[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy Limbianin niezdarnie usiadł, a żołnierz odszedł, Nenechajko zapytał głosem sztucznieopanowanym: Zwolniła was Ziemia Ponestrzańska od obowiązku zbrojnego, panie nadwójcie? Zwolniła, łaskawy panie atamanie, zwolniła. wyszeptał trwożnie Treboniuprzeszeleszczając z limbianska dzwięki mowy malwiańskiej. A jak myślicie, panie wójcie, dlaczegóż to zwolniło was Ponestrze od narażania życia wboju? Pewnie dlatego, wielmożny panie atamanie, żeśmy nie z waszego, słowomownegoludu. Bardzo nie po pełni rzecz ujęliście, panie wójcie  szyderczo dwoił sotnik swemurozmówcy. Ta jest przyczyna ulgi waszej, że odkąd Bołkan doszedł do Pyrutu, a to już ze stolat będzie, Ponestrze nieustanną wojnę musi z nim toczyć, jako że nawet pobity, każdego rokurozejmy łamie, do czego wojsko z samych pobratymców waszych zapyruckich złożonenajczęściej bywa używane.Nie chcieliśmy więc, żebyście w obronie ziemi słowomownejprzeciwko braciom swoim wiecznie bić się musieli.  Wielka to jest łaska Ziemi Ponestrzańskiej i my ją doceniamy  mówił nadal szeptemsiwy Limbianin i nadal dygotał ze strachu. Doceniacie?  kpiąco powtórzył sotnik i z hamowaną wściekłością zadał następnepytanie:  A czy na ciężki podatek powinność wojskową wam zamieniono? Niech Bóg broni, bym coś podobnego mógł powiedzieć.Sami się dziwimy, że takniewiele ściąga Koniuszyna z naszych wiosek. Więc ciężko wam nie było i nie jest?  jadowicie upewniał się Nenechajko. Wielmożny panie atamanie, i za pana atamana Lonowego, i dawniej, jak pamięć sięga,zawsze dobrze nam się żyło i tak jest do dziś, bo nie tylko dobra dla nas władza z Koniuszyny,ale i od ludu słowomownego żadnej nie doznajemy niechęci.Sotnik podniósł głos: Skoro tak, to czemuż wy, do tysiąca piorunów prostych i drzewiastych, bandę wrogów iszkodników w terazniejszym wojennym czasie do wiosek swoich wpuściliście z Bołkanu, iczemu prawie cztery dziesiątki synów swoich pozwoliliście nająć do zdradzieckiej roboty?!Czy o bractwie parszywym, przez młodych waszych dla pomocy Bołkanowi i szkodzeniaPonestrzu zawiązanym, nic wam nie było wiadomo?!Dwie skąpe łzy spłynęły z ciemnych, starczo przyszarzałych oczu wójta wioseklimbiańskich.Ciężko wciągał w płuca upalne, przedwieczorne powietrze, opanował drżenie iodpowiedział spokojniej i głośniej niż poprzednio: Miarkowaliśmy coś, panie atamanie, i nawet wójt Hołdy własnego syna kazał strażywioskowej nahajami prać, dopóki ten nie powie, co za spisek młodzi wymyślili, ale pierwejbity przytomność postradał, nim co powiedział.Zaś przeklęta ta Karawana rozum nam odjęłaprzez to, że śpiewali bardzo pięknie po naszemu, a ksiądz, co z nimi był, omętniającą truciznęzręcznie w dusze sączył, tak że wtedy dopiero zaczęliśmy rzecz całą rozumem ogarniać, jakmłokosy z domów pouciekali nie wiadomo dokąd, i domysły poszły, że to za namową tych zKarawany.Nic żeśmy jednak uczynić nie zdążyli, bo wtedy właśnie wkroczył do nas młodypan ataman z Poboża i bez zwłoki tych przeklętych gości zza Pyrutu uwięził.Tyle mogę, paniesotniku, o sprawie tej powiedzieć. Nie rozsądzam, panie wójcie, bo mi to teraz niepotrzebne, ile prawdy w słowach twoich,a ile zatajenia.Myślę jednak, że za dobra dla was Ziemia Ponestrzańska.Jakbyście odrobinęstrachu przed Koniuszyną poczuli, tobyście w mig pojęli, co też to za goście zza Pyrutu do waszawitali.Was by za rzekę przepędzić, pod rajcami bołkańskimi by wam pożyć!Z oczu Mirona Treboniu znów spłynęły wątłe, starcze łzy ginąc w białej brodzie.Wyprostował zgarbione plecy, podniósł po raz pierwszy spojrzenie na twarz sotnika ipowiedział z godnością: Każ mnie stracić, panie atamanie nakazny, skoro wina nasza tak wielka, ale odrzuć odsiebie myśl o wypędzaniu wiosek naszych do Bołkanu.My grzech nasz, z głupoty zrodzony,chcemy odpokutować, niechby i najciężej, ale pierwej kamienie do szyj sobie pouwiązujemy iw Pyrucie się potopimy, niż pod władzę rajców pójdziemy.Serce głupie pociąga czasem kuswoim po tamtej stronie, ale rozum jasno powiada, że tam jedna niewola i nędza.Patrzę ja,panie atamanie, na pieniacz czerwony za twoim pasem i pojmuję, żeś tu teraz panem życianaszego, lecz i ty, panie sotniku, pojąć zechciej, że co innego rozumu i wiedzy niedostatek umłokosów, a co innego ludu naszego nastawienie do sprawy najgłówniejszej.Nieupilnowaliśmy młodych, przyspaliśmy, i jeszcze do tego pieśń w mowie ojczystej myślenienam na chwilę odebrała nie pozwalając rozeznać się od razu w prawdziwym celu podstępnejKarawany, ale przecież zaczęła nam już mgła z oczu opadać, i jakby nas pan sotnik Matoczynanie wyręczył, to za dzień-dwa sami byśmy szkodników w powrozy powiązali.Nie było bowiem, panie atamanie, i nie ma u nas ani zamiaru, ani myśli o zdradzie i poddaniu sięBołkanowi, do czego pełna utrata rozumu byłaby konieczna.Zechciej, panie sotniku, bezgniewu na to wszystko spojrzeć, to ujrzysz winę naszą jako umysłów czasowe przyćmienie iniedopełnienie powinności, co ze zdradą zbiorową, jaką zdajesz się nam przypisywać, nic niema wspólnego.Nenechajko zmieszał się odrobinę przemową starego Limbianina.Myślał dość długo, nimodezwał się ponownie, już życzliwiej: Niepotrzebnie, panie Treboniu, słowa moje w złości powiedziane za grozbę wziąłeś.Nikt was za Pyrut wypędzać nie będzie, bo obce nam i wstrętne obyczaje cesarskie irajcowskie, żeby zbiorowo wolnych ludzi z ich praojcowizny na inne miejsce przeganiać.Zapamiętać jednak musicie rzecz prostą, że póki bołkańska respublika mocna, póty granica znią na Pyrucie będzie stać, a nie w szczerym polu, i tymże samym wasze wioski zostaną podwładzą ponestrzańską, która za zwyczajną zdradę uzna wszelki wasz na korzyść Bołkanupostępek.Ale też i wiedzieć powinniście, że podług praw i obyczajów malwiańskich brat zabrata nie odpowiada, przeto nawet za zdradę karać będziemy winnych poimiennie, i nikogowięcej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki