[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomyślał: niech król ma, czegopragnie.To był wielki dar mgły.Narkotyk dawał palącym to, czego najbardziej pragnęli,czego najbardziej potrzebowali, by dalej żyć.Leodan nigdy go nie zażywał przed śmierciąAleery, lecz podczas żałoby odkrył ową substancję, którą tak wiele milionów jego poddanych znało aż nazbyt dobrze.Niewolnicy z kopalni Kidnabanu, rodzice dzieci wyznaczonych doKontyngentu, masy rojące się w slumsach Alesji, kupcy nieustannie unoszący się na morskichprądach, żołnierze stacjonujący długie lata z dala od domu, robotnicy wykonujący wyuczonezawody od dzieciństwa aż do końca życia: wszyscy oni uciekali się do wytchnienia odniekończącej się tortury życia, jakie dawał im narkotyk.Ich król nie różnił się od nich.Znajdując się pod wpływem narkotyku, Leodan spędzał czas w wyjątkowy sposób ze swoją zmarłą żoną.Czekała na niego tuż za ścianą świadomości.Kiedy przez niąprzenikał, żona witała go ze współczuciem i potępieniem w oczach, z miłością dla niego, leczbez zrozumienia dla jego nałogu.Po tych kilku pierwszych chwilach brała go za rękę,całkowicie go akceptowała i spacerowała z nim poprzez piękno ich zalotów.Gładkoprześlizgiwali się przez wspaniałe chwile wspólnego życia jako mąż i żona, jako młodzirodzice przy każdym dziecku, na jakie pozwalał im Dawca, przez sprawy wielkie, drobne iintymne.Leodan kiedyś powiedział, że te drobne często go zaskakiwały.Chwile, kiedypatrzył na nią w pewnym świetle, kiedy pamiętał szczegóły jej rysów, specyficzne cechy jejtwarzy, głosu czy zachowania.Jak mógł ją kochać tak głęboko, a mimo to tyle zapomnieć ztego, kim była? To tych szczegółów wciąż poszukiwał król za ścianą mgły.Aleeraoprowadzała go po wszystkim, co w ich wspólnie spędzonym czasie było cudowne.Wszystkow jeden wieczór.%7łycie, pomyślał Thaddeus, musi być w porównaniu z takim szczęściem ledwieodczuwalną karą.Lecz potem pomyślał o dzieciach.Leodan miał przynajmniej dzieci, któreodebrano Thaddeusowi.Przynajmniej nie musiał żyć, wiedząc, że jego miłość zmarła zpowodu zdrady.Po śmierci Dorling Thaddeusa pytano tysiące razy, dlaczego nie ożenił siępowtórnie i nie spłodził kolejnych dzieci.Zawsze wzruszał wtedy ramionami i udzielałwymijających, kłamliwych odpowiedzi  a mianowicie, że boi się stać przyczyną kolejnychśmierci.Może cały czas wiedział, że jego bliscy zostali zabici po to, by stłumić jego ambicje.Ach! Thaddeus wściekle dzgnął płonące polana, zły, że nie potrafi zapanować nadmyślami.Były niczym głodny wąż skręcający mu się w głowie, który czasami sprawiałwrażenie, że zjada własny ogon.Thaddeus odłożył pogrzebacz na miejsce i jeszcze razspojrzał na notatkę króla, na nabazgrane słowa, falujące zdania, które ledwie przypominałypismo Leodana.Gdyby ten dokument znalazł ktoś inny, nikt by mu nie uwierzył, żesporządził go Leodan Akaran.Niewielu zrozumiałoby jego rozkaz.Tylko on i królrozmawiali o planie, do którego się odnosił.Jakie to dziwne, że coś, co luzno omawiali przedkilku laty  Thaddeus sączył wino, a król był otumaniony mgłą  teraz stawało sięrzeczywistością.I tak nie było to przeznaczone dla cudzych oczu, a wyłącznie dla niego.Król powierzał mu swoją największą troskę.Jakie to dziwne, że nie ma pojęcia, kto jestnajwiększym zdrajcą.Notatka, na którą zerknął po raz ostatni, brzmiała następująco:  Jeśli dojdzie do tego,że będziesz musiał to uczynić, roześlij je na cztery wiatry.Roześlij je na cztery wiatry, tak,jak o tym rozmawialiśmy, mój przyjacielu".Przeczytawszy te słowa jeszcze raz, wypuścił kartkę z palców prosto w ogień.Wylądowała na jego skraju i przez chwilę Thaddeus myślał, że będzie musiał ją szturchnąćpogrzebaczem.Lecz wtedy zapaliła się, rozbłysła jasnym płomieniem, zwinęła i poczerniała.Zniknęła.Odwrócił się od ognia, obszedł biurko, niepewny, co ma robić dalej.Pomyślał, żechyba najlepiej sprosta zadaniu, jeśli będzie wyglądał jak kanclerz wypełniający sweobowiązki.Wtedy ujrzał kopertę.Pojedynczy biały kwadrat leżał na środku wypolerowanego drewnianego blatuolbrzymiego biurka.Nie powinno go tam być.Listu nie było w poprzedniej poczcie, a jeślibył przeznaczony dla niego osobiście, zostałby dostarczony wprost do jego rąk.Poprzedniobyło mu zimno, lecz teraz poczuł się, jakby był zrobiony z lodu.Nie dotknął koperty, usiadłtylko sztywno na krześle.Skóra początkowo zatrzeszczała pod jego ciężarem, lecz potem musię poddała, jak przez te wszystkie liczne lata.Złamał pieczęć paznokciem i przeczytał wiadomość. Król nie żyje.Nie miałeś w tym żadnego udziału.Uznanie należy się wyłączniemojemu bratu.Jeśli jesteś mądry, nie odczujesz ani winy, ani radości.Lecz teraz, Thaddeusie,powinieneś pomyśleć o swojej przyszłości.Zwróć uwagę ku dzieciom.Chcę je, i to żywe.Oddaj mi je, a wraz z zemstą otrzymasz bogactwa.Obiecuję ci to".Zatrzymał się na podpisiei wpatrywał się w niego, jakby to nie było imię, tylko słowo, którego znaczenia zapomniał.Podpis brzmiał  Hanish z Meinów".Na korytarzu rozległ się jakiś hałas.Thaddeus przycisnął list do uda.Przeszły dwierozgadane kobiety; było je widać przez ułamek sekundy w szparze w drzwiach.A potemzniknęły.Thaddeus ścisnął rogi kartki i siedział, trzymając ją na kolanach.Trwał tak przez jakiś czas, wracając pamięcią do odległych wspomnień, chwilowooderwany od sprzecznych żądań wysuwanych pod jego adresem.Potem jednak poczuł ruchpowietrza, oznaczający, że otworzyły się drzwi komnaty króla.Nie mógł dłużej zwlekać.Wstał, zaniósł drugą notatkę do kominka i ją też upuścił w płomienie.Odwrócił się, byjeszcze raz udać się do starego przyjaciela.Zaniesie mu jego fajkę i się z nim pożegna, apotem zadecyduje o losie dzieci Akaranów. ROZDZIAA 20Kilka ptaków pocztowych krótkoskrzydłej północnej odmiany przemierzało Mein, lecąc zCathgergen krótkimi etapami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki