[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znieg padał coraz gęstszy.Tata Agaty przecierał szybywycieraczkami.Włączał się wolno do ruchu.Nie zauważył nadjeżdżającej z boku nysy, któramiała pierwszeństwo.Głuchy trzask pękającej karoserii.Wybita boczna szyba rozprysła się na tysiącekryształków.Dzieci zbierały je potem z ulicy i bawiły się nimi jak drobnymi brylantami.Agata wyglądała, jakby spała.Nie płakała, nigdzie nie widać było krwi.Tata Agatymyślał, że nic się nie stało.Wybiegł z samochodu i wyciągnął córeczkę spomiędzy pogiętychblach.Podniósł do góry, szepcząc:- Już dobrze, maleńka, już dobrze.Tatuś jest przy tobie.Ale dziewczynka nie żyła.Mężczyzna nie chciał w to uwierzyć; biegał z nią wokół rozbitej syreny jak z lalką.Tarmosił ją na boki, najpierw lekko, potem coraz mocniej.- Obudz się, słyszysz?! Obudz! Zaraz pójdziemy do mamy!Nie zwracał uwagi na zbiegowisko, na nadbiegającą w rozpiętym palcie żonę.Na jejkrzyk pomieszany z płaczem, a potem jęk niemal zwierzęcy.- Ona żyje, ona tylko zasnęła! - krzyczał do niej, przekonując sam siebie.- Nienawidzę cię - wysyczała do niego żona.- Zabiłeś nasze dziecko.Tata Agaty doznał tak silnego wstrząsu, że trafił do szpitala.Dopiero po kilku dniachwyszedł z psychicznej zapaści.Nie był nawet na pogrzebie córki.Po miesiącu poszedł na jej grób.Data narodzin na nagrobnej tabliczce była prawietaka sama jak data śmierci.Między nimi były tylko dwa lata życiowej przestrzeni, przeciętejgłupio i niepotrzebnie.Gdyby wtedy wystawił z piwnicy te sanki.To właśnie dlatego tata Agaty zaczął pić.Dwa lata pózniej został ojcem drugiej dziewczynki.Basi.Kochał ją, ale widać mniej, bo miłością nie zwyciężył już nałogu. Niepotrzebnie się urodziłam.Nikt nigdy nie kochał mnie prawdziwie - pomyślałam,zawijając album w kolorowy dziecięcy szalik.Mogłam mieć starszą o cztery lata siostrę.Teraz, gdy o niej myślę, wyobrażam sobie,jak by wyglądała.Jakie byłoby moje życie, gdyby była w nim Agata? Może matka nieodeszłaby od nas? A może wcale nie urodziłabym się? Bo jeśli byłam tylko  zamiast ?Nieznośny erzac odebranej nagle miłości nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań.Okazał się równie marną podróbką, co kawowy blok udający chałwę.Niby z wyglądupodobny, ale smak nie pozostawia złudzeń.Maksymilian wziął mnie w ramiona, gdy roztrzęsiona płaczem opowiedziałam mu oznalezionym albumie.- Już dobrze, jesteś bezpieczna.Będę cię kochał nad życie.Zobaczysz.Przytulił mnie do siebie.Włożył palce w moje włosy.Uwierzyłam, że w moim życiupojawił się ktoś, kto zaopiekuje się mną jak opuszczonym zwierzątkiem.Dopiero po dwóch miesiącach mieszkania z Maksymilianem zdecydowałam się narozmowę z tatą.Podobno pił znacznie mniej; powiedziała mi o tym pani Mirka.Zamieszkałaz nim znów pani Schola i to widać jej obecność sprawiła, że pozbierał się do kupy.Pewnego wieczoru stanęłam przed drzwiami naszego mieszkania.Nacisnęłamdzwonek.Radosny dingdong wywołał szuranie za drzwiami.Otworzył tata.W swetrze i granatowych spodniach wyglądał znacznie lepiej niżjeszcze niedawno.Pod ubraniem widać było lekko zarysowany brzuch, twarz miał okrągłą izarumienioną.- Cześć - rzekłam sucho, choć serce mi się rwało do powitania jak dawniej, gdy wracałczasem trzezwy i przynosił mi w kieszeni cukierki.-0, przyszłaś nareszcie odwiedzić starego ojca? Chciałaś sprawdzić, czy jeszcze żyję?- W jego głosie usłyszałam wyrzut.- Chciałam zobaczyć, czy jesteś trzezwy - ucięłam krótko, z trudem tłumiąc emocje.Było mi go zwyczajnie żal, ale nie umiałam mówić o tym.- Chciałam porozmawiać z tobą otym wypadku.Skulił się w sobie, zgarbił.Widziałam, że się boi.Sięgnął do kuchennej szafki pobutelkę wina.- Nie pij, proszę.- Zatrzymałam jego rękę.- Muszę.Nie umiem myśleć o tym na trzezwo.Zostaw.Niepotrzebnie mipowiedziałaś, że wiesz.A w ogóle to niepotrzebnie tu przyszłaś.Odtrącił mnie.Znów byłam czemuś winna.Bo przecież teraz pił przeze mnie.Patrzyłam, jak łapczywie wlewa w siebie jasny płyn.Jak porusza się jego grdyka na chudejszyi.Fala bezradnej wściekłości zalała mnie. - Nienawidzę cię, rozumiesz? Nienawidzę swojego dzieciństwa! To ty mi je odebrałeś,zmarnowałeś! Czy wiesz, co czuje dziecko alkoholika?Jak jest poniżane, wyśmiewane?! Czymyślałeś kiedyś, jak bolą szyderstwa innych dzieci? Całe życie śmiały się ze mnie, gdywracałeś pijany do domu! Czy możesz sobie wyobrazić moją samotność?! Jak mogłeś kazaćmi pilnować bimbru?Jak mogłeś nasikać na ławę?Jak mogłeś mnie nie kochać? Czy to samozrobiłbyś Agacie, gdyby żyła?Pojechałam wtedy po bandzie.Wiedziałam o tym.Odstawił szklankę na bok iprzyłożył butelkę do ust.Wypił duszkiem pół butelki wina.Patrzyłam, jak na moich oczachprzeobraża się w pijanego mężczyznę.Wyglądał jak wąż, zrzucający skórę.Tym razem niebyło to jednak symbol odnowienia.Wracał do mnie dawny tata, z błędnym wzrokiem ibełkotliwym głosem.- Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy, dobrze?- Aleja.- chciałam coś jeszcze wytłumaczyć, zanim alkohol nie zadziałał i nieodebrał tacie resztek racjonalnego myślenia.Czasami próbowałam się wstrzelić w te ostatnie sekundy trzezwości.Znałam reakcjejego organizmu; wiedziałam, kiedy jest jeszcze na tyle trzezwy, by zrozumieć, co do niegomówię [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki