[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dni w Warszawie wróciły do dawnej monotonii.Wieczorami Gogo najczęściej przesiadywał Pod Lutnią" lub w Claridge^", gdzie zbierało się najwięcej szalejącej młodzieżyziemiańskiej, z którą ostatnio zawiązał bliższe stosunki.Na popołudnia do Kate po dawnemuprzychodzili kacerze okrągłego stołu", zwani także szatanami".Najczęściej Tukałło,Polaski, Irwing, Strąkowski i Kuczymiński.Prawie codziennie bywała też Jolanta.Po dwóch tygodniach zjawił się Tyniecki i od razu wszedł w niedawny tryb życia.Tak sięskładało, iż przynajmniej dwa razy na tydzień spotykał ją na wpół przypadkowo przedpołudniem i wówczas załatwiali razem sprawunki, natomiast zupełnie oficjalnie przychodził opiątej na herbatkę.Podczas tych herbatek zaprzyjaznił się z ich uczestnikami, którzy zresztąpolubili go również i często wyciągali Pod Lutnię".Któregoś dnia, wychodząc od Gogówrazem z Polaskim, Tyniecki zapytał: Panie Adamie, czy bardzo pogniewałby się pan na mnie, gdybym go poprosił oprzeczytanie pewnego mego grafomaństwa? Pan pisze? zdziwił się Polaski.Tyniecki zaśmiał się. W pańskim głosie usłyszałem nutę oburzenia. Kaczej zaciekawienia poprawił Polaski. Mogę sobie pozwolić wobec pana nadość brutalną szczerość.Wiem, że nie dotknie ona pana.Otóż z przyjemnością przeczytam to,co pan pisze.To pomoże mi do rozgryzienia pana.Przeczytam ze względów egoistycznych, zpraktycznych.Po prostu może mi się to przydać. To" to znaczy ja? Oczywiście.Wprawdzie nigdy do swoich powieści nie przenoszę znajomych żywcem,ale korzystam z ich, że tak powiem, schematu psychicznego. Rozumiem pana.Więc kiedy będzie miał pan trochę czasu na przeczytanie moichpłodów? W tym tygodniu jestem bardzo zajęty, więc po niedzieli.Powiedzmy, na wtorek.Przyśle mi pan?156 Nigdy bym nie pozwolił sobie na to, mistrzu.Przyniosę i zarumieniony, jąkając się zemocji, powierzę panu. Niechże pan nie żartuje.Przede mną nie uda się panu zamaskować tego niepokoju,który każdy z nas odczuwa, gdy swoje pierwociny zostawia do oceny komuś, uważanemuprzezeń za autorytet.Pamiętam, omal nie rzuciłem się do nóg Stefanowi %7łeromskiemu, gdyzwracając mój rękopis, powiedział: Powinien pan pisać. Boże! Cóż to była za chwila!Po tej rozmowie Polaski bynajmniej nie przypuszczał, że będzie mógł zachęcić Tynieckiegodo pisania.Lubował się jednak trochę swym tak wcześnie zdobytym autorytetem, pochlebiałomu to, że zwracano się doń o opinię, no i rzeczywiście chciał rozgryzć" tego człowieka, wktórym wyczuwał jakąś nieprzeciętność.W umówiony wtorek przyjął go filiżanką kawy, kieliszkiem koniaku i dość obszernymwykładem na temat dyscypliny pisarskiej.Po wyjściu Tynieckiego, który rzeczywiście ztrudem udawał humor i swobodę, Polaski odłożył paczkę z jego rękopisem i dopiero nazajutrzrano, leżąc w łóżku, rozwiązał ją.Na pierwszej kartce w górze widniało nazwisko autora,niżej tytuł: Dzień siódmy, a pod spodem objaśnienie: Nowela.Zajrzał na koniec.Strona sto czwarta.Ostatnie słowa: Otworzyła kopertę.Koperta była pusta".Polaski przebiegł oczyma, by dowiedzieć się, kto otworzył kopertę i po co, pózniej przerzuciłkilkanaście kartek, przejrzał kilka ustępów i zaczął oglądać od początku.Przy śniadaniu, któremu podano, nie przerwał czytania, coś po trzydziestu stronach sięgnął po słuchawkętelefoniczną, nie mógł jednak sobie przypomnieć numeru Tynieckiego, zrezygnował więc,wracając do lektury.W kwadrans pózniej zadzwonił doń dr Muszkat, by opowiedzieć o zabawnychokolicznościach nagrody literackiej, którą uzyskała Salomea Kozicka.Poplotkowali trochę owczorajszych libacyjkach, po czym Polaski powiedział: Posłuchaj no, Moniek.Przeczytam ci kawałek dialogu.Jak ci się to podoba?Muszkat wysłuchał uważnie i zapytał: Cóż to, komedię piszesz? Mniejsza o to.Powiedz mi, czy to dobre? Jest tu pewien wpływ Pirandella, ale w tej krótkiej partii, wiesz, tegomonosylabowego przerzucania się kwestii, czuje się Flersa. Jesteś kretynem zirytował się Polaski. Powiedz mi, czy dobre! No, znakomite.Ale nic nie wspomniałeś, że piszesz sztukę.Jaki tytuł? Tytuł?.Znajdziesz w nim wpływ Dostojewskiego: Zakichani i zasmarkani". Kpisz ze mnie.Ale powiedz serio.Dam do kroniki literackiej, że piszesz dla sceny. Ani mi się waż.No, serwus.Nie mam czasu.Nazajutrz Polaski przyszedł do Kate wcześniej niż zwykle.Nikogo jeszcze nie było.Małżeństwo kończyło obiad.Gogo jeszcze nie zupełnie wytrzezwiał po wczorajszym, ręcemu się trzęsły i białka miał zaczerwienione.Polaski dał się namówić na krem czekoladowy ijedząc powiedział: Pozwolę sobie dziś znowu zrobić u pani seans literacki.Przyniosłem coś i chciałbymprzeczytać. Napisał pan pierwszy rozdział nowej powieści? Nie, pani Kate.To coś innego. Tajemnica? zainteresował się Gogo. Prawie.Podali kawę, gdy przyszedł Chochla.Od progu już zaczął mówić o swoim tryptyku dlaratusza w Gdyni i o tym, że dostanie zań order.Minister Parkowski zachwycał się nim przezdwie godziny.157 Przydzielamy ci taką samą porcję zastrzegł się Polaski możesz o tym gadaćdwie godziny, ale ani minuty dłużej.Czas ten skrócił się jednak do dwudziestu minut, gdyż zjawił się Tukałło z Jolantą, wkrótcepo nich Kuczymiński, potem Drozd i Strąkowski.Drozd zaczął tłumaczyć technikę plagiatu w muzyce, wyjaśniając, że cały dowcip polega nazastępowaniu jednych dzwięków drugimi.Tukałło, który odznaczał się dużą muzykalnością,nie cierpiał jednak, gdy o muzyce mówiono, i dlatego przerwał Drozdowi: Znałem jednego człowieka nudniejszego od ciebie.Nazywał się Koticzka.Przychodziłdo pewnej kawiarenki w Krakowie, gdzie zbierali się dość ciekawi ludzie.W ciągu tygodniawszystkich wypłoszył.Czy wiesz, w jaki sposób? Domyślam się.Zachęcał cię do mówienia.n Nonsens niedbałym ruchem poprawił swój wspaniały krawatTukałło nonsens! Mnie nigdy nie trzeba zachęcać do mówienia.w Koticzka byłchemikiem w fabryce perfum i usiłował nam wytłumaczyć, jak pachną perfumy dziś właśnieprzezeń skomponowane.Myślę, że to nie było mniej trudne niż twoja mania paplania omuzyce.Stawiam trzy puste butelki przeciw willi na Rivierze, że któregoś dnia opowiesz namswoją Trzecią symfonię, która poczynając od tej daty będzie się w historii muzyki nazywałaOstatnią symfonią Drozda, gdyż cię w trakcie opowiadania zamorduję i wyrzucę za drzwitwego trupa, dającego słabe oznaki życia. Mylisz się rzeczowo zaprzeczył Drozd muzykę można określić słowami. Radzę ci, rób odwrotnie.Wszyscy dobrze na tym wyjdziemy.Jeżeli zaś upierasz sięprzy swoim, wez u mnie kilka lekcji wymowy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Wałek Czernecki Tadeusz Naród, narodowoć, ojczyzna w starożytnoci [Przeglšd Historyczny 1926 27 Tom 26 Z. 2]
- Głuchowski Piotr, Hołub Jacek Imperator. Ojciec Tadeusz Rydzyk
- KS. TADEUSZ KIERSZTYN ZATRUTE RÓDŁO MASONERIA (KOCIÓŁ SZATANA)
- Divakaruni Chitra Banerjee Siostra mojego serca 02 Liana pragnień
- Zieliński Tadeusz wiat antyczny [2] Grecja niepodległa
- O jakim Królestwie nauczał Jezus Tadeusz Połgensek
- Zieliński Tadeusz wiat antyczny [1] Starożytnoć bajeczna
- Lynn Sandi Miłoć, pożšdanie i ... 02 Dwa serca
- TADEUSZ POLGENSEK CZYIM PROROKIEM BYL WILLIAM M.
- Everafter Nell Stark
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- jucek.xlx.pl