[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A teraz zapomniała twarz Khaya i zamiast tego zobaczy pod żaglem na rzece Kameniego, który uśmiecha się do niej.To przez śmierć.To zrobiła z nią śmierć.Mówi się: „czuję to, czuję tamto” - ale tak się tylko mówi, naprawdę nie czuje się nic.Umarli to umarli.Nie ma czegoś takiego jak pamięć.Tak, ale jest Teti.Jest życie i ono się odradza, tak jak woda w czasie wylewu porywa stare zboża i przygotowuje glebę dla nowych.Co to Kait kiedyś powiedziała? „Kobiety w rodzinie muszą trzymać się razem”.Czym ona w końcu była jak nie kobietą w rodzinie - czy była Renisenb czy nie, nie miało znaczenia.Wtem usłyszała głos Kameniego - naglący, trochę zmartwiony.- O czym myślisz, Renisenb? Oddalasz się czasem tak daleko.Czy popływasz ze mną po rzece?- Tak, Kameni pójdę z tobą.- Weźmiemy także Teti.IITo było jak sen, pomyślała Renisenb: łódź i żagiel, i Kameni, ona i Teti.Umknęli śmierci i strachowi przed śmiercią.To był początek nowego życia.Kameni mówił, a ona odpowiadała jak w transie.„To moje życie - myślała - nie ma ucieczki.” Zaniepokoiła się: „Dlaczego mówię: ucieczka? Dokąd mogłabym uciec?” I znów przed jej oczami wyrosła mała skalna komnata obok grobowca i ona sama siedząca tam z kolanem pod brodą.„To było to coś poza życiem - pomyślała.- Tu jest życie i nie ma od tego ucieczki aż do śmierci.”Kameni przycumował łódź i wyszła na brzeg, a on wyniósł Teti.Dziecko przylgnęło do niego, a jej rączka rozerwała sznureczek, na którym nosił swój amulet.Upadł na ziemię pod nogi Renisenb.Podniosła go.Był to znak Ankh zrobiony z elektrum i złota.- Zgiął się! Tak mi przykro - zawołała z żalem.- Uważaj - dodała, gdy Kameni brał od niej amulet - może się złamać.Ale on mocnymi palcami zgiął amulet jeszcze bardziej i przełamał na pół.- Och, co zrobiłeś?- Weź połowę, Renisenb, a ja wezmę drugą.To będzie nasz znak - znak, że jesteśmy połowami jednej całości.Podał go jej i w chwili, gdy wyciągnęła rękę, aby go wziąć, skojarzyła coś i wstrzymała oddech.- O co chodzi, Renisenb?- Nofret.- Co to znaczy „Nofret?”Renisenb mówiła gładko i pewnie.- Złamany amulet w kasetce Nofret.To ty jej go dałeś.Ty i Nofret.teraz wszystko rozumiem.Dlaczego była taka nieszczęśliwa.I wiem, kto położył kasetkę z klejnotami w moim pokoju.Wiem wszystko.Nie okłamuj mnie, Kameni.Mówię ci, że wiem.Kameni nie protestował.Patrzył na nią spokojnie, jego spojrzenie nie drgnęło.Odezwał się poważnym głosem, tym razem bez uśmiechu.- Nie będę cię okłamywał, Renisenb.Przerwał na chwilę, marszcząc brwi, jakby próbował ułożyć myśli.- W pewnym sensie cieszę się, że wiesz.Chociaż to nie jest całkiem tak, jak myślisz.- Dałeś jej złamany amulet, tak jak dałeś go mnie.Jako znak, że jesteście połowami jednej całości.Takie były twoje słowa.- Jesteś zła, Renisenb.Cieszę się, bo to znaczy, że mnie kochasz.Ale tak czy inaczej muszę ci wytłumaczyć, abyś zrozumiała.Nie dałem Nofret amuletu.To ona mi go dała.Może mi nie uwierzysz, ale to prawda.Przysięgam, że to prawda.- Nie mówię, że ci nie wierzę.To może być prawda.Przed jej oczami wyrosła ciemna, nieszczęśliwa twarz Nofret.Kameni mówił dalej, gorliwie, z chłopięcym zapałem.- Spróbuj zrozumieć, Renisenb.Nofret była bardzo piękna.Schlebiało mi to i sprawiało przyjemność - komu by nie sprawiało? Ale nigdy naprawdę jej nie kochałem.Renisenb poczuła dziwne ukłucie litości.Nie, Kameni nie kochał Nofret, ale ona go kochała.Kochała go rozpaczliwie i gorzko.W tym samym miejscu na brzegu Nilu rozmawiała z nią tamtego ranka, ofiarowując jej swoją przyjaźń i sympatię.Pamiętała aż nazbyt dobrze ciemną falę nienawiści i rozpaczy na twarzy dziewczyny.Teraz znała już przyczynę.Biedna Nofret - konkubina zrzędliwego starca zżerana miłością do wesołego, lekkomyślnego, przystojnego młodego mężczyzny, który dbał o nią mało albo wcale.Kameni ciągnął dalej.- Czy nie rozumiesz, Renisenb, że gdy tylko tu przyjechałem, zobaczyłem cię i pokochałem? Że od tej chwili nie myślałem o nikim innym? Nofret widziała to wystarczająco wyraźnie.„Tak - pomyślała Renisenb - Nofret to widziała.Nofret nienawidziła mnie od tej chwili.” Renisenb nie była skłonna winić jej za to.- Nie chciałem nawet napisać listu do twego ojca.Nie chciałem mieć nic wspólnego z planami Nofret.Ale to było trudne.Musisz spróbować zrozumieć, że to było trudne.- Tak, tak - odparła niecierpliwie.- To wszystko nie ma znaczenia.Tylko Nofret ma znaczenie.Ona była bardzo nieszczęśliwa.Myślę, że bardzo cię kochała.- Cóż, ja jej nie kochałem - powiedział Kameni zniecierpliwiony.- Jesteś okrutny - odparła Renisenb.- Nie, jestem mężczyzną, to wszystko.Jeśli kobieta sama chce się unieszczęśliwić z mojego powodu, denerwuje mnie to, taka jest prawda.Chciałem ciebie.Och, Renisenb, nie możesz być na mnie o to zła?Uśmiechnęła się wbrew sobie.- Nie pozwól, aby Nofret, która przecież nie żyje, siała niezgodę między nami, żyjącymi.Kocham cię, Renisenb i ty mnie kochasz, i tylko to się liczy.„Tak - pomyślała znowu Renisenb - tylko to się liczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki