[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zobacz, trumnę wywlekli, a dół taki sam jak tamte.Czekaj, zdaje się, że coś rozumiem.Ze zmarszczonymi brwiami przyjrzał się porozwalanym szczątkom.Pełnazainteresowania Janeczka cierpliwie czekała na odkrycia brata.- Chyba ten pierwszy, ten cep.dokopywał się głębiej - rzekł wreszciepowoli.- Aż do nieboszczyków.On chyba myślał, że schowali to w trumnie.Albo nie wiem, co myślał,ale rozgrzebywał nawet piszczele,.- Wiem, co myślał! - ożywiła się Janeczka.- Myślał, że schowali te takiemałe, szpiegowskie, no, jak to się nazywa.Mikrofilmy! I szukał, czy się gdzienie zawieruszyły!- Może być.A teraz ci, co już wiedzą więcej, wcale nie łapią się zatrumny, tylko rozkopują pod płytami.I tyle.Tutaj jedną wywlekli, bo im coś niepasowało.- Jeżeli on się spieszył, ten co chował, to nie mógł chyba kopać głęboko -zauważyła Janeczka w zamyśleniu.- Siedemnaście.Zostało do przeszukaniajeszcze siedemnaście.- Nielicha robota! - westchnął Pawełek smętnie.- Gdybyśmy mielisłonia.Albo chociaż dzwig.Albo wiesz co, a jakby tak nie odwalać płyty,tylko podkopać się z boku.?Janeczka przyjrzała się bratu wzrokiem pełnym potępienia i energiczniepopukała palcem w czoło.- Fioła dostałeś, czy co? Teraz my zaczniemy rozkopywać groby? Już cojak co, ale tego by nam nie darowali!Pawełek zreflektował się nieco.Istotnie, osobisty udział w takkarygodnym pod każdym względem przedsięwzięciu nie przeszedłby ulgowonawet przy największych zasługach.Rozkopywanie cmentarzy jest w ogólekaralne.- Dobra, już dobra.Czy ja mówię, że musimy kopać? Ja się tylkorozglądam!Rozejrzał się rzeczywiście, nie przeliczając już nagrobków, lecz oceniającteren z punktu widzenia ewentualnej działalności śledczej.Złoczyńców nale- żało pilnować, byli bliscy sukcesu, należało zamienić ich sukces w klęskę,odbierając im łup.Miejsce do zaczajenia było niezmiernie ważne.- Dziwię się, że ich tu nie ma - rzekła krytycznie Janeczka, równieżrozglądając się wokoło.- Pusto kompletnie, mogliby się przekopać aż do NowejZelandii i nikt by nie zauważył.Wczoraj też nie kopali.- yle ci? Wolałabyś, żeby tu ryli bez przerwy?- No coś ty.? Ale im się dziwię.Pawełkowi w trakcie rozglądania się wpadły nagle w oko nowe elementykrajobrazu.W północno-zachodniej części, pomiędzy starym cmentarzem a owymiwądołami nie do przebycia, teren obniżał się gwałtownie.Zbocze pagórkaspadało ostro gdzieś w jakąś ogromną przepaść, której dna w ogóle nie byłowidać.Zarówno zbocze, jak i przepaść całe zarosłe były niedostępnymgąszczem.Myśl Pawełka zmieniła nieco kierunek, oderwała się od złoczyńcówi poddała skojarzeniom.- Ty, popatrz - zwrócił uwagę Janeczce.- To są chyba te chaszcze dzików,nie? Taki dół.Podobny trochę do tego, gdzie się spłoszyły, jak wleciałem wdziurę, tylko jeszcze głębszy.Może tam siedzą.?Janeczka spróbowała dojrzeć coś w zaroślach, ześlizgnęła się zestromiznyi na czworakach wróciła pod górę.- Nawet jak jedzą, to zejść nie da rady.Wcale nie widać dna.- Ciekawe, którędy wyłażą.- Albo tędy, przez te doły i góry, albo jakąś drugą stroną.Pawełek zapalił się nagle do penetrowania otoczenia.- Chodz, obejdziemy to dookoła.Zobaczymy jak ta druga strona wygląda.Może dobrana zasadzkę? Zwięty spokój i pan Aubiański też mówił, że tu więcej dzików niżludzi!- Ale jeszcze tu wrócimy, bo się musimy zastanowić - zastrzegła się Janeczka,już schodząc w dół łagodną częścią zbocza.Teren na dole był okropny i nie nadawał się do niczego.Wysoka trawaporastała głębokie dziury, podstępne i niewidoczne, wielkie stosy suchych ga-łęzi utrudniały każdy krok, przez rozległe, zbite kępy jeżyn w ogóle nie możnasię było przedrzeć.Przypuszczalne legowiska dzików ciągle były gdzieś niżej,niedostępne, osłonięte nieprzebytymi zaroślami.Nawet Chaber nie miał tupełnej swobody ruchów.- Jeżeli wyłażą gdzieś tędy, to i tak nic nam z tego nie przyjdzie -zawyrokowała Janeczka.- Tutaj czatować nie da rady.Gęsto, nic nie widać, a wrazie czego można sobie wszystko połamać w tych dziurach.- W razie czego? - zainteresował się Pawełek.- Nie wiem.W razie, gdyby trzeba było uciekać albo co.- Przed dzikami się nie ucieka.- Tylko co? Tupie się nogami i woła  a sio ?! Ja mówię, jakby były.no,zdenerwowane.- Głupia jesteś.Przed dzikami się nie ucieka, tylko się włazi na drzewo.Iprzeczekuje.Trzeba znalezć odpowiednie drzewo.- Ale to przecież nie tu! Tu nic nie widać, a jeszcze jak się ściemni?Mogłoby łazić całe stado hipopotamów i też byśmy nic nie widzieli!- Pewnie, że nie tu, nawet odpowiedniego drzewa nie ma.Czekaj, one siępętają po całym lesie.Zobaczymy jeszcze dalej.Trochę wyżej, tam jest mniejzarośnięte.Uczyniwszy z konieczności wielki łuk, niespodziewanie wyszli na wąskąścieżkę.Chaber pojawił się przed nimi, biegł z nosem przy ziemi, zawrócił,pobiegł z powrotem i zatrzymał się.Węszył w powietrzu, przebiegł jeszczekawałek ku porzuconym zaroślom, znów się zatrzymał, obejrzał, wystawiłzwierzynę i natychmiast zawrócił.Kręcił się nerwowo i wydawał trochę nieswój.Zrozumieli od razu.- Jednak tam siedzą - stwierdził Pawełek.- Już on wie najlepiej.Janeczka pośpiesznie uspokajała psa. - Dobry piesek, nie chodz tam.Nie.Tu idziemy, w tę stronę.Kochanypiesek, złotko moje, tu prowadz.Tam nie!Chaber ruszył ścieżką pod górę, wciąż węsząc gorliwie.Wielką uwagępoświęcił kretowisku tuż obok ścieżki.- Patrz! - zawołał poruszony Pawełek, pilnie obserwując psa.- Zlad dzika!Tu,na kretowisku!Znany im już ślad racicy łatwo było rozpoznać.Bez wątpienia tą właśnieścieżką dziki wychodziły z domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki