[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szyby dygotały od wiatru, zamknięte drzwi przesuwały się istukały.Kato siedział na łóżku, a Piękny Joe tuż koło niego na krześle.Napodłodze stał przyniesiony przez Joego wielki dzban wina.Były tylko dwieświeczki, jedna na komodzie, druga na parapecie.Płomienie ich migotaływ mocnym przeciągu.Kato miał za sobą zwariowany dzień.Zaczął się od prawie bezsennejnocy.Aóżko było wilgotne, w domu nagle zrobiło się bardzo zimno.Zniłamu się pani Beckett.Rano zastanawiał się, czy powinien pójść i jeszczeraz się z nią zobaczyć, ale zdecydował, że to bez sensu.Zaczął pisać list doBrendana, ale go podarł.Wyszedł z zamiarem, że zadzwoni do ojcaMilsoma, ale wszystkie budki telefoniczne w okolicy były zniszczone przezchuliganów i automaty nie działały.Poczuł się nagle okropnie głodny izorientował się, że nie ma już pieniędzy.Głód zaprowadził go wreszcie dodomu ojca Thomasa, od którego niechętnie pożyczył funta.Ojciec Thomasmiał tę dobrą stronę, że był dość dalekim znajomym.Jednak jakieś plotkijuż musiały krążyć.Przyglądał mu się łagodnymi i współczującymioczyma, zaprosił go na lunch, proponował, aby został na noc.Kato uciekł.Zjadł jajka na boczku w małej kawiarence, a potem zaczęło go mdlić. Kiedy wracał do domu, świat nagle wypełnił się znakami.Na ścianiezobaczył napis: Activate Kundalini.I znowu: PANORAMA SPODNI.Tylkoteraz słowa te nie były już śmieszne, ale grozne.Wrócił, położył się na wilgotnym łóżku i natychmiast zasnął.Zniłomu się, że ojciec Milsom jedną ręką otwiera drzwi, a drugą chwyta go zaprzegub i Kato próbuje się wyrwać.Obudził się w półmroku i zobaczył, żeprzy jego łóżku stoi Piękny Joe, trzyma w ręku dzban z winem i wpatrujesię w niego z dziwnym napięciem, bez uśmiechu. Z tobą jest jak z diabłem z pudełka, ojcze.Raz cię widać, innymrazem nie.Było pózno.Wypili prawie cały dzbanek wina. Przepraszam  powiedział Kato. Zabrnąłem gdzieś.chyba terazjuż wiesz.i nie widzę wyjścia.nie wiem, co mam robić. Lubisz się ze mną drażnić, ojcze, to po prostu to. Wcale nie lubię  ciągnął Kato. Chcę być szczery, chciałbymmówić z tobą o wszystkim, powiedzieć ci wszystko. Czy jestem pijany? pomyślał. Przy tej ilości wina chyba nie. Więc powiedz mi.Wiesz, że jestem twoim przyjacielem. Jakie to miłe, Joe, że to mówisz, że właśnie to mówisz.Tak,jesteśmy przyjaciółmi, prawda? O to chodzi, ojcze.Teraz powiedz mi coś i zalejemy to winem. Byłem wczoraj u twojej matki. Ojej.dlaczego to zrobiłeś? Chcę ci pomóc, Joe, chciałbym ci pomóc ze wszystkich sił.Myślałem, że mogłaby.wpłynąć na ciebie albo powiedzieć mi o kimś, ktomógłby to zrobić.Ale to na nic. To po prostu pijana dziwka. Nie mów tak o własnej matce, Joe.Nie litujesz się nad nią? Ona takbardzo potrzebuje miłości.Czy nie znajdziesz dla niej miłości w swoimsercu? Gdybyś znalazł, to byłoby takie cudowne dla was obojga. Jak tylko się do niej zbliżyć, wrzeszczy i przeklina.Proszę cię, niemów o niej.Skończyłem z nią.Wszystko mi jedno, czy ta suka zdechła,czy jeszcze żyje. Kato westchnął.Doszedł do wniosku, że kontynuowanie tego tematunie ma sensu, tak samo jak powiadamianie Joego o sytuacji Dominika,Benedykta, Pata, Frana i Damiana. Próbowałem  powiedział Kato. Próbowałem na różne sposoby.Wszystko zawodzi. Co ty mówisz, ojcze? Przepraszam, po prostu głośno myślę.Powiedz mi, Joe, czy niemyślałeś kiedyś o małżeństwie? Małżeństwo mogłoby ci bardzo dobrzezrobić. Małżeństwo? Nie! Te cizie, z którymi się stykam, to dno.Gdybymmiał żonę, tobym ją zabił.Prawdę mówiąc, wolę mężczyzn.Dziewczyny sątylko dla seksu.A nawet i to lepiej wychodzi z facetem.Kato się zamyślił.Czuł, że jest w labiryncie, w którym musi bardzoostrożnie i uważnie szukać swojej drogi.Tylko wszystko poruszało się takszybko, że przypominało raczej samolot niż labirynt.Wrażenie pędu byłonieomal fizyczne, jak gdyby sufit nagle przesuwał mu się nad głową.Zwysiłkiem skupił wzrok na drżącym płomieniu świeczki.Wiedział, żepowinien kończyć tę rozmowę, ale wiedział również, że mu się to nie uda.Musisz te sprawy jakoś uporządkować, jakoś to załatwić, powiedziećprawdę  myślał.Wszystko będzie w porządku, jeśli tylko potrafię sięgnąćdo zródła tego wszystkiego.Odezwał się: Joe, muszę powiedzieć ci o sobie coś ważnego. Wiem co, ojcze.Kato nie zrozumiał odpowiedzi.Ciągnął dalej: Postanowiłem, że nie mogę dalej być księdzem.Joe najwyrazniejtego się nie spodziewał. Och, nie, ojcze! Na pewno nie mówisz tego serio! Nie możesz byćnikim innym, tylko księdzem.Gdybyś nie był księdzem, byłbyś nikim. Więc będę musiał być nikim  powiedział Kato.Nigdy jeszcze niewidział tego tak jasno jak teraz. Nie, nie, ojcze.Nie mówisz tego poważnie.Nigdy z tym nie zerwiesz,wiem, że tego nie zrobisz, nie możesz, po prostu ja cię niepokoję. Ty mnie niepokoisz?  Gdzieś kryła się logika, ale gdzie? Logikabyła ramą, która się na niego chyliła, spadając tak, że o mało nie został posiekany przez jej ostre kanty. Joe, powiedz mi prawdę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki