[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Proszę, panie Paravicini, nie tę okropną melodię.- Ślepe myszki trzy - rzeczywiście! Prześladuje mnie ona.W gruncie rzeczy to makabryczny wierszyk.Wcale nie jest sympatyczny, ale dzieci lubią makabryczne rzeczy.Może pani to zauważyła? Ten wierszyk jest szalenie angielski - niby sielankowa, okrutna angielska prowincja.Ona ostrym nożem obcięła im ogony.Oczywiście, dziecku to się może podobać.Mógłbym opowiedzieć pani o dzieciach takie rzeczy.- Proszę nie opowiadać - przerwała mu Molly słabym głosem.- Myślę, że pan jest również okrutny.- Podniosła histerycznie głos.- Śmieje się pan i uśmiecha, zachowuje się pan jak kot, który bawi się z myszą.Który bawi się.- Zaczęła się śmiać.- Uspokój się, Molly - powiedział Giles.- Chodź, pójdziemy wszyscy razem do salonu.Trotter może się niecierpliwić.Nie zawracaj sobie głowy gotowaniem.Morderstwo jest ważniejsze od jedzenia.- Nie jestem pewny, czy się z panem zgadzam - powiedział pan Paravicini, idąc za nimi swoim drobnym, skocznym krokiem.- Zawsze się mówi, że skazaniec zjada obfite śniadanie.W holu przyłączył się do nich Christopher Wren, któremu Giles posłał gniewne spojrzenie, a Christopher zerknął niespokojnie na Molly, lecz ona, z głową wysoko podniesioną, szła, patrząc prosto przed siebie.Pomaszerowali jak w procesji do drzwi salonu.Pochód zamykał pan Paravicini, idąc jak zwykle drobnym, skocznym kroczkiem.Sierżant Trotter i major Metcalf czekali już w salonie.Major wyglądał na zasępionego, natomiast sierżanta rozpierała energia.- Poprosiłem wszystkich - zakomunikował, kiedy weszli - bo chcę przeprowadzić pewien eksperyment.- Czy to długo potrwa? - spytała Molly.- Mam sporo pracy w kuchni.Mimo wszystko musimy od czasu do czasu coś jeść.- Tak - powiedział Trotter.- Rozumiem to, pani Davis, ale, proszę mi wybaczyć, są rzeczy ważniejsze od jedzenia! Pani Boyle, na przykład, nie potrzebuje już jeść.- Doprawdy, sierżancie - odezwał się major Metcalf - wyraża się pan dziwnie, rzekłbym nietaktownie.- Przykro mi, majorze, ale oczekuję od każdego z was współpracy.- Czy znalazł pan swoje narty? - zapytała Molly.Młody człowiek zaczerwienił się.- Nie, nie znalazłem, pani Davis.Ale mógłbym powiedzieć, że mam uzasadnione podejrzenie, kto to zrobił i dlaczego.W tej chwili nie powiem nic więcej.- Niech pan nie mówi - poprosił pan Paravicini.- Zawsze uważam, że wyjaśnienia powinny nastąpić na końcu.Wie pan, w pasjonującym, ostatnim rozdziale.- To nie jest zabawa, sir.- Czyżby? Myślę, że jest pan w błędzie.To jest zabawa.dla kogoś.- Morderca dobrze się bawi - mruknęła cichutko Molly.Wszyscy spojrzeli na nią ze zdziwieniem.Zarumieniła się.- Cytuję tylko słowa sierżanta Trottera - usprawiedliwiła się.Sierżant Trotter nie wyglądał na zadowolonego.- No tak, pan Paravicini mówi tu o ostatnich rozdziałach, jakbyśmy mieli do czynienia z tajemniczą powieścią sensacyjną.To jednak jest rzeczywistość.To dzieje się na naszych oczach.- Byle tylko - wtrącił Christopher Wren, delikatnie pocierając szyję - to nie przytrafiło się mnie.- Dość tego, chłopcze - odezwał się major Metcalf.- Obecny tu sierżant ma zamiar powiadomić nas, do czego nas potrzebuje.Sierżant Trotter odchrząknął i podjął oficjalnym tonem:- Niedawno udzielili mi państwo pewnych wyjaśnień, gdzie każdy z was przebywał w momencie śmierci pani Boyle.Pan Wren i pan Davis znajdowali się w swoich sypialniach, pani Davis w kuchni, major Metcalf w piwnicy, a pan Paravicini był tutaj, w tym pokoju.- Zawiesił głos na chwilę, po czym kontynuował: - Takie zeznania złożyliście, a ja nie mam możliwości ich sprawdzić.Mogą być prawdziwe albo fałszywe.Wyrażając się zupełnie jasno - cztery zeznania są prawdziwe, jedno jest fałszywe.Które? - Nikt się nie odezwał.- Czworo z was mówi prawdę, jedno kłamie.Mam plan, który mógłby mi pomóc w zdemaskowaniu kłamcy.I jeśli odkryję, kto z państwa mnie okłamuje, wtedy będę wiedział, kto jest mordercą.- Niekoniecznie - wtrącił ostro Giles.- Ktoś mógł skłamać z jakiegoś innego powodu.- Raczej w to wątpię, panie Davis.- Ale na czym polega pański pomysł? Przed chwilą powiedział pan, że nie ma żadnych możliwości sprawdzenia naszych zeznań.- Nie mam.Proponuję jednak, abyście udali się jeszcze raz tam, gdzie byliście w momencie zbrodni.- Ba - westchnął major Metcalf lekceważąco.- Rekonstrukcja zbrodni.Dziwny pomysł.- Nie rekonstrukcja zbrodni, lecz posunięć pozornie niewinnych osób.- I czego spodziewa się pan dowiedzieć?- Wybaczy pan, że nie wyjaśnię tego w tej chwili.- A więc chce pan - spytała Molly - żebyśmy odegrali powtórnie swe role?- Mniej więcej, pani Davis.Zapadło milczenie - milczenie, w jakiś sposób krępujące.„To pułapka - pomyślała Molly.- Pułapka, ale nie rozumiem, w jaki sposób.”Można by pomyśleć, że w pokoju znajdowało się pięciu winnych, zamiast jednego winnego i czworga niewinnych ludzi.Wszyscy bez wyjątku zerkali podejrzliwie na pewnego siebie i uśmiechniętego młodego człowieka, który zaproponował ten pozornie niewinny eksperyment.- Ale nie rozumiem - wykrzyknął piskliwie Christopher - doprawdy, nie mogę pojąć, czego spodziewa się pan po tym eksperymencie, który ma polegać jedynie na odtworzeniu tego, co robiliśmy przedtem.To wydaje mi się po prostu bezsensowne!- Tak pan sądzi, panie Wren?- Oczywiście, sierżancie - powiedział wolno Giles - pana słowa są rozkazem.Będziemy współpracować.Czy wszyscy mamy robić dokładnie to co przedtem?- Te same ruchy zostaną wykonane, tak.Zaniepokojony pewną niejasnością tego zdania major podniósł gwałtownie głowę.Sierżant Trotter mówił dalej:- Pan Paravicini powiedział nam, że siedział przy pianinie i grał pewną melodię.Panie Paravicini, może byłby pan tak uprzejmy i pokazał nam dokładnie, co pan robił?- Ależ oczywiście, drogi sierżancie.Pan Paravicini w żwawych podskokach przemierzył pokój i zasiadł na taborecie przy fortepianie.- Mistrz fortepianu zagra teraz melodię zwiastującą mordercę - zapowiedział się szumnie.Roześmiał się szeroko i w wyszukany, manieryczny sposób wystukał jednym palcem melodię Ślepe myszki trzy.„On się dobrze bawi - pomyślała Molly.- On się dobrze bawi”.Ciche, przytłumione dźwięki wywołały w dużym pokoju niesamowity efekt.- Dziękuję panu - powiedział sierżant Trotter do pana Paraviciniego.- Jak rozumiem, zagrał pan tę melodię dokładnie tak samo jak poprzednim razem?- Tak, sierżancie.Powtórzyłem ją trzy razy.Sierżant Trotter zwrócił się do Molly:- Czy gra pani na pianinie, pani Davis?- Tak, sierżancie.- Czy mogłaby pani wystukać melodię tak, jak zrobił to pan Paravicini, dokładnie w ten sam sposób?- Oczywiście, mogę.- A więc zechce pani usiąść przy fortepianie i poczekać, aż dam pani znak.Molly wyglądała na trochę zdezorientowaną.Podeszła do fortepianu.Pan Paravicini podniósł się z taboretu, głośno protestując:- Ależ sierżancie, zrozumiałem, że mamy odegrać poprzednie role.To ja siedziałem przy fortepianie.- Te same czynności zostaną wykonane tak jak poprzednim razem, ale niekoniecznie muszą być wykonywane przez te same osoby.- Nie rozumiem, jaki to ma sens - oświadczył Giles.- To ma sens, panie Davis.To sposób na sprawdzenie autentyczności zeznań, zwłaszcza jednego.A teraz wyznaczę państwu wasze miejsca.Pani Davis będzie tutaj, przy fortepianie.Panie Wren, byłby pan uprzejmy pójść do kuchni? Niech pan rzuci okiem na nasza kolację [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki