[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tę ikonę bólu chciał nawet zrazu zamknąć w celi, niezakonnej, lecz więziennej.Jest wszystko.Okno z kratami.Dzban i kawałek chleba.Więzienny mrok.Skazał mnie.Zapomocą pędzla zrobił ze mnie, jak to się mówi,matkobójczynię.Zbladłam, gdy się zobaczyłam.Picassozakrył rysunek Cocteau.Nic z niego nie zostało.To, co widzę,pogłębia moją udrękę.Myślał, że zemdleję.Dlatego pozwolił mi usiąść na fotelu,który zazwyczaj jest zarezerwowany wyłącznie dla niego.Poszuka nawet za gablotą rękawiczek, które miałam na sobiew Deux - Magots w dzień naszego spotkania.Zachowam je nazawsze, powtarzał, pokazując mi plamy mojej własnej krwi,widniejące między maleńkimi kwiatami koronki.- To nieprawda, mówię.Nie zabijam tego, co kocham.Samą siebie zawsze chciałam zabić.- Ani siebie, ani nikogo innego! Przecież nawet muchybyś nie skrzywdziła.Spójrz, wypuszczę cię na wolność.Wystarczy przesunąć w twoją stronę pionowe linie okna.Usuwam kraty i w zamian zrobię ci pasiak.W czerwone pasy.Wypuszczam cię z więzienia, ale niczego już nie zmieniam.Twarz masz idealną, zwłaszcza spojrzenie.Tym właśnie sposobem ostatecznie znalazł się na mnie tenstrojny stanik, nigdy nieistniejący.Okno i kraty znikły podgrubą powłoką nocy.Znikła kromka chleba i dzban z wodą.Co ciekawe, utrata tych akcesoriów, zamiast odciążyć mójportret, utrwaliła go w ekspresji cierpienia w stanie czystym.%7ładnego powabu, żadnego ustępstwa.Przerazliwa kamiennanieustępliwość.Gdzie się podziała pełna wdzięku lalka obladym ciele, którą Minotaur pieścił swoim pyskiem?Chciałeś mnie jako Hiszpankę.Pod maską widniała jużdonia Elwira.Zraniona kobieta żąda zadośćuczynienia.Zawsze udawało ci się zawrzeć w moim wizerunku coś, codopiero miało nadejść.W pazdzierniku 42 roku świat siępogrąża, matka nie żyje, a ty zatrzaskujesz mnie w poczuciuwiny.Ale w pazdzierniku 42 jeszcze cię nie straciłam.Jesteśtu.Blisko jesteś, tak blisko, że trzymasz nóż i wbijasz go wmoje ciało.Takie spojrzenie miałam dopiero w następnymroku.Spojrzenie Hiszpanki, donii Elwiry.IXTego rana wyjechałam z Menerbes.Fale turystównieprzerwanie rozbijały się o stromy brzeg.Co prawda, mojepragnienie samotności wyolbrzymiało skalę zjawiska.Wrzeczywistości tylko niektórzy goście zapuszczali się dosamego miasteczka.Na szczycie mały opuszczony kościółek zprezbiterium o sklepieniu ostrołukowym.Każdego dnia ranoprzychodzę tutaj, żeby się skupić.A że proboszcz musi terazopiekować się wieloma wsiami, więc często go nie ma.Powierzył mi zapasowy klucz.Czasem jakieś zbłąkane duszewślizgują się za mną przez uchylone drzwi.A ja, najbardziejzagubiona ze wszystkich, przyjmuję ich w trzyprzęsłowejnawie, jakbym mieszkała tu na stałe.W tym roku chciałam wyjechać już na początku sierpnia.Może wrócę jesienią dla rozkoszy widoku doliny rudziejącejpod moimi oknami.Będzie jeszcze piękna pogoda, a wokółnikogo.Do Paryża wpadam w sierpniu.Lubię iść pod prąd.Kwestia przyzwyczajenia.W tym ciepłym i prawie milczącymmieście, gdzie przechodnie jakby się nie liczą, w sklepachzaciągnięte żaluzje, a klienci biorą nogi za pas, snują sięwspomnienia wojny.Zmierć i zdrada, rzez i ludobójstworozluzniły kleszcze.Zostaje ta cisza.I samotność.Rue de Savoie jakby znieruchomiała.Gdy taksówkazatrzymała się przed moimi drzwiami, mieliśmy czas naswobodne wyładowanie bagaży.%7ładen samochód za nami niezatrąbił.Portierka wyjechała na wakacje.Przechodząc przedzamkniętą portiernią odnalazłam świat niezmieniony.Chociażwiedziałam, że od 43 roku zmieniło się tutaj pięć czy sześćportierek i że nie należy już nazywać ich portierkami, leczdozorczyniami, to miałam poczucie stałości rzeczy.Wchodzę.To mój dom dokładnie od trzydziestu lat.I napewno długo nim jeszcze pozostanie.Jestem u siebie, a więc uciebie.Przed wejściem do żydowskiego domu należy uściskaćsię w progu pod mezuzą.Ja, już w środku, głaszczę palcemowady, które narysowałeś na ścianach przed trzydziestu laty.Gdy dwadzieścia lat pózniej dom był odnawiany, poleciłam,by nie usuwano tego bestiarium.Po zakończeniu prac niebrakowało nawet jednej łapki.Przypominam sobie.Po śmierci mojej matki zacząłeśprzychodzić na rue de Savoie.Ojciec zostawił mi mieszkanie.Powrócił pod swój ulubiony adres, hotel Palais - d'OrsayChciałeś od razu odcisnąć swój ślad.Na każdej dziurze wścianie narysowałeś coś w rodzaju skorupy zaopatrzonej wewłochate łapki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Christopher Nicole [Hilton 03 Mistress of Darkness (v1.5) (ep
- Byrd Nicole Saga rodziny Sinclair 01 Ukochany kłamca
- Christopher Nicole [Hilton 05 Sunset (v1.5) (epub)
- Christopher Nicole as Max Marlo Her Name Will Be Faith (epub) i
- Brooklyn Sinners 3 A Sinner Born Avril Ashton
- Golon Anne & Golon Serge Angelika 09 Angelika i demony
- Opcje%2Bi%2Binstrumenty%2Bpochodne%2B%252826%2Bstron%2529%25281%2529
- Lively Penelope Droga do Lichfield
- Roberts Nora 03 Kamień Pogan
- Joanna Chmielewska Wielkie zasługi
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- onlinekredyt.xlx.pl