[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Afrikanus był drobny i zwinny, z owłosionymi jak u małpy nogami i rękami.Byćmoże stąd właśnie wzięło się jego przezwisko, od afrykańskich małp, trzymanych nałańcuchach i pokazujących sztuczki na forum, żeby dostać parę miedziaków dlaswoich właścicieli.Przebiegł przez bar, wspiął się po rozklekotanych drewnianychschodach na piętro i trzymając w ręku klucz, przystanął przed drzwiami. Kim jesteś?  zapytał, przypatrując się z ukosa Atiliuszowi. Otwieraj. Niczego tam nie ruszałem.Masz na to moje słowo. Na pewno wysoko je tu cenią.Otwieraj.Alfons odwrócił się do drzwi z wyciągniętym kluczem i nagle krzyknął cicho,wskazując zamek.Atiliusz podszedł bliżej i zobaczył, że jest wyłamany.Wnętrzeizby tonęło w mroku, powietrze przesycone było stęchłymi zapachami  posłania,skóry, nieświeżego jedzenia.Siatka jasnych linii na przeciwległej ścianie wskazywałamiejsce, gdzie znajdowały się zamknięte okiennice.Afrikanus wszedł pierwszy,potykając się o coś w ciemności, i otworzył okno.Popołudniowe słońce oświetliłopoprzewracane sprzęty i walające się na podłodze ubrania.Alfons toczył dookołaprzerażonym wzrokiem. To nie ma nic wspólnego ze mną.przysięgam.Atiliusz ogarnął wszystko jednym spojrzeniem.W izbie nie było zbyt wielu rzeczy  łóżko, cienki materac z poduszką i szorstkim brązowym kocem, dzbanek nawodę, nocnik, skrzynia i stołek  lecz przetrząśnięto dosłownie wszystko.Pociętonawet materac, z którego wyłaziły kępy końskiego włosia. Przysięgam. powtórzył Afrikanus. W porządku  mruknął Atiliusz. Wierzę ci.I naprawdę mu wierzył.Afrikanus nie wyłamywałby zamka, mając klucz, i niezostawiłby w izbie takiego bałaganu.Na trójnożnym małym stoliku leżała bryła biało-zielonego marmuru, która po bliższym zbadaniu okazała się zjedzonym do połowybochenkiem chleba.Obok leżał nóż i nadgniłe jabłko.Na warstwie kurzu odciśniętebyły świeże ślady palców.Atiliusz dotknął palcem blatu i przyjrzał się jego czarnejopuszce.Musieli włamać się niedawno.Kurz nie zdążył jeszcze opaść.Być możedlatego właśnie Ampliatusowi tak bardzo zależało, żeby pokazać mu każdy detalnowych łazni  żeby zająć go czymś, kiedy przeszukiwano izbę.Jakim okazał sięgłupcem, ględząc o nizinnej sośnie i opalonym oliwkowym drewnie. Od jak dawna Eksomniusz wynajmował tę izbę?  zapytał. Trzy lata.Może cztery. Ale nie mieszkał tu przez cały czas? Przychodził i odchodził.Atiliusz uświadomił sobie, że nie wie nawet, jak wygląda Eksomniusz.Podążałtropem fantomu. Nie miał niewolnika? Nie. Kiedy go ostatnio widziałeś? Eksomniusza?Afrikanus rozłożył ręce.Jak ma to pamiętać? Tylu jest klientów.Tyle twarzy. Kiedy płacił czynsz? Z góry.W kalendy każdego miesiąca. Więc zapłacił ci na początku sierpnia?Afrikanus kiwnął głową.Zatem jedno jest pewne: bez względu na to, co się z nimstało, Eksomniusz nie miał zamiaru zniknąć.Wszystko wskazuje na to, że był sknerą.Nie płaciłby za pokój, z którego nie zamierzał korzystać. Zostaw mnie  powiedział Atiliusz. Sam tu posprzątam.Afrikanus miał ochotę zaprotestować, ale kiedy inżynier ruszył w jego stronę,podniósł ręce i wycofał się na korytarz.Atiliusz zamknął za nim wyłamane drzwii usłyszał, jak alfons schodzi po schodach do szynku.Obszedł pokój, porządkując go, by zorientować się, jak wyglądał wcześniej: takjakby mógł w ten sposób znalezć wskazówkę, co jeszcze się tu znajdowało.Położyłwypatroszony materac na łóżku i umieścił poduszkę  również pociętą  na wezgłowiu.Złożył cienki koc.Wyciągnął się na łóżku.Obracając się do ściany,zobaczył utworzony z czarnych kropek wzór i zorientował się, że to rozgniecioneowady.Wyobraził sobie Eksomniusza, leżącego tutaj w upale i zabijającego insekty.Skoro brał łapówki od Ampliatusa, dlaczego zdecydował się wieść życie nędzarza?Może wszystkie pieniądze wydawał na kurwy? Ale to nie było chyba możliwe.Przespanie się z jedną z dziewczyn Afrikanusa nie mogło kosztować więcej niż paręmiedziaków.Zaskrzypiała deska podłogi.Usiadł powoli i spojrzał w stronę drzwi.Pod tandetnymi drzwiami rysowały sięwyraznie cienie dwóch nóg i przez moment był pewien, że to sam Eksomniusz,przybywający, by domagać się wyjaśnień od intruza, który przejął jego stanowisko,wtargnął do jego mieszkania, a teraz wyleguje się na jego łóżku w splądrowanympokoju. Kto tam?  zawołał, a kiedy drzwi powoli się uchyliły i zobaczył, że to tylkoZmyrina, ogarnęło go dziwne rozczarowanie. No?  zapytał. Czego chcesz? Powiedziałem twojemu panu, żeby zostawiłmnie w spokoju.Stanęła w progu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki