[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale zrobiło się jużciemno; przez przerwy chmur poczęły połyskiwać-gwiazdy.Pod brzozą bieliła sięnieruchoma ciągle postać Rzepowej.- Nau! - rozległ się jakiś głos w ciemnościach.Po chwili z daleka dał się słyszeć turkot wozu i chlapanie nóg końskich pokałużach.To Herszek, pachciarz z Wrzeciądzy, sprzedawszy w Osłowicach gęsi, wracał nanoc do domu.Ujrzawszy Rzepową zlazł z wozu.Rozdział XZWYCISTWO GENIUSZUHerszek z Wrzeciądzy zabrał było Rzepową spod brzozy i wiózł ją do BaraniejGłowy, a po drodze spotkał się z Rzepą, który.widząc, że idzie burza, wyjechałwozem na spotkanie kobiety.Kobieta przeleżała noc i następny dzień, ale drugiegodnia już wstała, bo dzieciak był chory.Przyszły kumy i okadzały go święconymiwiankami, a następnie stara Cisowa, kowalka, zażegnywała chorobę z sitem w ręku iczarną kurą.Jakoż dzieciakowi zaraz pomogło, ale bieda była coraz większa z samymRzepą, który zalewał się teraz wódką bez miary i już nie można było dojść z nim doładu.Dziwna rzecz, kiedy Rzepową przyszła do przytomności i zaraz spytała odziecko, on, zamiast okazać jej troskliwość, ozwał się chmurno:  Będziesz ty pomiastach latać, a dzieciaka licho wezmie.Dałbym ja ci, żebyś ty go była zatraciła!Więc dopiero kobieta na taką niewdzięczność uczuła gorycz wielką i głosem prostospod serca, w którym był ból niepojęty, chciała mu to wymówić, ale nie mogła więcejpowiedzieć, jak tylko krzyknąć:  Wawrzon! I spojrzała na niego przez łzy.A chłopajakby podrzuciło ze skrzynki, na której siedział.Przez chwilę cicho był, a potempowiada innym już głosem:  Maryśko moja, odpuść ty mi moje słowa, bo widzę, żemcię ukrzywdził. To rzekłszy ryknął wielkim głosem, i nuż ją po nogach całować, aona mu w płaczu wtórowała.Więc czuł, że takiej kobiety nie wart.Ale ta zgoda46 niedługo trwała.Smutek jątrzący się jako rana zaczął ich zaraz jątrzyć jedno przeciwdrugiemu.Gdy Rzepa przychodził do chałupy, czy to pijany, czy trzezwy, nie mówiłdo żony ani słowa, ale siadał na skrzynce i patrzał wilkiem w ziemię.Tak siadywał pocałych godzinach jak skamieniały.Kobieta kręciła się po.izbie, pracowała jak idawniej, ale także milczała.Pózniej, gdy jedno i chciało odezwać się do drugiego, jużim było jakoś i niesporo.%7łyli więc niby w wielkiej urazie, a w chałupie grobowepanowało milczenie.O czymże i mieli mówić, kiedy wiedzieli oboje, że już nie mażadnej rady i że dola ich już się skończyła.Po kilku dniach poczęły chłopu złe jakieśmyśli przychodzić do głowy.Poszedł było do spowiedzi do księdza Czyżyka, ksiądznie dał mu rozgrzeszenia i kazał przyjść nazajutrz, ale nazajutrz Rzepa, zamiast dokościoła, poszedł do karczmy.Ludzie słyszeli, jak po pijanemu mówił, że kiedy muPan Bóg nie chce pomóc, to on duszę diabłu zaprzeda, i poczęli się go wystrzegać.Nad chałupą zawisła jakoby klątwa.Ludzie rozpuścili języki jak dziadowskie bicze imówili, że wójt z pisarzem dobrze robią, bo taki zbereznik ściągnie tylko pomstę bożąna całą Baranią Głowę.A i na Rzepową poczęły kumoszki niestworzone rzeczywygadywać.Zdarzyło się, że u Rzepów wyschła studnia.Rzepową więc poszła po wodę przedkarczmę, a po drodze słyszała, jak chłopaki-mówili między sobą:  Idzie żołnierka! Ainny chłopak powiada:  Nie żołnierka to, ale diabłowa! Kobieta nie rzekłszy słowaposzła dalej, ale widziała, jak się przeżegnali.Nabrała wody w konewkę i do domu.Atu przed karczmą stoi Szmul.Gdy ujrzał Rzepową, wydobył zaraz z gęby porcelanowąfajkę, co mu na brodzie wisiała, i zawołał:- Rzepowa!Rzepową zatrzymała się i pyta:- Czego chcecie?A on:- Byliście u sądu w gminie?- Byłam!- Byliście u księdza?- Byłam!- Byliście we dworze?- Byłam!- Byliście w powiecie?- Byłam!- I nie wskóraliście nic?Rzepowa tylko westchnęła, a Szmul znowu:- Ny, jacy wy ście głupi, to już w całej Baraniej Głowie nikogo głupszego nie ma!A wam po co tam było iść?47 - A gdzież miałam iść? - rzecze kobieta.- Gdzie? - odparł %7łyd - a na czym ugoda stoi? na papierze; nie ma papieru, nie mai ugody; podrzeć papier, i basta!- O moiście wy! - rzecze Rzepową - żeby ja miała ten papier, dawno bym ja gopodarła.- Ba! a to nie wiecie, że papier u pisarza? No.ja wiem, co wy, Rzepowa, dużo uniego możecie wskórać; on sam mi mówił: niech Rzepową, powiada, przyjdzie i mniepoprosi, a ja, powiada, papier podrę, i basta!Rzepowa nie odrzekła nic, tylko chwyciła konewkę za ucho i poszła w stronęmurowańca, a tymczasem ściemniło się na dworze.Rozdział XISKOCCZONA NIEDOLANa niebie zaszedł już Wóz, a weszły Kurki, gdy drzwi skrzypnęły w chacieRzepów i Rzepowa weszła cicho do izby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki