[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Osobiście sprawdziłem.To na pewno tam.Matt zrobił tej kobiecie całą serię zdjęć. - Czy ktoś ją kiedyś widział? - zapytał Wallace.Wszyscy pokręcili głowami.- Matt nie miał dziewczyny - poderwał się pryszczaty żółtodziób.Był najmłodszymczłonkiem stowarzyszenia i bardzo chciał się wykazać.- Skoro poznał ostatnio tę kobietę izrobił jej tyle zdjęć w okolicy, w której podobno znajduje się obóz Trubadurów, ona musi miećjakiś związek z zespołem.- Czy na jakimś innym ujęciu jest zbliżenie twarzy? -chciał wiedzieć Wallace.- To jest najlepsze.Patrzyła prosto w obiektyw.Moim zdaniem trzeba ją odszukać iwydobyć z niej kilka odpowiedzi.- Może należałoby zbadać to nieco dokładniej - stwierdził Wallace.- Jeśli dziewczyna coświe, nie powinno być trudno z niej to wyciągnąć.Znajdzcie ją i sprowadzcie tutaj, do bazy, naprzesłuchanie.Cullen Tucker poruszył się niespokojnie.- A jeśli ona nic nie wie? Może Matt uznał, że jest fotogeniczna i tyle? Jeśli przywieziecieją tutaj i zobaczy nas wszystkich, dowie się, kogo poszukujemy, będziemy narażeni nadekonspirację.Wallace wzruszył obojętnie ramionami.- Czasem trzeba ponieść niewielkie ofiary.Z wielką przykrością pozbędziemy się młodejdamy, żeby nas nie wydała.Cullen rozejrzał się po sali.Jeśli sprzeciwi się głośno, czy ktoś do niego dołączy? Jednakwszystkie twarze były kamienne, bez wyrazu - twarze ślepych wykonawców.Przezornośćkazała trzymać język za zębami.- Masz jakiś problem? - warknął Brady.Jego zimne oczy zapłonęły nagle żądzą krwi.Cullen wzruszył ramionami.- Nie większy niż reszta - grał na zwłokę.- Nie musi mi się podobać wszystko, co jestkonieczne.Rozejrzę się za nią podczas następnego koncertu Trubadurów.Występują w pół-nocnej Kalifornii.Na pewno już tam jadą.Nietrudno będzie ją wypatrzeć, ale na wszelkiwypadek poślijcie też kogoś do parku.Może to miejscowa albo mieszkała na kempingu.Straż-nicy mogli ją widzieć.Brady Grand milczał przez chwilę; musiał opanować rozdrażnienie.Kiwnął głową.- Wez ze sobą Murraya.We dwóch będziecie bezpieczniejsi.- Wskazał pryszczategomłodzika.Wiedział, że młody się chce wykazać i na pewno będzie szukał zwady.- Zawsze pracuję sam.Wiesz dobrze - zaprotestował Cullen.- Jeśli będzie nas dwóch,prędzej zwrócimy uwagę ochroniarza.Nie możemy o nim zapominać.Założę się, że to onzałatwił nasz oddział. - Może - odezwał się Wallace - ale moim zdaniem to raczej Savage.Pojawił się akurat wporę.Wątpię, czy ochroniarz Desari stanowi dla nas zagrożenie - o ile, oczywiście, sam nie jestjednym z nich.Cullen przełknął ripostę.I tak by nic nie wskórał.W ciągu ostatnich lat Brady Grand stałsię równie fanatyczny, jak William Wallace.Obaj nie rozstawali się z bronią i wspólniewyszkolili małą armię.Najwyrazniej sądzili, że walczą na jakiejś wojnie.Cullen uważał poprostu, że jeśli na świecie istnieje istota tak zła jak wampir, trzeba ją zniszczyć.Kilka lat temuw San Francisco, gdzie wtedy mieszkał, grasował seryjny morderca.A właściwie - nie był towcale seryjny morderca.To monstrum zabiło narzeczoną Cullena na jego oczach: wyssało z niejcałą krew, śmiejąc mu się w twarz.Policja nie dała Cul-lenowi wiary.Nikt mu nie wierzył.Pókinie znalazł go Brady Grand.Ale dzisiaj Cullen nie był pewien, czy krwiożerczy Grand iWallace różnią się tak bardzo od wampirów.Zerknął jeszcze raz na zdjęcie roześmianej rudowłosej dziewczyny.Była piękna:promienny, ciepły uśmiech, twarz pełna współczucia, słodka niewinność w ruchach.W tymszczupłym ciele, pod bogactwem rudych włosów zobaczył człowieka, który na pewno jest sporowart.Zobaczył kobietę pełną naturalnej dobroci - taką jak jego narzeczona.Westchnął ischował fotografię do kieszeni.Zadziwiające, że inni nie widzieli niewinności w jej twarzy.Nie miała nic wspólnego z wampirami.- Wyjeżdżam od razu - rzucił opryskliwie.- Zgłoszę się, jeśli natrafię na jakieś tropy, więcniech ktoś odbiera telefony.Brady spojrzał na niego z dziwnym wyrazem oczu.Bardzo powoli skinął głową iodprowadził Tuckera do drzwi zimnym, wężowym spojrzeniem.Cullen wciągnął głęboko wpłuca świeże, rześkie powietrze nocy.Miał nadzieję, że wiatr zetrze z niego odór fanatyzmu.Dołączył do stowarzyszenia, ponieważ uważał, że powinien pomścić ohydną śmierćnarzeczonej.Teraz nie potrzebował ich już tak bardzo.Chciał się uwolnić od gniewu inienawiści i zacząć życie od nowa.Zdawało mu się, że zdjęcie wypala dziurę w portfelu.Najmądrzej byłoby teraz zniknąć.Ukryćsię.Niestety, znał Grady'ego Branda.Ten człowiek lubił zabijać.Stowarzyszenie było dla niegoidealnym miejscem: polowanie na wampiry usprawiedliwiało jego psychotyczne napady.Nawetwojsko się go pozbyło, wyleciał za powtarzające się brutalne ataki na rekrutów i cywilów.W jegopapierach opisano dwa wypadki - dwie tajemnicze śmierci.Brand był podejrzewany ozamordowanie tych ludzi, ale niczego mu nie udowodniono.Cullen wiedział to wszystko odprzyjaciela, który miał dostęp do wojskowej dokumentacji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki