[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy siętak wygłupiamy, podchodzi do nas Sin.- Co wy robicie? - mówi, kręcąc głową na widokspektaklu Noela i Rudego Johnny'ego.- Casey próbuje wybrać tego, z którym będzie dzisiajbalować- wyjaśnia Rudy Johnny, przybierając kolejnąkulturystyczną pozę, i znów on, Noel i ja wybuchamyśmiechem.Wydaje mi się jednak trochę dziwne, a nawet niemalżenujące, że śmieję się tak z tymi Irlandczykami, a nie zLindsey.Którejś nocy poznaję Australijkę imieniem Nicky.Najpierw wpadłyśmy na siebie przy barze i w toalecie,więc kiedy dziesięć minut pózniej staje mi niechcący nastopie, śmiejemy się i przedstawiamy sobie.- Chyba jest nam pisane, żebyśmy się zaprzyjazniły,co? - mówi silnym australijskim akcentem, który brzmi129RS uroczo.Dziewczyna ma nastroszone złote włosy i zgrabne,szczupłe ciało.- Na to wygląda - odpowiadam.Rozmawiamy przez dwadzieścia minut, każda z nasopowiada w skrócie swoje życie.Moje nietrudno streścić.Nie da się powiedzieć o nim wiele więcej poza:  Chodziłamdo college'u, studiowałam prawo i oto jestem tutaj".Nickyjednak musi zawrzeć w kilku zdaniach opowieść o latachpodróży i przygód.Wyjechała z Sydney trzy lata temu i wtym czasie była w Indiach, Maroku, Afryce Południowej,Stanach Zjednoczonych i jeszcze w kilku krajach, októrych ledwo słyszałam.- Jak możesz przebywać tak długo z dala od domu? pytam.Macha ręką.- Och, to żaden problem.Wszyscy moi przyjaciele takrobią.Całymi latami włóczymy się po świecie, a potemwracamy do domu i układamy sobie życie.- Ojej - mówię zafascynowana.- To jedna wielkaucieczka.Zwiewacie przed wszystkim.- Ach nie, moja droga.To nie tak.Tu nie chodzi wcaleo ucieczkę, ale o poszukiwanie.Marszczę czoło, nie bardzo rozumiejąc.- Widzisz, ta podróż - mówi Nicky - nocowanie wjakichś dziurach, brak dostępu do ciepłej wody, życie naskraju nędzy to wcale nie jest raj na ziemi.To jednawielka lekcja.Dowiadujesz się czegoś o innych ludziach,krajach, a przede wszystkim o sobie.Potem opowiada o tym, w jakich koszmarnychwarunkach mieszkała w New Delhi i o pracy wAmsterdamie, polegającej na sprzedawaniu odurzającychciastek.Nicky mówi, że robi to wszystko, by przekonaćsię, z jakiej gliny jest ulepiona, ile potrafi znieść i co chcezrobić ze swoim życiem.- Ojej - mówię, zdumiona jej wzniosłym myśleniem,jakże przewyższającym moje.130RS Przez moment nawet zastanawiam się, czy niezrezygnować z praktykowania prawa w Chicago i niewyjechać do Amsterdamu, żeby sprzedawać czekoladoweciastka z haszyszem.Nie bardzo jednak wiem, jak dziękitemu miałabym się dowiedzieć czegoś więcej o sobie.Po kolejnej wycieczce do toalety nie mogę już odnalezćNicky, ale nie przestaję myśleć o jej nastroszonychwłosach i szczupłej postaci.Nicky jest prawdziwąpodróżniczką, a ja tylko turystką.Podczas mojego półrocznego pobytu we Włoszechsytuacja wyglądała inaczej.Wtedy byłam podróżniczką -uczyłam się języka, szukałam miejsc, o których milcząprzewodniki, poznawałam ludzi, których rodzinymieszkały tam od stuleci.Teraz jednak jestem klasycznąturystką - odwiedzam te miejsca co wszyscy, spotykamwięcej Włochów, Irlandczyków i Anglików niż Greków,ślizgam się po powierzchni, nie sięgając w głąb.Prawdęmówiąc, tak samo jest ostatnio z moim życiem.Nawetmój związek z Johnem to teraz zaledwie ślizganie się popowierzchni.Czasem wyobrażam sobie Johna tutaj, w klubie SweetIrish Dreams, jak stoi w zapiętej pod szyję koszuli, patrzyna całe to szaleństwo, kręci głową.Ci ludzie niezainteresowaliby go tak jak mnie.Po prostu uznałby, żesą zabawni.Zwiat jawi mu się jako cośnieskomplikowanego, John nie dostrzega jego różnychoblicz, ukrytych ścieżek, alternatywnych dróg.Nierozpacza, ale dokonuje wyborów.Nie jęczy i nie biadoli,gdy sprawy ułożą się nie po jego myśli, tylko idzienaprzód.Jego rodzice, Gary i Mary Sue Tannerowie,wciąż mieszkają w Butterfield w stanie Iowa.%7łyją tam odtrzydziestu lat w swoim przyjemnym, małym domku i wprzyjemnej, małej społeczności - w miejscu gdzie drogama bardzo mało zakrętów.Zabawne jest to, że choć Johnprzeprowadził się do dużego miasta, wciąż postrzegaswoją egzystencję w taki właśnie sposób.131RS I może to jest ta wielka różnica między nami.Johnukształtował już swoje życie, a ja chcę czegoś więcej, niżmam teraz, i chcę być kimś więcej, niż teraz jestem.132RS 13W siódmym dniu naszego pobytu na Ios postanawiamwybrać się do miasteczka, zamiast iść na plażę.Z pozoruchodzi o wymianę pieniędzy i kupienie kartekpocztowych.Tak naprawdę jednak przyczyny tej decyzjisą inne - spaliłam się już na słońcu, mam dość ciągłegowygrzebywania ziarenek piasku z różnych szczelin wmoim ciele, a poza tym jestem zmęczona podskórnymnapięciem, które nadal panuje między Kat i Sin a mną.Coraz częściej zastanawiam się, czy rzeczywiściebędziemy przyjaciółkami do końca naszych dni, jak sobieobiecywałyśmy w college'u.Te rozmyślania napawająmnie przerażeniem, naprawdę, bo bez moich przyjaciółekbędę zgubiona.Potrzebuję ich bardziej niż Johna, a możenawet bardziej niż rodziców.O ile rodzice wychowywalimnie do momentu, gdy znalazłam się u progu dorosłości,o tyle pózniej tę rolę przejęły one.Były przy mnie bez przerwy, kiedy płakałam całymidniami po rozstaniu z Toddem, moim chłopakiem zliceum.Towarzyszyły mi, gdy ubiegałam się o przyjęcie douniwersyteckiego klubu dyskusyjnego, i zabrały mnie napizzę, kiedy nic z tego nie wyszło.Robiłyśmy to wszystkodla siebie nawzajem - przepytywałyśmy się przed testami,budziłyśmy jedna drugą przed egzaminami, pożyczałyśmysobie ubrania i kosmetyki, dzieliłyśmy się tekstamiprzydatnymi przy podrywaniu chłopaków.Wracałyśmyrazem do domu na ferie i piekłyśmy sobie nawzajemczekoladowe ciastka na urodziny.Polegałyśmy na sobiejak siostry i po jakimś czasie stałyśmy się właściwierodziną.Jeszcze tak dużo przede mną, wciąż muszędojrzewać, i nie chcę robić tego bez nich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki