[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pan Ikeda uważnie obserwuje linię brzegową przezwojskową lornetkę.Morskie ptaki podążają za statkiem, wprost zawisają nad nim.Drugoklasiści debatują o tym, co będzie, gdy prom zacznie tonąć i trzeba będziebić się o łodzie ratunkowe.Inni oglądają telewizję albo włażą w miejsca, doktórych nie ma wstępu, i są z nich wyrzucani.Jakiś dzieciak wymiotuje ubikacji.Słychać łoskot silnika.Czuję zapach spalin.Patrzę jak kadłub tnie rozpryskującesię na pył fale.Gdybym nie postanowił, że będę gwiazdą futbolu, zostałbymżeglarzem.Szukam wzrokiem świątyni boga piorunów, ale skrywa się gdzieś wporannej mgle.Szkoda, że nie ma tu Andżu.Ciekawe, co będzie dzisiaj robić.Próbuję przypomnieć sobie ostatni dzień, który spędziliśmy osobno.Usilniepróbuję i nie mogę, takiego dnia nie było.Jakuszima jest już nie większa odstodoły.Coraz to nowe wyspy wynurzają się na dziobie i zanurzają na rufie.Jakuszimę zmieszczę już w małym o , ułożonym z kciuka i palca wskazującego.Rusza mi się ząb.Na pokładzie jest też pan Ikeda.- Sakuradżima - pokazuje przedsiebie, przekrzykując wiatr i łoskot silnika.Patrzę, jak wulkan rośnie, aż zajmujejedną trzecią wysokości nieba.Rozdarty krater wyrzuca z siebie wdzięczne chmurydymu na kolejną trzecią część wysokości.- Na języku czuje się smak popiołu! -krzyczy pan Ikeda.- A tam dalej to Kagoszima! - Już? Podróż miała trwać trzygodziny.Sprawdzam na moim zegarku a la Zax Omega i okazuje się, że trzygodziny prawie minęły.I oto Kagoszima.Ogromna! Pomiędzy dwoma nabrzeżamiw porcie zmieściłby się cały port Anbo, nasza wieś.Potężne gmachy, wielkieżurawie, ogromne frachtowce z wypisanymi nazwami miejsc, które przeważnie nicmi nie mówią.Pewnie kiedy byłem tu po raz ostatni, miałem wyłączoną pamięć.Amoże to było w nocy? Tu dopiero zaczyna się świat.Niech no tylko opowiem otym Andżu.Ale będzie zdumiona.Zdumiona.***Według Fujifilm czwarta przemknęła piętnaście minut temu.Teraz mogę liczyćjuż tylko na parę godzin snu, więc zamiast zagrzebać się w pracy, po prostu tamzdechnę.Wczoraj Suga był po raz ostatni, zatem przez całe przedpołudnie będęsam.Nadal widzę spadające w przestrzeń ciało.Karaluch siedzi cicho.Uciekł?Knuje zemstę? Zasnął i śni o apetycznych karaluszych udach i duszonychodpadkach? Podobno na jednego karalucha, którego się przyłapie, przypadadziewięćdziesięciu jego ziomków, których nie widać.Siedzą pod podłogą, wzagłębieniach, za szafkami.Pod futonami.Biedna mama, pewnie liczy, że pomyślę: dobra, jak mieliśmy po trzy lata, podrzuciła nas do wujka, ale co było, to było.Zsamego rana zadzwonię do niej.Za nic w świecie! Nie ma mowy! Wydaje mi się,że dociera do mnie tokijski gwar.Swędzi mnie szyja.Drapię się.Swędzą mnieplecy.Drapię się.Swędzi mnie w kroczu.Drapię się.Gdy Tokio naprawdę sięobudzi, cała nadzieja na sen przepadnie.Wentylator miesza upał.Jak ona śmiałanapisać do mnie taki list.Kiedy szedłem spać, byłem zmęczony.Co się stało?- Ostatni piątek - mówi Suga.- Ale radocha! A jutro - wolność, MSZ,powinieneś wrócić do szkoły, Mijake.To coś więcej niż praca dla samegoutrzymania.- Tak naprawdę nie słucham, co mówi - dzisiaj, po tym wszystkim, jakdowiedziałem się, że matka chciała mnie wyrzucić przez balkon, kiedy miałem trzylata - ale kiedy słyszę, jak znowu wypowiada to słowo, nastawiam ucha.- Dlaczegoraz po raz używasz tego sformułowania?Suga udaje, że nie wie, o co chodzi.- Jakiego sformułowania?- MSZ.- Ach, przepraszam - odpowiada Suga, ale tak, jakby wcale nie przepraszał -zapomniałem.- O czym niby?- Większość moich przyjaciół to e-przyjaciele.Hakerzy tak samo jak ja.Posługujemy się własnym językiem, nie. MSZ znaczy moim skromnymzdaniem.Na przykład, uważam, że..W pytę słówko, a nie?Odzywa się telefon.Suga patrzy, ja podnoszę słuchawkę.- Jesteśmy z siebie zadowoleni, Mijake? - znany mi głos aż kipi ze złości.- Pan Aojama?- Pracujesz dla nich, tak?- Ma pan na myśli stację Ueno?- Przestań się zgrywać! Co mam na myśli, to mam! Wiem, że pracujesz dlakonsultantów!- Jakich konsultantów, proszę pana?- Powiedziałem ci, żebyś przestał się zgrywać! Przejrzałem cię! Do mojegobiura przyszedłeś powęszyć.Podkraść.Podpatrzeć.Znam te twoje gierki.Aprzedwczoraj urządziłeś prowokację.Chodziło o to, żeby wyciągnąć mnie z biura,kiedy moje pliki będą kopiowane.Teraz wszystko się składa.Jasne.Zaprzecz! No,spróbuj zaprzeczyć!- Przysięgam, panie Aojama, że to jakaś pomyłka.- Pomyłka? - Aojama krzyczy.- A pewnie, masz rację! To największa pomyłkaw twoim perfidnym życiu! Służyłem w Ueno, kiedy jeszcze nie było cię naświecie! Ja mam przyjaciół w ministerstwie transportu! Studiowałem na poważnymuniwersytecie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Mitchell & Rhodes (eds) The Development of the Polis in Archaic Greece
- Mitchell Margaret PRZEMINELO Z WIATREM 1
- kamil miszewski mgr
- O'Brien Anne Zakazana królowa
- Manvell Roger Goring
- Venturi Maria Zwycięstwo miłoÂści
- Amanda Quick Zjawa
- Huston James W List kaperski
- Meyer Marissa Saga księżycowa 01 Cinder
- Kelley Armstrong The Awakening
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szopcia.htw.pl