[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dopiero po chwili dziewczyna odezwała się: Smakowało ci? Dobre było.%7łeby tak codziennie wrąbać pięć jajek, to bym odżył. Pierwszy raz zdarzyła się taka okazja.To dlatego, że on jest.Samych nas bynie zostawili. Czy wiesz, że dziś wyjeżdża? Dzisiaj? Tak.Mówił mi.Odwożę go po obiedzie do stacji. To dziwne.Miał trzy tygodnie urlopu.  Dlaczego dziwne.Jak mu baba nawiała, co ma tu robić, jeszcze z takimiteściami, ale szkoda, że jedzie.Przez te dni tylko dwa razy dostałem w mordęi jeden raz Helmuth mnie kopnął.Teraz znów zacznie się polka.Czuję, że towiecznie pijane szwabskie bydlę nas wykończy mnie w każdym razie. Wszystko możliwe. Ciebie on trochę jeszcze oszczędza, wszystko skrupia się na mnie.Handt jestpewny, że śpimy ze sobą.Maria Anna milczała, Richard skrobał wytrwale łyżką dno patelni. Mój los jest w twoim ręku  umilknął po chwili.Nie otrzymał odpowiedzi isam nic nie mówił przez jakiś czas. Słuchaj Maryśka  odezwał się znów  nie sądz mnie zle, ale to i tak sięstanie, prędzej czy pózniej.Może dopiero jak on się mnie pozbędzie.Tego nieunikniesz. Wiem o tym. Ta świnia to zrobi z całą pewnością. Wiem. Gdybyś tylko chciała, mogłabyś sobie owinąć go dookoła palca.Handtowąon nic nie obchodzi, nawet tyle co zeszłoroczny śnieg.Ona wcale nie widzi, że onsię do ciebie napala.Gdybyś chciała, mogłabyś go sobie owinąć dookoła palca. Tak ci się tylko zdaje  powiedziała Maria Anna  to jest świnia do kwadratu. A ja ci mówię, że odetchnęlibyśmy.Taki starszy gość potrafi zabujać się nafest.W razie czego i starą wziąłby za hals i tego drańskiego bękarta.Mówię ci, żeodetchnęlibyśmy. Tak się boisz kacetu? Boję się.Myśl sobie co chcesz, ale boję się.Ty nie potrzebujesz się bać, aleto, co powiedziałem, stanie się prędzej czy pózniej, tylko że mnie już nie będziena tym świecie.Zrozum, że chcę żyć. Bardzo dobrze rozumiem. A ty nie chcesz żyć? Już nie.  Nie bądz głupia, wytrzymałaś tyle, trzeba wytrzymać do końca za wszelkącenę.%7łycie najważniejsze. Już nie chcę.Mam wszystkiego dość. Ja też dawno bym zdechł, gdyby nie nadzieja, że przyjdzie dzień, kiedy imbebechy powypruwam, wszystkim po kolei.A od tej grubej świni zacznę.To mnietrzyma. Wątpię, czy byś potrafił. Ja? Z zimną krwią.Nie jestem takim mięczakiem, za jakiego mnie uważasz.Znoszę te wszystkie codzienne bicia i kopania, bo muszę przeżyć.Mógłbymzarąbać Handta choćby dziś, ale co by mi z tego przyszło, rozwaliliby mnie.Możetak zrobię, jak nie będzie innego wyjścia, ale na razie trzeba starać się wytrzymaćza wszelką cenę.Przysięgam ci, że nie daruję niczego.Całymi dniami układamsobie, jak to zrobię, wszystko do najdrobniejszego szczegółu. Nic z tego nie będzie. To zależy tylko od ciebie. Nic ode mnie nie zależy, ty głupcze  krzyknęła. Nie gniewaj się, mówię tylko jak jest.Powinnaś zrozumieć.Paul usłyszał ciche łkanie dziewczyny.Leżał nie ruszając się, odrętwiałyi przygwożdżony tą rozmową, która choć go nie tyczyła, bolała jednak, jakbyuczestniczył w cierpieniu, hańbie i upodleniu tych dwojga wpędzonych w pułapkębez wyjścia.Pot wystąpił mu na skronie, a blizna zaczęła pulsować.Dotknąłpalcami miejsca, wysyłającego ostrzegawcze sygnały.Zawsze w takich momentachzdawało mu się, że nadwerężona kość czaszki drga i puchnie.Szumiało mu wuchu i zląkł się, że zaraz dostanie zawrotów.Za ścianą Richard znów zaczął mówić cicho, jak gdyby uspokajał Marię Annę,a potem Paul posłyszał jej przerywany łkaniem głos: Proszę cię, Rysiek, idz.Zostaw mnie.Chłopak mówił coś półgłosem dość długo i Paul nie mógł zrozumieć anisłowa, domyślał się tylko, że Richard daremnie próbuje uspokoić dziewczynę. Zostaw mnie  krzyknęła nagle. Idz sobie! Potem nastała cisza, a za chwilę drzwi skrzypnęły i Paul usłyszał oddalającysię już na zewnątrz odgłos kroków.Przeczekał, aż ucichły całkiem, wtedy wstał iuchylił ostrożnie drzwi.Maria Anna leżała bokiem na kupce lucerny z twarzą w niej ukrytą i osłoniętąchudym ramieniem.Ciałem dziewczyny wstrząsało łkanie, nie usłyszała jak Paulwszedł i dopiero gdy podkute gwozdziami buty zachrobotały po podłodze, zerwałasię, ale przerażenie nie dało jej powstać.Skuliwszy ramiona i kolana patrzyła naniego jak na widmo.Szeroko rozwarte oczy miały barwę lodu, widział w nichstrach, pomieszany z nienawiścią.To mu odebrało mowę, zatrzymał się o dwakroki przed nią i milczał.Oboje milczeli długo, aż Maria Anna przerwała ciszę: Czego pan chce ode mnie? Dziś wyjeżdżam  powiedział  wyjeżdżam i więcej mnie nie zobaczysz.Nie patrz tak na mnie, ja wiem, że to było ostatnie świństwo, ale& ale& Czego pan chce?Pytanie zabrzmiało trochę łagodniej i dostrzegł, że bladość ustępuje z jejtwarzy, widział teraz zaczerwieniony nos, obrzmiałe od płaczu wargi, nawetnieobeschła wilgoć łez na policzkach nie uszła jego uwagi. Nie potrafisz zapomnieć o tym?Próbowała uśmiechnąć się nie otwierając ust, z których jeszcze nie zszedłgrymas płaczu, a może chciała tylko wyrazić zdziwienie lub szyderstwo. Tak panu zależy? Zależy mi  odparł  nie jestem skończonym bydlakiem jak mój teść.Dziewczyna milczała, jej wzrok wymownie prześliznął się po nim i bez truduzrozumiał, co miała na myśli. Choć noszę ten mundur zostało we mnie trochę uczciwości  powiedział ale ty w to nie wierzysz, prawda? Dlaczego nie? Wierzę.Teraz uśmiechnęła się naprawdę, trochę smutno, ale bez szyderstwa. Czy mogę usiąść?  wskazał ręką miejsce obok niej. Nie bój się, łapy będę trzymał przy sobie.Nie spuszczał z niej wzroku i dostrzegł natychmiast jak zastygła wewnętrznie,nie potrafiąc ukryć wyrazu niechęci na twarzy ani odruchu ramion, podobnegodo gestu obrzydzenia.Stał więc niezdecydowany i gotowy do zrezygnowania zzamiaru, lecz ona przemogła jakoś w sobie tę niechęć, nie zwalczywszy jednakwszystkiego do końca, bo powiedziała bezbarwnym głosem  proszę  a potemjakby w niej coś odżyło i powtórzyła trzeci raz z akcentem podniecenia: Czego pan chce?Usiadł, ale znów pytanie zmroziło go i stracił całą swobodę, jaką zaczynałodzyskiwać pod wpływem złudzenia, że udało mu się przełamać w niej nienawiść.W milczeniu patrzył na nią i ona milczała nie uchylając wzroku. Nie mów do mnie pan  powiedział  wyglądam staro, ale mam dwadzieściaosiem lat.Możesz mi mówić ty, jak do przyjaciela.Czy poza tym jednym razemnie byłem do ciebie przyjaznie usposobiony? Owszem, zauważyłam to. Nie jestem twoim panem.Nie mam z tym nic wspólnego. Każdy Niemiec jest naszym panem. Ale ja nie jestem Niemcem. Tym gorzej.Dlaczego pan służy w niemieckim wojsku? Proszę cię, mów do mnie Paul.Nie możesz nawet tego zrobić? Mogę. No więc.Nie zobaczymy się już nigdy w życiu.Dziś wyjeżdżam. Wiem.Mówił ani Rysiek&  Twarz jej nagle pokryła się rumieńcem i niedokończyła zdania. Tak  skinął głową  słyszałem wszystko, o czym rozmawialiście.Leżałemna ławce, tam  wskazał ręką  i wszystko słyszałem.Przymknęła powieki i odwróciła głowę na bok, włosy osłoniły policzek, aledostrzegł jej zmieszanie. Słuchaj Mariann  powiedział łącząc oba jej imiona w jeden wyraz słyszałem wszystko, ale ty nie rób tego, do czego ciebie namawiał Richard.Nie rób tego, choćby nie wiem co się działo  powtórzył z naciskiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki