[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oryński schował e-papierosa do kieszeni i przysiadł na masce. Co jest?  zapytał handlarz, skinąwszy na niego. Jestem za Tatara  oznajmił lakonicznie Kordian.Uznał, że oszczędność w słowach będzie najlepszątaktyką.Rozmówca był ubrany w ortalionowy dres, miał na sobie wiatrówkę i przetartą czapkę z daszkiem.Rozbiegany wzrok świadczył o tym, że czymś się wspomagał  nie alkoholem, bo Oryński nie czułznajomej woni. Coś ty za jeden?  zapytał przemytnik, taksując go wzrokiem.Młody prawnik nie miał czasu na przebranie.Zrzucił wprawdzie marynarkę, ale dobre buty, nowejeansy i wsadzona w nie koszula sprawiały, że nieco się wyróżniał.Uznał, że może to być zarówno atut,jak i gwózdz do trumny.Musiał zaryzykować. Zordon  powiedział. Co, kurwa? Jak ten z Power Rangers? Mhm  mruknął niechętnie Oryński, rozglądając się. Wiesz, jak jest. Nie wiem. Mam na imię Kordian  odparł aplikant i wzruszył ramionami. Ktoś kiedyś rzucił hasło, że Kordon, Zordon, jeden pies , i przylgnęło jak gówno do ogona. Aha.Tym kimś była oczywiście Chyłka, ale Oryński nie miał zamiaru wchodzić w szczegóły. Spoko, czaję  powiedział handlarz. Ja też miałem taki syf.Kordian skinął głową. Kielecki  przedstawił się, podając mu rękę. Jak się przyjebali do nazwiska, przez jakiś czas byłemScyzoryk.Kiepska sprawa. Dosyć  odparł Oryński. Nielegal przystanią rapu, nie wielka wytwórnia.  Co? Nic, po prostu. Co ty mi tu, z jakimś hip-hopolo wyjeżdżasz? Parafrazowałem tylko. zaczął Kordian i machnął ręką. Zresztą nieważne.Kielecki spojrzał na niego nieprzychylnie.Najwyrazniej przypominanie mu o złotych latach JedenOsiem L, Owala, Mezo i Ascetoholix nie było najlepszym pomysłem.Kordian prychnął pod nosem, chcącrozładować sytuację. Kręcę bekę  powiedział, a potem rozejrzał się i spoważniał. I przejdzmy do rzeczy.Tatar twierdzi,że są braki w dostawie. Ta? Mówi, że paczki się nie zgadzają. Niech gada ze swoim skupczykiem.Ja przekazuję wszystko, jak leci.Oryński poczuł się nieco pewniej, wchodząc w swoją rolę. I gdzie on w ogóle jest?  zapytał handlarz. Musiał się skitrać. To wiem.Ale po kiego chuja? Szukają go.Kielecki uśmiechnął się i pokręcił głową.Potem splunął w bok i wyciągnął paczkę bondów.Podsunąłją Kordianowi, ale ten pokręcił głową.Gdyby zobaczył davidoffy, pewnie nie byłoby tak łatwo, alew tym przypadku nie musiał toczyć wewnętrznej walki. Mów, o co chodzi  odezwał się przemytnik. Przerzucił o jeden fant za dużo?  zapytałz papierosem w ustach.Oryński milczał, uznając, że tak będzie najlepiej.Pytanie odbiło się jednak echem w jego umyśle.Poraz pierwszy dotarło do niego, że Sakrat Tatarnikow dysponował kontaktami w światku przemytników.Być może od czasu do czasu trudnił się przerzutem czegoś więcej niż papierosów.To była niepokojąca myśl. Słuchaj. zaczął Kordian. Nie mogę o tym nawijać, okej? No spoko, spoko.Przecież nie cisnę. Muszę sprawdzić, gdzie ginie ten towar. To gadaj ze skupczykiem. Kiedy się tu pojawi?Kielecki wyciągnął komórkę i spojrzał na zegarek.Skrzywił się, obliczając w myśli przybliżony czaspojawienia się pośrednika.Oryński nie orientował się za dobrze w tym procederze, ale wiedział, żeistnieją trzy ogniwa łańcucha.Mrówka, skupczyk i hurtownik.Jego i Chyłkę najbardziej interesował tenostatni, bo to on mógł pomóc Tatarnikowowi zniknąć. Za jakieś dwie godziny będzie  oznajmił Scyzoryk, ponownie taksując Kordiana wzrokiem. Alechcesz sam z nim gadać? Czemu nie? On jest pierdolnięty, człowieku.Czasem ktoś krzywo na niego popatrzy i ma problem. Tu chodzi o towar. No wiem, wiem, ale on ma chody u szefa.Zresztą robi za skupczyka tylko dorywczo, wiesz, o cochodzi.Oryński przypuszczał, że wie.Kiedy Sakrat nagle musiał opuścić pole walki, hurtownik tymczasowoumieścił kogoś na jego miejscu.Z punktu widzenia prawników była to sytuacja idealna.Im bliżej szefabędzie ten człowiek, tym łatwiej będzie im dotrzeć do niego samego. Kiedy ustalali szczegóły przez telefon, jadąc w kierunku granicy, brzmiało to jeszcze nie najgorzej.Teraz, gdy Kordian stał obok rozmówcy w dresie, cały plan przywodził na myśl samobójstwo.Na moment zapadła niewygodna cisza.Nie działała na korzyść Oryńskiego. To mówisz, że kto cię przysłał?  zagaił Kielecki. Tatar. Ale po co miałby to robić? Mówiłem, że brakuje mu w bilansie kilku pozycji. Przecież Tyran sam składa raporty szefowi, jak mógłby coś zwędzić?Kordian zanotował w myśli ksywę pośrednika. Może szef nie sprawdza go tak dokładnie  odparł pod nosem prawnik, wzruszając ramionami. UfaTyranowi, więc nie musi przy każdej dostawie wszystkiego podliczać. No tak  przyznał Scyzoryk i zaciągnął się głęboko. A Tatar trzyma rękę na pulsie, jak zawsze. Dokładnie. Kminię. Rozmówca ostatecznie dał wiarę jego słowom, a Oryński głęboko odetchnął. Nic to dodał Kielecki. Idę dalej rozdzielać.Jakby co, to jestem pod ogrodzeniem. Spoko  odparł rezolutnie Kordian.Potem wsiadł do samochodu i na moment zamknął oczy.Wiedział, że jest tu zdany na siebie  Chyłkawprawdzie zaparkowała kawałek dalej, ale nie widziała, co się dzieje pod przejściem granicznym.Zanim zorientowałaby się, że coś jest nie w porządku, i wezwała policję, Oryńskiemu już kopano bygrób.Spojrzał na zegarek w samochodzie i uznał, że jeśli zamierza wysiedzieć tu dwie godziny, musi sięczymś zająć.W przeciwnym wypadku szybko zmieni zdanie.Obejrzał się przez ramię z nadzieją, że natylnej kanapie zaplątała się jakaś książka lub choćby gazeta.Niczego nie znalazł, więc zostały mu telefoni Internet.Włączył smartfona, a potem wszedł na stronę NSI.Doniesienia medialne z procesu zajmowały czołowemiejsce w witrynie, a oprócz tego nadal relacjonowano poszukiwania Nikoli.W Augustowieorganizowano czuwania, podczas których modlono się o bezpieczny powrót dziewczynki, jednak jakiśksiądz twierdził, że pojawia się na nich coraz mniej osób.Nic dziwnego, uznał Oryński.Nawet policjawiedziała, że szukają teraz zwłok.Chyba że Sakrat Tatarnikow trudnił się czymś więcej niż tylko przemytem papierosów.To zmieniałobypostać rzeczy.Kordian powiódł wzrokiem po mrówkach.%7ładen z tych ludzi nie wyglądał na kryminalistępełną gębą  stanowili raczej grupę przypadkowych osób szukających łatwego zarobku.Godzinę pózniej skończyli porządkowanie swojego asortymentu i ruszyli w kierunku niewielkiegoparkingu za przydrożnymi sklepami.Stało tam kilka TIR-ów, ale Kordian przypuszczał, że kierowcy niebędą specjalnie zainteresowani tym, co dzieje się pod ich nosem.Niektórzy zresztą uczestniczyliw procederze, ładując do kół paczki papierosów.Upychali je zarówno do tych jezdnych, jaki zapasowych.Jakiś czas temu Oryński słyszał o trzech kierowcach, którzy zdołali przeszmuglowaćtrzysta tysięcy papierosów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki