[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zgadza się pani ze mną?.i przerwać ingerencję, aby pozwolić naturze działać własnym trybem. Słowa te isposób, w jaki zostały wypowiedziane, coś wyzwoliły.Margaret Armstrong zamknęła oczy iwsłuchiwała się w echo pobrzmiewające w jej głowie.Po chwili usłyszała inne słowa.Do tegowypowiadane głosem małej dziewczynki.  Zgadza się pani ze mną, doktor Armstrong? Wszystko już dobrze, mamo.jestem przy tobie.Mamo, słyszysz mnie? Ciągle takbardzo boli? Mamo, proszę cię.co mogę dla ciebie zrobić?. Doktor Armstrong? Tak, jestem.Cóż, David, obawiam się, że bardziej przychylam się do podejścia doktoraHuttnera niż do twojego. Na jak długo odpłynęła myślami? Oczekiwano od niej wyjaśnienia? Nie do końca rozumiem, co ma pani na myśli.Postanowiła, że nie będzie nic wyjaśniać. Moim zdaniem gdyby lekarz kierował się twoją filozofią, byłby nieustannie zmuszany dopodejmowania decyzji zastrzeżonych dla Boga.Musiałby decydować, kto ma żyć, a ktoumrzeć.Stałby się medycznym Neronem: kciuk w górę  robimy wlew dożylny, kciuk w dół nie robimy.David zareagował na to tak emocjonalnie i gwałtownie, aż sam był zdziwiony. Uważam, że głównym zadaniem lekarza nie jest nieustanna walka z chorobą, alezrobienie wszystkiego, co w jego mocy, by zmniejszyć ból i poprawić jakość życia pacjenta!Czy naprawdę powinniśmy stosować wobec każdego pacjenta wszelkie możliwe metodyleczenia, przeprowadzać każdy możliwy zabieg, jeśli wiemy, iż istnieje jedna szansa na milionalbo jedna na dziesięć tysięcy, że to pomoże?  W ciszy, która zapadła, szybko pojął, że znówwystrzelił z armaty tam, gdzie wystarczyło użycie procy albo aksamitnej rękawiczki.W tym momencie Winnie Edgerly  waląca prosto z mostu, choć nieco topornapięćdziesięciolatka  uznała, że należy włączyć się do dyskusji. Ja tam jestem po stronie doktor Armstrong  powiedziała poważnie. Gdyby była choćnajmniejsza szansa na to, że zastosowana metoda może się okazać skuteczna, nie chciałabym,aby pozbawiono mnie choć jednej rurki.Kto wie, co może się wydarzyć albo co może wostatniej chwili pomóc? Nie mam racji? Proszę mnie zle nie rozumieć, pani Edgerly  odparł David, starannie dobierając głos.Nie opowiadam się za wyciąganiem z kogokolwiek jakiejkolwiek rurki, twierdzę jedynie, żepowinniśmy się dwa razy.albo nawet i więcej.zastanowić, zanim je wstawimy.Oczywiście,że mogą pomóc, ale czasem jedynie przedłużają beznadziejną agonię.Czy to lepiej wyjaśniamoją opinię?Edgerly kiwnęła głową, ale jej mina świadczyła o tym, że się nie zgadza.Po chwili ciszy odezwała się doktor Armstrong. Jak to się ma do pani Thomas, David? Nijak.Program leczenia został wyraznie określony przez doktora Huttnera i jestemodpowiedzialny za realizowanie go, najlepiej jak umiem.Na ten temat tylko tyle mam dopowiedzenia.Doktor Armstrong wyglądała tak, jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, ale ożył wiszącynad ich głowami głośnik i wezwano Davida do izby przyjęć. Kiedy zaczyna padać, od razu leje  powiedział na odchodne. Mam nadzieję, że nie zmokniesz  odparła. Cieszę się, że wszystko w porządku, David. Dziękuję, doktor Armstrong. Dopił kawę. Dziękuję za wszystko. Pożegnał się krótkim skinieniem głowy z Edgerly i Gold, popatrzył nieco dłużej naChristine i ruszył na wezwanie.Po chwili kobiety rozeszły się, jedynie Christine została.Na jej twarzy pojawił się nieconiezdecydowany, choć raczej ironiczny wyraz.Wsunęła rękę do kieszeni swetra i przez jakieśdwie minuty dotykała owiniętej w chusteczkę strzykawki z morfiną.Potem wstała i zwymuszoną nonszalancją poszła w kierunku pokoju czterysta dwanaście. Rozdział dziewiąty Robi pan ręce, doktorze Shelton?Harry Weiss, stażysta z haczykowatym nosem, który wezwał Davida do izby przyjęć, beztrudu mógłby dostać rolę Ichaboda Crane a w ekranizacji Legendy o Sennej DolinieWashingtona Irvinga. Niech mi pan pokaże, co macie.W izbie przyjęć  jak zwykle wczesnym wieczorem  panował totalny chaos.W pełnejpoczekalni siedziało ponad dwudziestu pacjentów w najrozmaitszych stadiach rozkładu iwściekłości.Metalowe łóżka na kółkach zjawiały się i znikały niczym frachtowce w ruchliwymporcie, odwożąc kolejny towar do rentgena, na salę obserwacyjną albo na któryś z oddziałów.Terkotały telefony, ścierało się ze sobą przynajmniej dziesięć rozmów.Kiedy stażystaprowadził go do sali urazowej numer osiem, David chwycił strzępy kilku rozmów. Co toznaczy, że nie będziecie mieli wyników w ciągu godziny? Ten człowiek się wykrwawia,potrzebujemy ich natychmiast!. Pani Ramirez, wiem, jak się pani czuje, ale nie jestem wstanie nic zrobić.Nie ma tu żadnego Juana Ramireza. Nie, to będzie tylko delikatne ukłucie.Pacjentem, do którego wezwano Davida, okazał się czterdziestoletni robotnik, który miałkrótkie, ale intensywne spotkanie z piłą tarczową.Dwa palce były obcięte do połowy, trzecitrzymał się na wysokości pierwszej kostki na strzępku ścięgna.Jeszcze zanim David zacząłdokładnie oglądać zniszczoną dłoń, wiedział, że to kolejna sytuacja, z której nie istnieje dobrewyjście.Zamienił kilka słów z rannym, który co prawda trochę przestał się pocić, ale wciążmiał twarz koloru zbielałej kości.Kiedy skończył, wyszedł z wyczerpanym nerwowo stażystąna korytarz.Od decyzji Davida zależało, czy przeprowadzi zabieg sam, czy poświęci trochęczasu i poinstruuje stażystę, co ma robić.Zdecydował się na drugie rozwiązanie, doskonalebowiem pamiętał wiele póznych wieczorów, kiedy doświadczeni chirurdzy poświęcali czas, bygo czegoś nauczyć.Minęło niemal pół godziny, nim uzyskał pewność, że Weiss możeprzeprowadzić zabieg samodzielnie.Kiedy wyszedł z windy i ruszył w kierunku pokoju czterysta dwanaście, w skrzydlePołudnie Cztery panowała niecodzienna cisza [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki