzić ją bez zapowiedzi.Ale nie chciała, żeby doktorSnow wypytywała ją przez telefon.W końcu autobus zatrzymał się na SześćdziesiątejPiątej Ulicy.Amanda szybkim krokiem przemieściłasię z Piątej na Madison, a potem szła dalej prze-cznicą, aż znalazła bramę z kutego żelaza i małąplakietkę z brązu z nazwą Instytut Butterfielda.305 Nacisnęła klamkę, ale drzwi nie ustąpiły.Zobaczyła dzwonek i przycisnęła go.Co ona powie, kiedy ktoś zapytają, kim jest? Czyma podać prawdziwe nazwisko? A może tylko imię?Czy Doktor Snow zorientuje się, o kogo chodzi, jeślipoda tylko imię?Zaczęła ją ogarniać panika.Potem usłyszała klik-nięcie i kobiecy głos spytał ją, jak się nazywa.- Amanda.Przyszłam do doktor Snow.- Proszę wejść.Znalazłszy się wewnątrz, Amanda potoczyławzrokiem po wysokim suficie i na moment zatrzyma-ła spojrzenie na kryształowym żyrandolu, który rzu-cał miękkie światło na brzoskwiniowe ściany i brązo-we skórzane fotele.Zaskoczona, szukała czegoś, cowskazywałoby, że trafiła do poradni zaburzeń sek-sualnych.Ale chyba dobrze trafiła, prawda?- W czym mogę pomóc?Amanda podeszła do recepcjonistki, tak mocnościskając pasek plecaka, że wbijał jej się w skórę.- Chciałabym się zobaczyć z doktor Snow.- Nie widzę, żeby była pani zapisana.Amanda pokręciła głową.- Nie zapisywałam się.- Doktor Snow nie ma dziś w pracy.Miaławypadek.Amanda w zasadzie nie usłyszała niczego więcejpo słowach:  nie ma dziś w pracy.Tak wiele kosz-towała ją decyzja, by tu przyjść.Nie wiedziała, czyjeszcze kiedyś zdobędzie się na to.Pod powiekamipoczuła piekące łzy.Cholera, nie będzie się mazaćprzed tą wyszykowaną laską.306 - Doktor będzie w czwartek.Zapisać panią?Może po prostu powinna zostawić swoją cholernąpłytę i poprosić o przekazanie jej doktor Snow.Alejeśli ta laska ją obejrzy? Jeżeli się domyśli?- Na kiedy?- Ma wolną godzinę o piątej trzydzieści.Pasujepani?Amanda szybko kiwnęła głową.Tak.Ale czy ona naprawdę może czekać? Czy należa-łoby coś powiedzieć? Bała się - bała się dać sobieszansę, żeby powiedzieć nie, żeby stchórzyć, żebywszystko schrzanić.Już i tak zbyt często to robiła.Musi dostarczyć tę płytę doktor Snow.Doktor Snowbędzie wiedziała, co zrobić.Musi jej to przekazać.Już dość osób zmarło.Nic nie wydarzy się doczwartku.Nic się nie wydarzy.Amanda zadrżała.- Wszystko w porządku? - spytała blondynka.- Niezupełnie - odparła Amanda, ale zanim dzie-wczyna z recepcji zadała jej kolejne pytanie, wybiegła.307 ROZDZIAA SZEZDZIESITY PITYPóznym popołudniem opuściłam dom Niny i poje-chałam taksówką do siebie.Wszystko przychodziłomi z niejakim trudem.I wszystko mnie męczyło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki