[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mając szpiega wsamym sercu wewnętrznego kręgu Najwy\szego Władcy, mógłby istotnie po\reć swego wrogaod wewnątrz, tak jak to powiedziała akolitka; wykorzystać wiedzę uzyskaną z takiego zródła doprowadzenia kampanii i rekrutowania dalszych agentów, aby nie opierać się na jednej tylkoosobie.Lecz jak mo\e komuś uwierzyć, nie znając jego imienia? A jeśli akolitka została umyślniewprowadzona tutaj przez Shimrrę, by rozprzestrzeniać fałszywe informacje o jego zamiarach?Czy Najwy\szy Władca zdolny jest do takiej subtelności?175 Ogarnęły go wątpliwości.- Podejdz bli\ej - polecił, skinieniem nakazując akolitce podejść.Czuł na sobie cię\arspojrzeń całej sali.Byli świadkami czegoś istotnego i dobrze o tym wiedzieli.Wszystko będziezale\ało od tego, jak poprowadzi kolejne minuty.Akolitka zbli\yła się na wyciągnięcie ramienia - dość blisko, aby zabić z honorem, pomyślałNom Anor.Skinął, by podeszła jeszcze bli\ej, a\ prawie zetknęli się policzkami.- Skąd mam wiedzieć, czy mogę ci zaufać? - szepnął Nom Anor.- Mo\esz mi wierzyć.- Głos akolitki nie był głośniejszy ni\ wydychane powietrze.-Bogowie doprowadzili mnie a\ tutaj, nieprawda\?Nom Anor odsunął się nieco i wbił stalowe spojrzenie w oczy akolitki.- Odsiewamy infiltratorów, nie pobo\nych.Oczy znów uśmiechnęły się do Noma Anora.- Więc przeszłam oba sita.- Mo\e - odparł Nom Anor.- Ale nie jesteśmy a\ tak szaleni, aby uwierzyć, \e złapiemyka\dego szpiega, który się pojawi.Przybywają do wyboru, do koloru i mają ró\ne twarze.- Wiesz na ten temat więcej ode mnie, Nomie Anorze - szepnęła.- W końcu to była twojaspecjalność.Nom Anor skamieniał.Odepchnął akolitkę od siebie.-Skąd.?- Rozpoznałam cię natychmiast, kiedy cię ujrzałam, nawet pod tym ooglithem.- Oczyakolitki nie odrywały się od jego twarzy; miały wyraz triumfu, jak gdyby reakcja NomaAnora potwierdziła to, co do tej pory było jedynie domysłem.- Z początku wydawało misię to niemo\liwe.opowiadano, \e nie \yjesz.Im więcej jednak słuchałam twoich słów, tympewniejsza byłam, \e to ty.Zmiałość i zaskoczenie zawsze były twoimi zaletami, NomieAnorze.Kiedy Shimrra cię wyrzucił.- Dość! - Nom Anor odepchnął ją daleko, jakby uciekał przed czymś nieczystym.- Dość ju\usłyszałem!Rozejrzał się desperacko za Kunra i Shoon-mi.Mieli plany na taką ewentualność,przewidziano odpowiednie kroki.Powinni ju\ zamknąć wszystkie wyjścia i szykować się narzez - nie mo\e pozwolić, aby ktokolwiek opuścił to pomieszczenie teraz, kiedy padło jegoprawdziwe imię.176 Lecz oni się nie ruszali.Stali z tyłu, przy drzwiach, ze zdziwionymi minami.Nie słyszeli szeptuakolitki! Nie wiedzieli, co się dzieje! Akolitka była zdecydowana.- Poczekaj - rzekła, podchodząc bli\ej i jedną sękatą dłonią sięgając pod szatę.- Mam coś dlaciebie.Nom Anor zareagował instynktownie.Nie miał czasu do namysłu.Ktoś, kto go rozpoznał, byłju\ wystarczającym zagro\eniem - najdrobniejsza sugestia, \e tamten mógłby dobyć broni,wystarczyła, aby zadziałał.Krew napłynęła do mięśni wokół lewego oczodołu.W miejscu, gdzie niegdyś była gałka oczna,ciśnienie nagle wzrosło.Poczuł ostry, krótki ból i plaeryin boi eksplodował, plując w twarzakolitki zatrutymi igłami.Napastniczka z ostrym krzykiem upadła w tył.Widzowie oszaleli.Nom Anor opadł na tron, czując, \e zamiast mięśni ma galaretę.Słyszałzamieszanie, krzyki nawołujące do porządku.Wewnątrz czuł jedynie pustkę.Znalazł się takblisko śmierci.Plaeryin boi w miejscu lewego oka ocalił go.Zawsze wierzył, \e pewnego dniauratuje mu \ycie.Wiedział te\, \e ulga jest jedynie tymczasowa.Przybył najemny morderca,który miał go zniszczyć, i udało mu się podejść tak blisko! Teraz nadejdą inni i ju\ nigdy niebędzie bezpieczny!Zmusił się, by wstać, myśleć, działać.Kunra i Shoon-mi zaprowadzali porządek wśród tłumu,zerkając na niego w oczekiwaniu na instrukcje.Akolitka u jego stóp wiła się, wstrząsanaparoksyzmami wywołanymi przez truciznę penetrującą jej system nerwowy.Nom Anor uklęknąłprzy niej i przycisnął szpony do miejsc po obu stronach nosa akolitki, szukając punktu nacisku,który spowoduje otwarcie się ooglitha.Nic go nie obchodziło, \e stworzenie mo\e zedrzeć półskóry z twarzy szpiega.Musiał wiedzieć, kogo posłał Shimrra; musiał spojrzeć w twarzniedoszłego mordercy.Ooglith zsunął się z twarzy kobiety z groteskowym dzwiękiem rozdzieranej tkaniny.Spodniego wyjrzała twarz bardziej znajoma, ni\ tego oczekiwał.Nie nale\ała do stra\nika ani dobezimiennej słu\ącej, o nie.Akolitką była Ngaaluh, kapłanka sekty oszustów.Znana była z tego, \e w przeszłościusiłowała dokonać infiltracji niewiernych.Widywał ją w towarzystwie Harrara, innego dobrzezapowiadającego się kapłana na dworze Shimrry.- Ty? - zmarszczył brwi w głębokiej zadumie.- Dlaczego ty?177 - Ja.- oczy Ngaaluh były wielkie i przera\one, niebieskie worki pod nimi prawieniewidoczne.Trucizna paliła ogniem jej system nerwowy, uniemo\liwiając oddychanie.Wkrótce serce się zatrzyma i wszystko będzie skończone.Pomimo bólu próbowała cośpowiedzieć.Wyciągnęła rękę, lecz Nom Anor odskoczył.Wtedy jego wzrok padł na coś, co wysypało się z trójpalczastej dłoni kapłanki.Nie była tobroń, jak podejrzewał.Był to \ywy unrik - kawałek tkanki wyciętej z ciała Ngaaluh jakowotywna ofiara dla bogów.Unrik, utrzymywany przy \yciu przez biotechnologię, słu\ył jakosymbol posłuszeństwa - a ona ofiarowywała go Nomowi Anorowi!- Ty idiotko! - Przykląkł przy Ngaaluh, która zaczynała ju\ dygotać.Istniało antidotum natruciznę plaeryin boi, ale nie spodziewał się, \eby kiedykolwiek chciał go u\yć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki