[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wie-działa, że pod grozbą gniewu cezara nie wolno nikomu wstać,póki nie wstanie cezar, ale choćby i tak nie było, nie miałaby jużna to sił.Tymczasem do końca uczty było daleko.Niewolnicy przynosilijeszcze nowe dania i ustawicznie napełniali kruże winem, a przedstołem, ustawianym w otwartą z jednej strony klamrę, zjawili siędwaj atleci, by dać gościom widok zapasów.I wnet poczęli się zmagać.Potężne, świecące od oliwy ciała utwo-rzyły jedną bryłę, kości ich chrzęściały w żelaznych ramionach, z zaciś-niętych szczęk wydobywał się zgrzyt złowrogi.Chwilami słychać byłoszybkie, głuche uderzenia ich stóp o przytrząśniętą szafranem pod-łogę, to znów stawali nieruchomie, cichli i widzom wydawało się,że mają przed sobą grupę wykutą z kamienia.Oczy Rzymian z lu-bością śledziły grę straszliwie napiętych grzbietów, łyd i ramion.Leczwalka nie trwała zbyt długo, albowiem Kroto, mistrz i przełożony szko-ły gladiatorów, niepróżno uchodził za najsilniejszego w państwie czło-80 QUO VADISwieka.Przeciwnik jego począł oddychać coraz śpieszniej, potem rzęzić,potem twarz mu posiniała, wreszcie wyrzucił krew ustami i zwisł.Grzmot oklasków powitał koniec walki, zaś Kroto, oparłszy sto-py na plecach przeciwnika, skrzyżował olbrzymie ramiona na pier-siach i toczył oczyma tryumfatora po sali.Weszli następnie udawacze zwierząt i ich głosów, kuglarze i bła-zny, lecz mało na nich patrzono, gdyż wino ćmiło już oczy patrzących.Uczta zmieniała się stopniowo w pijacką i rozpustną orgię.Syryjskiedziewczęta, które poprzednio tańczyły taniec bachiczny, pomieszałysię z gośćmi.Muzyka zmieniła się w bezładny i dziki hałas cytr, lutni,cymbałów armeńskich, sistr egipskich, trąb i rogów, gdy zaś niektórzyz biesiadników pragnęli rozmawiać, poczęto krzyczeć na muzykantów,by poszli precz.Powietrze przesycone zapachem kwiatów, pełne woniolejków, którymi śliczne pacholęta przez czas uczty skrapiały stopy bie-siadników, przesycone szafranem i wyziewami ludzkimi stało się dusz-ne, lampy paliły się mdłym płomieniem, poprzekrzywiały się wieńcena czołach, twarze pobladły i pokryły się kroplami potu.Witeliusz zwalił się pod stół.Nigidia, obnażywszy się do wpółciała, wsparła swą pijaną, dziecinną głowę na piersi Lukana, a ów,równie pijany, począł zdmuchiwać złoty puder z jej włosów, podno-sząc oczy z niezmierną uciechą ku górze.Westynus z uporem pijakapowtarzał po raz dziesiąty odpowiedz Mopsusa na zapieczętowanylist prokonsula.Tuliusz zaś, który drwił z bogów, mówił przerywa-nym przez czkawkę, rozwlekłym głosem:- Bo jeśli Sferos Ksenofanesa jest okrągły, to uważasz, takiegoboga można toczyć nogą przed sobą jak beczkę.Lecz Domicjusz Afer, stary złodziej i donosiciel, oburzył się tąrozmową i z oburzenia polał sobie falernem całą tunikę.On zawszewierzył w bogów.Ludzie mówią, że Rzym zginie, a są nawet tacy,którzy twierdzą, że już ginie.I pewno!.Ale jeśli to nastąpi, to dla-tego, że młodzież nie ma wiary, a bez wiary nie może być cnoty.Zaniechano także dawnych surowych obyczajów i nikomu nie przy-81 Henryk Sienkiewiczchodzi do głowy, że epikurejczycy nie oprą się barbarzyńcom.A todarmo! Co do niego żałuje, że dożył takich czasów i że w uciechachszukać musi obrony przed zmartwieniami, które inaczej rychło bysobie dały z nim rady.To rzekłszy przygarnął ku sobie syryjską tancerkę i bezzębnymiustami począł całować jej kark i plecy, co widząc konsul MemmiuszRegulus rozśmiał się i podniósłszy swą łysinę przybraną w wieniecna bakier, rzekł:- Kto mówi, że Rzym ginie?.Głupstwo!.Ja, konsul, wiem naj-lepiej.Videant consules!.trzydzieści legii.strzeże naszej pax ro-mana!.Tu przyłożył pięści do skroni i począł krzyczeć na całą komnatę:- Trzydzieści legii! - trzydzieści legii!.od Brytanii do granicPartów!Lecz nagle zastanowił się i przyłożywszy palec do czoła, rzekł:- A bodajże nawet trzydzieści dwie.I stoczył się pod stół, gdzie po chwili począł oddawać języki fla-mingów, pieczone rydze, mrożone grzyby, szarańcze na miodzie,ryby, mięsiwa i wszystko, co zjadł lub wypił.Domicjusza nie uspokoiła jednak ilość legii strzegących rzym-skiego pokoju: Nie, nie! Rzym musi zginąć, bo zginęła wiara w bo-gów i surowy obyczaj! Rzym musi zginąć, a szkoda, bo życie jednakjest dobre, cezar łaskawy, wino dobre! Ach, co za szkoda!I ukrywszy głowę w łopatki syryjskiej bachantki, rozpłakał się.- Co tam to życie przyszłe!.Achilles miał słuszność, że lepiejjest być parobkiem w podsłonecznym świecie niż królować w kime-ryjskich krainach.A i to pytanie, czy istnieją jacy bogowie, chociażniewiara gubi młodzież.Lukan tymczasem rozdmuchał wszystek złoty puder z włosówNigidii, która, spiwszy się, usnęła.Następnie zdjął zwoje bluszczów zestojącej przed nim wazy i obwinął w nie śpiącą, a po dokonaniu dzie-ła jął patrzyć na obecnych wzrokiem rozradowanym i pytającym.82 QUO VADISPo czym ustroił i siebie w bluszcz, powtarzając tonem głębokiegoprzekonania:- Wcale nie jestem człowiekiem, tylko faunem.Petroniusz niebył pijany, ale Nero, który z początku pił ze względu na swój "niebie-ski" głos mało, pod koniec wychylał czaszę po czaszy i upił się.Chciał nawet śpiewać dalej swe wiersze, tym razem greckie, ale ichzapomniał i przez omyłkę zaśpiewał piosenkę Anakreona.Wtóro-wali mu do niej Pitagoras, Diodor i Terpnos, ale ponieważ wszyst-kim nie szło, więc dali spokój.Nero natomiast począł się zachwycać,jako znawca i esteta, urodą Pitagorasa i z zachwytu całować go porękach.Tak piękne ręce widział tylko niegdyś.u kogo?I przyłożywszy dłoń do mokrego czoła począł sobie przypo-minać.Po chwili na twarzy jego odbił się strach: - Aha! U matki!U Agrypiny!I nagle opanowały go posępne widzenia.- Mówią - rzekł - że ona nocami chodzi przy księżycu po morzu,koło Baiae i Bauli.Nic, tylko chodzi, chodzi, jakby czego szukała.A jak zbliży się do łódki, to popatrzy i odejdzie, ale rybak, na które-go spojrzała, umiera.- Niezły temat - rzekł Petroniusz.Westynus zaś wyciągnąwszy szyję, jak żuraw, szeptał tajemni-czo:- Nie wierzę w bogów, ale wierzę w duchy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki