[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wzruszył ramionami i podszedł do bramy.MacHugh poszedł za nim.Wcześniej zachowywał się tak, jakby chciał rozerwać Hamsona nakawałki.Gdy ten wszedł jednak do środka corralu, MacHugh szturchnął go jedynie głową iuspokoił się.Był spokojny i potulny, dopóki Douglas nie spróbował do niego podejść.Harrison schwycił konia za siodło i uspokoił go.Brat Mary Roses zamknął bramę i ruszył przed siebie.Koń natychmiast zaczął sięponownie niepokoić.- Zostań tam, gdzie jesteś - zawołał Harrison.- Pozwól mu podejść do ciebie.Nic cinie zrobi, jeśli nie będziesz się ruszał.Douglas kiwnął potakująco głową.Stanął z nogami szeroko rozstawionymi, uważnieobserwując ruchy konia.Nie musiał długo czekać.Koń zaszarżował w jego stronę, gdy tylko Harrison puściłsiodło.Mary Roses była pewna, że MacHugh zabije jej brata.Wiele ją kosztowało, by zachować się cicho.Cole był pewien, że zobaczył szaleństwow oczach konia i sięgnął po rewolwer.Był gotów raczej zatrzelić bestię, niż pozwolić jejzadeptać na śmierć brata. - Douglas, czy ty nie masz za grosz rozsądku? - westchnął Cole.MacHugh zatrzymał się kilka centymetrów przed Douglasem.Nie był to jednakkoniec straszenia.Dwukrotnie stanął jeszcze dęba i dopiero wtedy postanowił zachowywaćsię, jak przystoi.Nogi Mary Roses były jak z waty.Podeszła do Cole a i oparła się o niego.- Teraz możesz go dotknąć, jeśli chcesz - wytłumaczył Douglasowi Harrison, po czympodszedł do konia i stanął obok niego.- Mówiłem, że nic ci nie zrobi.Po prostu lubi siętrochę powygłupiać.Nic ci nie jest?Zadał to pytanie, zauważywszy, jak blada jest twarz Douglasa.Brat Mary Rosesodpowiedział dopiero po chwili:- Zapomniałeś wspomnieć, że potrafi człowieka śmiertelnie nastraszyć.Wyciągnął dłoń, chcąc poklepać konia po pysku.MacHugh natychmiast pchnął go półmetra do tyłu.Douglas zaśmiał się głośno i spróbował jeszcze raz.- Dopiero z bliska widać, jaki dobry z niego koń.Po prostu trzeba zapomnieć obliznach.Już dawno nie widziałem tak dobrego konia.- W jego głosie, choć niechętnym,słychać było podziw.- Wybrałeś dobrze.Harrison nie mógł przyjąć komplementu.- To on wybrał, nie ja.Nie powiedział nic więcej, a Douglas o nic więcej nie pytał.Zdawał się rozumieć.- Ma prawie siedemnaście dłoni w kłębie, prawda? Jest też bardzo łagodny jak naogiera - zauważył Douglas.- Mamy większe w Szkocji - odparł Hairison.- Czy stamtąd pochodzisz?Harrison przytaknął.- Ty podobno jesteś Irlandczykiem.- Harrison liczył, że wciągnie brata Mary Roses wrozmowę o ich pochodzeniu.- Kto ci to powiedział? - Douglas wyglądał na zdziwionego.- Twoja siostra.- Chyba rzeczywiście nim jestem.przynajmniej czasami.- Uśmiechnął się.Co to miało znaczyć? Harrison bardzo chciał się dowiedzieć, ale rozsądniej byłopowrócić do kwestii ogiera.Douglas najwyrazniej zaczynał się czegoś domyślać, bo uśmiechzniknął z jego twarzy równie szybko, jak się tam pojawił.Teraz wyglądał już bardzo czujnie.- Nie daj się oszukać MacHughowi.Jest łagodny tylko, jeśli tego chce.Może być śmiertelnie grozny, szczególnie gdy czuje się osaczony. Douglas zapamiętał to sobie.- Wiele ludzi zachowuje się podobnie.Potem Douglas przedstawił się i powiedział Harrisonowi, że nie przeszkadza mu, jeśliprzyjdzie do nich na obiad.Pomiędzy dwoma mężczyznami powstała cienka nić przyjazni.Aączyła ich miłość, jaką Douglas darzył zwierzęta, oraz wyrazne przywiązanie Harrisona doMacHugha.Cole uznał, że czekał już wystarczająco długo.Nie miał zamiaru być gorszy od brata.Jeśli Douglas mógł podejść do piekielnego zwierzęcia, to i on mógł to zrobić.Po kilku minutach miał już za sobą koszmarną próbę, przez którą i Douglas przeszedł.Jego twarz dopiero po jakimś czasie odzyskała kolory.Mary Roses też chciała to zrobić, choć obaj bracia kazali jej zostać na zewnątrzcorralu.- MacHugh ma słabość do kobiet.Harrison nie przekonał Douglasa i Cole a, którzy z dezaprobatą obserwowali, jak ichsiostra wchodzi przez bramę.- Nigdy nas nie słucha - westchnął Cole.Douglas uznał, że powinien jej bronić.- Często ma własne zdanie - powiedział Harrisonowi.- Zdążyłem to już zauważyć.Mary Roses stanęła tuż za bramą i starała się wyglądać na pewną siebie.Pragnęła zamknąć oczy, ale nie śmiała tego zrobić.Nie chciała, by bracia się z niejśmiali [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki