[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gabriel prezentował się nieciekawie na jego tle — był nerwowy, zbyt apodyktyczny, rozstawiał szeroko nogi, wiercił się niespokojnie.Wyglądał, biedaczysko, mizernie i pospolicie, gorzej, wyglądał na człowieka, który kupczy swoją uczciwością.Był niby pies o wątpliwym rodowodzie, który radzi sobie całkiem nieźle, dopóki nie zaprezentuje się go na wystawie psów rasowych.Mruknąłem coś na ten temat cło stojącego obok mnie Roberta.Ten pojął, o co mi chodzi i spojrzał uważnie na obu mężczyzn.Gabriel nadal przestępował niespokojnie z nogi na nogę.Rozmawiając z Rupertem, musiał unosić wzrok ku górze, a wątpię, by mu się to podobało.Był jeszcze ktoś inny, kto ich obserwował — Isabella.Przez jakiś czas błądziła spojrzeniem od jednego do drugiego, lecz ostatecznie skupiła całą uwagę na kuzynie.Z rozchylonymi wargami, lekko zarumieniona, z dumnie odrzuconą do tyłu głową, przedstawiała sobą przyjemny widok.Robert obdarzył ją jednym krótkim spojrzeniem.Wpatrywał się uważnie w twarz młodego lorda.Kiedy wszyscy weszli do środka, żeby się czegoś napić, zostawiając mnie na tarasie tylko z Robertem, zapytałem go, co myśli o Rupercie St Loo.Dał mi dziwną odpowiedź:— Powiedziałbym, że przy jego narodzinach nie było ani jednej złej wróżki.Rozdział dziewiętnastyNo cóż, Rupertowi i Isabelli nie trzeba było wiele czasu na powzięcie decyzji.Według mnie, wszystko zostało rozstrzygnięte już w momencie ich pierwszego spotkania na tarasie, przy moim fotelu.Oboje, jak myślę, odetchnęli z ulgą, przekonawszy się, że od lat potajemnie pieszczone w sercach marzenie w momencie próby nie obróciło się wniwecz.Ponieważ także Rupert, jak mi to wyznał kilka dni później, snuł podobne plany.Jego i mnie połączyły prawdziwe zażyłe stosunki.On również cieszył się z męskiego towarzystwa, zwłaszcza że atmosfera w zamku była duszna od kobiecej adoracji.Trzy stare damy nie widziały poza nim świata i bynajmniej się z tym nie kryły.Nawet lady St Loo nieco się wyzbyła zwykłej sobie powściągliwości.Tak więc Rupert lubił przychodzić do mnie i lubił ze mną rozmawiać.— Tak sobie myślę — powiedział ni stąd, ni zowąd któregoś dnia — że oszalałem na punkcie Isabelli.Mów, co chcesz, ale to dziwne: powziąć zamiar poślubienia kogoś, kto jest jeszcze dzieckiem i to chudym, i wytrwać w tym zamiarze przez szereg lat.Powiedziałem, że znam podobne przypadki.— Jak przypuszczam, sedno sprawy tkwi w tym — mówił zamyślony — że Isabella i ja, że my oboje… Widzisz, zawsze czułem, że ona jest częścią mnie, oderwaną, ale moją, i że przyjdzie dzień, kiedy ta część połączy się ze mną w jedną całość.Zabawne.To dziwna dziewczyna.— Palił przez kilka chwil w milczeniu, a potem rzekł: — Wiesz, chyba najbardziej lubię w Isabelli ten jej zupełny brak poczucia humoru.— Naprawdę go nie ma?— Ani odrobiny.To jest cudowne… To mnie uspokaja, wycisza.Zawsze podejrzewałem, że poczucie humoru jest jedynie salonowym wybiegiem, jaki my, ludzie cywilizowani, wymyśliliśmy sobie jako swego rodzaju odtrutkę na rozczarowanie.Świadomie doszukujemy się w rzeczach i czynach czegoś zabawnego, aby tylko nie przyznać się, że nie spełniają one naszych oczekiwań.Chyba coś w tym jest, pomyślałem, uśmiechając się krzywo… Tak, Rupert St Loo chyba się nie myli.Zapatrzył się na zamek, a potem wyrzucił z siebie jednym tchem:— Kocham to miejsce.Zawsze je kochałem, chociaż dobrze się stało, że aż do czasu przyjazdu do Eton wychowywałem się w Nowej Zelandii.To wyrobiło we mnie niezależność sądu.Mogę patrzeć na nie, na to miejsce, z zewnątrz równie dobrze, jak utożsamiać się z nim.Przyjeżdżać tu z Eton na wakacje… wiedzieć, że ono należy do mnie, że pewnego dnia będę w nim mieszkał… postrzegać je jako coś, co zawsze chciałem mieć… odnosić wrażenie — od pierwszego razu, kiedy je ujrzałem — niesamowite wrażenie, że przekraczam rodzinne progi.A Isabella zawsze była częścią tego miejsca.I wtedy, i zawsze miałem pewność, że pobierzemy się i spędzimy tu resztę naszego ziemskiego żywota.— Zacisnął szczęki.— I spędzimy! Mimo podatków, kosztów i remontów i na przekór groźbie nacjonalizacji.To jest nasz dom, Isabelli i mój.Oficjalne zaręczyny odbyły się piątego dnia po powrocie Ruperta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki