[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czarny T-shirtz długim rękawem, spodnie w barwach ochronnychi buty wojskowe.Moją broń przeniesiono do pokojuReeve, w którym spałam, bardziej dla mojego kom-fortu niż czegokolwiek innego, i teraz obwiesiłamsię sztyletami i gwiazdami ninja.W korytarzu wisiało lustro, chciałam ominąć jeszerokim łukiem, naprawdę, ale przystanęłami spojrzałam w nie.Zobaczyłam siebie.Tylko625/692siebie.Twarz trochę za szczupła jak na mój gust,podkrążone oczy, rozcięcia na wargach, ale kolortwarzy w porządku, odcień różany, samo zdrowiei ani śladu choroby.Zastałam babcię w kuchni, sprzątała akuratbałagan po wypiekach. Ali! zawołała, podbiegając i zarzucając miramiona na szyję. Wyglądasz& Rany! Lekarstwopodziałało. Dziękuję. Przez chwilę chłonęłam jej miłośći ciepło, rozkoszując się poczuciem domowejswojskości. Posłuchaj, muszę pożyczyć twójsamochód.Odsunęła się ode mnie, marszcząc czoło. Mój samochód? Będę ostrożna, obiecuję. Wiem, że tak, ale nigdy wcześniej nie in-teresowałaś się prowadzeniem.Zaliczyłaś kilkalekcji, ale wciąż masz tylko pozwolenie tymcza-sowe i&Położyłam dłonie na jej policzkach. Zaufaj mi, babciu, muszę to zrobić.Był już najwyższy czas.Dziewczyna wybierającasię na wojnę nie mogła pozwolić sobie na strach.Nie zamierzałam więcej go tolerować. Mogę cię zawiezć, dokądkolwiek zechcesz&626/692 Proszę, babciu.Proszę.Nie separuję się odciebie.Chcę tylko sobie udowodnić, że potrafię tozrobić. Pragnęłam zacząć tę nową podróż odzwycięstwa. W porządku. Skinęła głową. Przyniosękluczyki.*Czoło zraszały mi krople potu; starałam sięoddychać miarowo pomimo guli, którą czułamw gardle.Palce zaciśnięte na kierownicypozbawione były jakiejkolwiek barwy.Mijały mniew pędzie samochody, klaksony trąbiły jak oszalałe.Ktoś pokazał mi środkowy palec.O co chodziło? Jechałam tylko piętnaście kilo-metrów poniżej dopuszczalnej szybkości.Udało mi się wydłużyć dwukrotnie pięt-nastominutową jazdę, nim dotarłam do stodołyCole a i cud nad cudami, nie spowodowałamkraksy.Na żwirowym podjezdzie parkowało kilkasamochodów, wiedziałam więc, że jest tu już kilkuzabójców, którzy przygotowywali się do nocnychdziałań.Zbliżając się do drzwi, spojrzałam w nieboi zobaczyłam dokładnie nad swoją głową chmuręw kształcie królika.627/692Emma wciąż nade mną czuwała.Uśmiechnęłam się, kiedy już weszłam do środka.Cole, Szron, Gavin i Veronica pochylali się nadstołem i przeglądali jakieś papiery.Odczekałam chwilę, żeby nacieszyć sięniezaprzeczalną normalnością tej sceny.Dzikimpięknem Cole a.Więzią spajającą tych czworoludzi.Determinacją, jaka z nich biła.Anima powinna uciec i się schować. Ali sapnęła bez tchu Veronica.Wszystkie oczy, niczym promienie lasera, ski-erowały się na mnie.Obchodził mnie tylko Cole i&& trzymał mnie przerzuconą przez ramię.Krewkapała z nas obydwojga, a ja nie potrafiłam pow-iedzieć, czy była nasza, czy kogoś innego.Dysza-łam, próbując oswobodzić się z jego rąk. Puść mnie zażądałam. Nigdy więcej. Wciąż to powtarzasz.Czego ode mnie chcesz& Wizja zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.Zamrugałam, pokręciłam głową.Spytałam Cole aHollanda:. Czego ode mnie chcesz?.Jakby byłobcy?Dlaczego? Co widziałaś? spytał Gavin, a ja popatrzyłamna niego&628/692& staliśmy pośrodku spowitej nocną ciemnościądrogi.U naszych stóp zalegał zombiczny popiół,wirował w powietrzu, odlatywał gdzieś w dal, a nasotaczały kombinezony.Kelly podniósł maskę.Patrzył gniewnie. Gdzie on jest? Co z nim zrobiliście? & znowu to samo usłyszałam głos Veroniki,przywołujący mnie z powrotem do terazniejszości.Gavin spojrzał na nią ze złością. Następnym razem przymknij się i nie przerywajwizji.Widzieliśmy dzisiejszą bitwę.W każdym razieto, co przypominało dzisiejszą bitwę.I nie było tomiłe.Siliła się na jakąś odpowiedz.Cole podszedł do nas. Jak?Wiedziałam, o co pyta, i chciałam skłamać. Antidotum. %7ładnych kłamstw.Uniosłamgłowę. To, co widzieliśmy& Nie wiem, co to oznacza, i nie zamierzamzgadywać.Nigdy wcześniej mi się to nie udało.Ważne jest coś innego: powiedziano ci, żebyś niebrała antidotum, jeśli nie będzie to absolutniekonieczne.Zmrużył groznie oczy, wziął mnie za rękę i po-ciągnął do szatni.Oczekiwałam, że się odwróci629/692i uraczy mnie jakimś wykładem, gdy tylko drzwi sięza nami zamkną i zostaniemy sami.Odwrócił się, owszem.Ale nie uraczył mnie wykładem.Przywarł do moich warg ustami, obdarowującmnie roztapiającym pocałunkiem, którego, jakdoskonale wiedziałam, nigdy nie zapomnę.Zare-agowałam natychmiast, owijając się wokół niego,przyciągając go, chłonąc.Pchnął mnie i przyparł do ściany,unieruchamiając.Jego ciało zamknęło się wokółmnie, napierało, ocierało się, szukało.Dłoniewędrowały cały czas, zatrzymując się, by ugniataćtu i ówdzie i& Och, święci pańscy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- lewis carroll alicja w krainie czarow
- Showalter Gena Władcy Podziemi 02 Mroczna wię
- Kroniki Białego Królika 01 Alicja w krainie Zombi Gena Showalter
- Louis Kontos and Dav
- Irving John Jednoroczna wdowa
- Richard Elliott Friedman Księga ukryta w Biblii
- § Harris Robert Pompeja
- %258fr%25f3d%25b3a%2Bfinansowania%2Bdzia%25b3alno%259cci%2Bbanku
- Edwards Eve Kroniki rodu Lace Gra o milosc
- r05 2
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- policzgwiazdy.htw.pl