[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nic wtedy nie odpowiedziałem.Teraz przypomniałem sobie wszystkie szczegóły tego spotkania i w duchu mówiłem Doło-chowowi słowa jak najbardziej gniewne i dawałem jak najbardziej kłujące odpowiedzi.Opa-miętałem się i porzuciłem tę myśl dopiero wówczas, gdym ujrzał siebie rozpalonego gnie-wem; ale nie dość żałować tego.Potem przyszedł Borys Drubecki i jął opowiadać różne zda-rzenia; ja zaś z jego przybyciem wpadłem w niezadowolenie z powodu jego wizyty i odpo-wiedziałem mu na przekór.Zaoponował.Wybuchnąłem, nagadałem mu nieprzyjemności, anawet grubiaństw.Zamilkł, a ja się spostrzegłem, kiedy już było za pózno.Mój Boże, jawcale nie potrafię się wobec niego zachować.Przyczyną tego jest moja miłość własna.Sta-wiam siebie wyżej od niego i dlatego staję się gorszy niż on, albowiem on pobłaża moim gru-biaństwom, a ja, przeciwnie, żywię dlań wzgardę.Mój Boże, pozwól mi widzieć w jegoobecności moją nikczemność i postępować tak, żeby i dla niego było to z pożytkiem.Poobiedzie zasnąłem, a kiedym zasypiał, wyraznie usłyszałem głos mówiący mi do lewegoucha. Twój dzień.Widziałem we śnie, że idę w ciemności i nagle zostaję otoczony przezpsy, ale idę bez lęku: nagle jeden, nieduży, schwycił mnie za lewe biodro zębami i nie pusz-cza.Jąłem dusić go rękoma.I zaledwiem go oderwał, a już drugi, większy, zaczął mnie gryzć.Zacząłem go podnosić.Im wyżej go podnosiłem, tym stawał się większy i cięższy.Wtemnadszedł brat A.Wziąwszy mnie pod rękę, poprowadził ze sobą i przywiódł do budynku, doktórego, aby się dostać, należało przejść przez wąską deskę.Stanąłem na deskę, usunęła się iupadła, a ja zacząłem włazić na parkan, do którego ledwom sięgał rękami.Po wielkich wysił-kach, uniosłem swe ciało tak, że nogi wisiały z jednej strony, a tułów z drugiej.Obejrzałemsię i zobaczyłem, że brat A.stoi na parkanie i ukazuje mi dużą aleję i ogród, a w ogrodzieduży, piękny budynek.Obudziłem się.Boże, wielki Architekcie natury! Pomóż mi oderwaćod siebie psy, namiętności moje, i ostatnią z nich łączącą w sobie siły wszystkich poprzed-nich, i pomóż mi się dostać do owej świątyni cnoty, której widoku dostąpiłem we śnie.7 grudnia382 Zniło mi się, że Józef Aleksiejewicz siedzi u mnie w domu, a ja jestem mu rad i zapragną-łem ugościć go.%7łe paplałem niestrudzenie z innymi i naglem sobie przypomniał, że to niemoże mu się podobać, więc zapragnąłem się doń zbliżyć i uścisnąć go.Tylkom się zbliżył, awidzę, że jego twarz zupełnie się zmieniła, odmłodniała, a on mi mówi coś po cichu z naukzakonu, tak cicho, że nic nie mogę usłyszeć.Potem wyszliśmy z pokoju i wtedy stało się cośdziwnego.Siedzieliśmy czy też leżeli na podłodze.On mi coś mówił.Ja zaś chciałem okazaćmu swe uczucie i nie wsłuchując się w to, co mówił, zacząłem sobie wyobrażać swego czło-wieka wewnętrznego i łaskę bożą, jaka na mnie spłynęła.W oczach stanęły mi łzy i byłemzadowolony, że je zauważył.Ale spojrzał na mnie z gniewem i zerwał się udawszy rozmowę.Wyląkłem się i zapytałem, czy to, co mówił, nie odnosiło się do mnie; jednak nic nie odpo-wiedział, okazując mi wyraz łaskawości, a potem znalezliśmy się znienacka w mojej sypialni,gdzie stoi podwójne łoże.Położył się na brzegu, a ja pałałem jakby pragnieniem pieszczot ipołożenia się obok niego.A on mnie zapytał:  Powiedz prawdę, jaka jest twoja największasłabość? Czyś ją już poznał? Myślę, że jużeś ją poznał.Zmieszało mnie owo pytanie i odpo-wiedziałem, że moją główną słabością jest próżniactwo.Z niedowierzaniem pokręcił głową.A ja jeszcze bardziej się zmieszałem i odpowiedziałem, że choć mieszkam z żoną, jak mi ra-dził, ale nie jako mąż swej żony.Zaoponował, oświadczając, że nie wolno odmawiać żoniepieszczoty, i dał mi odczuć, że to jest moim obowiązkiem.Ale ja odpowiedziałem, ze się tegowstydzę, i nagle wszystko zniknęło.Ocknąłem się i znalazłem w myśli tekst Pisma świętego: A żywot był światłością ludzi.A światłość w ciemnościach świeci, a ciemności jej nie ogar-nęły.Józef Aleksiejewicz miał twarz odmłodzoną i jasną.Owego dnia dostałem list od do-broczyńcy, w którym mi pisał o obowiązkach małżeńskich.9 grudniaMiałem sen, z którego się przebudziłem z bijącym sercem.Zniłem, że jestem w Moskwie,w moim domu, w dużej bawiaIni, a z salonu wychodzi Józef Aleksiejewicz.Od razu pozna-łem, że już w nim dokonał się proces odrodzenia i podbiegłem, aby go powitać.Całowałemgo i jego ręce, a on mówi:  Czyś zauważył, że mam inne oblicze? Popatrzyłem na niegotrzymając go nadal w objęciach i widziałem, że twarz ma młodą, ale włosów na głowie niema, a rysy całkiem inne.I rzekłem do niego: ,,Poznałbym pana, nawet gdybym go spotkałprzypadkiem , a tymczasem myślałem:  Czym prawdę powiedział? I nagle widzę, że on leżymartwy niby trup; potem przyszedł po trochu do siebie i weszliśmy razem do dużego gabinetutrzymając wielką księgę pisaną ręcznie, in folio.I rzekłem:  To ja napisałem.On zaś odpo-wiedział mi pochyleniem głowy.Otworzyłem książkę, a w tej książce na wszystkich stroni-cach są piękne rysunki.Wiedziałem, że te obrazki przedstawiają przygody miłosne duszy z jejoblubieńcem.I na stronicach widziałem cudny wizerunek dziewicy w przezroczystej szacie, oprzezroczystym ciele, wzbijającej się w obłoki.I widziałem, że ta właśnie dziewica jest ni-czym innym jak wyobrażeniem Pieśni nad pieśniami.I patrząc na te rysunki czułem, że robięzle, ale nie mogłem się od nich oderwać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki