[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pan kapral to macierz miłująca i życzliwa.- Panie Boże - zawołał jednoroczny ochotnik składając ręce jak do modlitwy -napełnij serca nasze miłością dla wszelkiego kapralstwa, abyśmy na niespoglądali bez obrzydzenia.I niechaj panuje pokój w tej dziurze aresztanckiej naszynach!Kapral zaczerwienił się i krzyknął:- Wypraszam sobie wszelkie uwagi, panie jednoroczny! Zrozumiano?- Pan kapral przecie niczemu nie winien - mówił dalej tonem pojednawczymjednoroczny ochotnik.- Są przecie na świecie takie stworzenia, którym przyrodaodmówiła wszelkiej inteligencji.Przecież słyszał pan już niejedno opowiadanie ogłupocie ludzkiej.Dla pana byłoby lepiej, gdyby pan się urodził jako inny214 gatunek ssaka i nie nosił tej głupiej nazwy człowieka, i jeszcze do tego kaprala.Jest pan w błędzie, jeśli pan sobie wyobraża, że jest stworzeniemnajdoskonalszym i najbardziej rozwiniętym.Jak panu odprują gwiazdki, tobędzie pan zerem, masowo rozstrzeliwanym po wszystkich rowach strzeleckich iwszystkich frontach, i co najważniejsze, nikt się tym nie przejmie.Jeśli przyszyjąpanu jeszcze jedną gwiazdkę i zrobią z pana stworzenie, które nazywa sięfenrych, to i tak jeszcze nie wszystko będzie jasne.Duchowy horyzont pańskizacieśni się jeszcze bardziej, a gdy na jednym z pobojowisk złożysz pan swojegnaty, skarlałe pod względem kulturalnym, to w całej Europie nikt panaopłakiwać nie będzie.- Każę pana zamknąć! - wrzasnął zrozpaczony kapral.Jednoroczny ochotnikroześmiał się:- Pan przypuszcza, jak mi się zdaje, że można kazać mnie aresztować za to, żewymyślałem panu.Oczywiście kłamałby pan, ponieważ pański rozwój duchowy wogóle niedostępny jest dla jakichkolwiek obrazliwych słów, a prócz tego założę sięz panem, o co pan chce, że z całej naszej rozmowy nie zapamiętał pan zgoła nic.Gdybym powiedział panu, że pan jest embrion, to zapomni pan o tym nie tylkoprzed przybyciem naszego pociągu na najbliższą stację, ale przed mignięciemnajbliższego słupa telegraficznego.Pan jest zamarłym zwojem mózgowym.Wogóle nie mogę sobie wyobrazić, aby pan zdołał jako tako zwięzle powtórzyć to, cotu mówiłem.Poza tym może pan zapytać kogokolwiek z obecnych, czy w słowachmoich była jakaś najdrobniejsza obraza czy też przytyk do pańskiego horyzontuumysłowego.- Oczywiście - potwierdził Szwejk - nikt nie rzekł tu panu ani jednego słowa,które mógłby pan sobie niewłaściwie tłumaczyć.Zawsze jest w tym coś dziwnego,gdy ktoś czuje się obrażony.Pewnego razu siedziałem w nocnej kawiarni  Tuneli prowadziliśmy żywą rozmowę o orangutangach.Siedział tam jakiś marynarz izaczał wywodzić, że takiego orangutanga trudno odróżnić od niejednegobrodatego obywatela, ponieważ i ta małpa też ma pysk zarośnięty kudłamijak. Jak, powiada, na przykład tamten pan przy trzecim stoliku. Obejrzeliśmysię na brodatego pana, a ten pan wstał, podszedł do marynarza i dał mu w pysk, aznowuż tamten rozwalił mu głowę butelką od piwa.Brodaty pan zwalił się napodłogę, a z marynarzem pożegnaliśmy się, bo zaraz poszedł sobie widząc, że gośćleży jak zabity.Potem zabraliśmy się do cucenia tego pana, ale nie powinniśmybyli czynić tego, gdyż natychmiast po ocuceniu wezwał policję, a policjaodprowadziła nas Bogu ducha winnych do komisariatu.I ciągle powtarzał wkółko, że traktowaliśmy go jako orangutanga i że o niczym nie mówiliśmy, tylko onim.Uparł się i nie chciał słuchać żadnych wyjaśnień.My mu powiadamy, że niejest orangutangiem, a on powiada, że jest, bo słyszał dobrze.Więc prosiliśmypana komisarza, żeby mu tę rzecz wytłumaczył.Pan komisarz tłumaczył mubardzo grzecznie, co i jak, ale i to na nic się nie zdało.Powiedział panukomisarzowi, że się na tych rzeczach nie zna, że widocznie zwąchał się z nami.Więc pan komisarz kazał go wsadzić do ula, żeby otrzezwiał, a my nie mogliśmyjuż wrócić do  Tunelu , ponieważ nas także wsadzili za kratę.Widzi pan sam,panie kapral, co może wyniknąć z marnego nieporozumienia, które nawetgadania niewarte.W Okrouhlicach był znowuż jeden obywatel, który obraził się,215 gdy ktoś w Niemieckim Brodzie powiedział na niego  tygrysowata gadzino.Dużo jest takich słów, za które kary nie ma.Na przykład, gdybym rzekł, że panjest magnolia, czy mógłby się pan o to gniewać.Kapral ryknął.Nie tyle ryknął, co zawył.Gniew, wściekłość, rozpacz,wszystko to złączyło się w jeden potężny ton, rozbrzmiewający przyakompaniamencie chrapania i poświstywania śpiącego oberfeldkurata.Po tym wybuchu kapral popadł w depresję.Usiadł na ławce, a jego wodnisteoczy, pozbawione wszelkiego wyrazu, zapatrzyły się na dalekie lasy i góry.- Panie kapralu - rzekł jednoroczny ochotnik - gdy obserwuję pana,zapatrzonego na wysokie góry i szumiące gaje, przypomina mi się postaćDantego.Takie samo oblicze poety, męża o sercu delikatnym i duchu subtelnym,wrażliwym na wszystko, co piękne i wzniosłe.Proszę pana, niech pan się nierusza! Tak panu w tej zadumie do twarzy.Z jakimże uduchowieniemwytrzeszcza pan oczy na krajobraz unikając wszelkiej pozy i afektacji.Jestempewien, iż myśli pan o tym, jak pięknie będzie tu na wiosnę, gdy zamiast pustkidzisiejszej zazielenieją i rozkwiecą się kobierce łąk rozległych.- Po których to kobiercach płynie szemrzący strumyczek - wtrącił Szwejk.- Izdaje mi się, że nad tym strumyczkiem siedzi pan kapral, ślini ołówek i piszewierszyki do  Małego Czytelnika.Kapral stał zobojętniały na wszystko, a tymczasem jednoroczny ochotnikdowodził z całą pewnością, że widział głowę kaprala wśród wystawionych pracpewnego rzezbiarza.- Przepraszam pana kaprala, czy nie pozował pan rzezbiarzowi Sztursowi?Kapral spojrzał na jednorocznego ochotnika ze smutkiem i odpowiedział:- Nie.Jednoroczny ochotnik zamilkł i wyciągnął się na ławce.Szeregowcy eskorty grali w karty ze Szwejkiem, zrozpaczony kapralkibicował i nawet pozwolił sobie zaznaczyć, że Szwejk popełnił błąd wychodząc wasa winnego.Nie należało przebijać, a siódemka wzięłaby ostatnią lewę.- Dawniej po szynkach bywały takie ładne napisy przeciw kibicom - mówiłSzwejk.- Zapamiętałem sobie taki jeden napis. Stul, kibicu, paszczę, bo ci w niąnaszczę.Pociąg wojskowy wjeżdżał na stację, na której inspekcja wojskowa miałaprzeglądać wagony.Pociąg zatrzymał się.- Naturalnie - rzekł nieubłagany jednoroczny ochotnik, wymowniespoglądając na kaprala - inspekcja depcze nam po piętach.Do wagonu istotnie wkroczyła inspekcja.Dowódcą pociągu wojskowego był oficer rezerwy doktor Mraz, wyznaczonyprzez sztab.Do takich głupich czynności wyznaczano zawsze oficerów rezerwy.DoktorMraz zgłupiał z tego wszystkiego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki