[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Bez zmian, Lele.— Niech Bóg ma ją w opiece, Guido.Tak mi jej strasznie żal.Brunetti tylko westchnął, bo cóż mógł powiedzieć? Po czym spytał:— Co wiesz o Messinim?— Jeśli dobrze pamiętam, zaczął od otwarcia ambula- iorio.To było jakieś dwadzieścia lat temu.Potem ożenił się z tą rzymianką, Claudią, i za pieniądze jej rodziny założył pierwszą casa di cura.Wtedy zrezygnował z prywatnej praktyki, w każdym razie tak mi się zdaje.Teraz jest dyrektorem czterech czy pięciu domów opieki.— Znasz go?— Nie.Czasem go widuję, ale niezbyt często.Znacznie rzadziej niż jego żonę.— Więc skąd wiesz, że to właśnie jego żona? — spytał Brunetti.— W ciągu paru lat kupiła ode mnie kilka obrazów.Lubię ją.To inteligentna kobieta,— I ma dobry gust w sprawach sztuki?W słuchawce rozległ się głośny śmiech.— Skromność nie pozwala mi potwierdzić, Guido.— Czy krążą o nim jakieś plotki? O nim lub o nich?Lele milczał przez dłuższą chwilę, wreszcie rzekł:— Nie, nie przypominam sobie, żebym cokolwiek słyszał.Ale jeśli chcesz, mogę popytać.— Tylko po cichu.Tak, żeby nikt się niczego nie domyślił — poprosił Brunetti, wiedząc, że ta uwaga jest zbyteczna.— Będę bardzo dyskretny — obiecał malarz.— Dzięki, Lele.— To nie ma nic wspólnego z Reginą, co?— Nie, absolutnie nic.— To dobrze.Twoja matka była wspaniałą kobietą, Guido — oznajmił Bortolluzi, po czym, jakby nagle zorientował się, że użył czasu przeszłego, dodał szybko: — Zadzwonię, jak się czegoś dowiem.— Będę ci wdzięczny, Lele.Brunetti miał wielką ochotę jeszcze raz przypomnieć malarzowi o konieczności zachowania dyskrecji, ale ugryzł się w język, zdając sobie sprawę, że ktoś, kto potrafi się utrzymać na weneckim rynku antyków i sztuki, musi być bardziej przebiegły od lisa.Pożegnał się więc i odłożył słuchawkę.Brakowało jeszcze sporo do dwunastej, ale czuł, że nie zdoła się dłużej oprzeć kuszącemu zapachowi wiosny, która od tygodnia przypuszczała szturm na miasto.Zresztą był teraz sam sobie szefem, toteż mógł po prostu wstać l wyjść, nie oglądając się na nikogo.Uznał, że nie ma sensu odrywać od pracy Elettry, aby poinformować ją, dokąd się udaje; pewnie była w trakcie dokonywania przestępstwa komputerowego.Żeby nie zwiększać swojego współudziału w zbrodni i — co ważniejsze — nie przeszkadzać sekretarce, minął ją bez słowa i wkrótce znalazł się na ulicy.Ruszył w stronę mostu Rialto i domu.Rano, kiedy wychodził do pracy, było zimno i wilgotno, ale w ciągu kilku godzin tak bardzo się ociepliło, że wręcz dokuczało mu gorąco.Rozpiął płaszcz, schował do kieszeni szalik, lecz mimo to czuł, że się poci.Wełniany garnitur grzał go niemiłosiernie, a poza tym nagle pojawiła się w jego głowie natarczywa myśl, że spodnie i marynarka są ciaśniejsze niż na początku zimy.Zbliżywszy się do mostu Rialto, energicznie przyspieszył kroku i wbiegłna schody.Po chwili jednak zabrakło mu tchu; musiał zwolnić.Na szczycie mostu zatrzymałsię i popatrzył w lewo, w kierunku Piazza San Marco i Pałacu Dożów widocznych na drugim końcu długiego łuku, którym Canal Grandę opływał dzielnicę.Słońce iskrzyło się na powierzchni wody, na której kołysały się mewy o czarnych łebkach — chyba pierwsze w tym roku.Odzyskawszy oddech, Brunetti ruszył w dół z mostu; było tak pięknie, że wyjątkowo nie przeszkadzał mu ani tłok na ulicach, ani widok kłębiących się wszędzie turystów.Kiedy dotarł do straganów z warzywami i owocami, zobaczył, że pojawiły się już szparagi; miałnadzieję, iż zdoła namówić na nie Paolę.Ale rzut oka na cenę uświadomił mu, że nie ma na to szans, przynajmniej przez najbliższy tydzień; potem szparagi zaleją rynek i cena spadnie o połowę.Szedł wolnym krokiem, spoglądając na warzywa i umieszczone obok ceny, co pewien czas wymieniając pozdrowienia ze znajomymi sprzedawcami.Charakterystyczne liście na ostatnim straganie po prawej przyciągnęły jego uwagę, podszedł więc bliżej, żeby sprawdzić, czy się nie myli.— To puntarelle? — spytał zdziwiony, że widzi ją na targu o tej porze roku.— Tak, w dodatku najlepsza na całym Rialto — zapewnił go sprzedawca, mężczyzna o czerwonej twarzy wytrawnego bibosza.— Sześć tysięcy za kilogram.Taniocha.Brunetti nie zamierzał reagować na tak oczywisty nonsens.Kiedy był chłopcem, kilogram puntarelle kosztował zaledwie kilkaset lirów, a mimo to nie cieszyła się popularnością; zwykle kupowali ją na karmę ci, którzy nielegalnie hodowali w mieście króliki, trzymając je na podwórkach lub w ogródkach koło domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki