[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wystrój przypominał Flintedwardiańskie kluby w Londynie.Może nie tyle przypominał, bo nigdy wżadnym nie była, ile raczej odpowiadał jej wyobrażeniom o tychbastionach patriarchalnej tradycji.Głębokie skórzane fotele, stoły zmahoniu, nad kominkiem ogromne lustro w złoconej ramie, lampki zciemnoczerwonymi abażurami, grube ciemnoczerwone chodniki, ciężkie173RS czerwone zasłony.Tylko dwie rzeczy odróżniały wnętrze Elegance, kłócącsię z resztą: bukiety świeżych kwiatów na każdym stoliku i dziewczyna,która mignęła w sąsiedniej sali, w wysokich szpilkach, obnażona do pasa,nierealna niczym manekin albo hologram.Kiedy Gilles pociągnął Flint w stronę baru, dziewczyna podniosła sięz kanapy i podeszła do nich z uśmiechem na ustach.- Dobry wieczór - powiedziała.- Znajdziecie tu wszystko, czegoszukacie.Gilles zupełnie zbaraniał, a Flint z trudem powstrzymała się, by nieparsknąć śmiechem.Napięcie prysło, poczuła ulgę.Wszystko będziedobrze.Nie może przydarzyć się jej nic złego.- Zaczniemy od drinka - rzuciła Flint, biorąc Gilles'a pod ramię.Usiedli na wysokich, obitych czerwoną skórą stołkach, zamówiliszampana i dyskretnie rozglądali się wokół.W sali mogło być okołotrzydziestu osób, nie licząc ich samych, barmana ł półnagich hostess, botak chyba, jak domyślała się Flint, tutaj je nazywano.Surrealistycznaatmosfera, surrealistyczna zbieranina ludzi.Ośmiu mężczyznwyglądających na Japończyków prowadziło ożywioną rozmowę, niezwracając uwagi na dziewczęta, dla których zapewne przyszli do klubu.Jakichś czterech Amerykanów, sądząc po akcencie, kłóciło się o meczbaseballowy.Przy trzech stolikach wesoło bawiło się mieszanetowarzystwo, kilka par, jak w każdej normalnej restauracji.Ani śladuSilvy.- Jeśli tak ma wyglądać seks, to dziękuję - mruknęła Flint.-Gdzie siępodział Mario?174RS - Może jest na górze w jakiejś sypialni.- Gilles wskazał głową wstronę schodów w głębi sali, przegrodzonych czerwonym sznurem.Flint miała już powiedzieć, że wyglądają jak przejście służbowe,kiedy w tamtą stronę ruszyły trzy pary.Jedna z hostess natychmiast zdjęłasznur, przepuszczając gości.- Rozejrzę się trochę, może gdzieś go zobaczę - rzuciła Flint.- Uważaj - ostrzegł Gilles.- Zamienię z nim kilka słów, jeśli nadarzy się okazja.- Będę cię ubezpieczał.Skinęła głową, zsunęła się ze stołka i z kieliszkiem w ręku przeszłado sąsiedniej sali, ignorując Amerykanina, który próbował ją zaczepić,kiedy go mijała.Dopiero w czwartej sali wypatrzyła Silvę, a raczej to on ją wypatrzył.W pierwszej chwili pomyślała, że jest w pokoju sama.Usiadła w fotelu,przymknęła oczy.Kiedy je otworzyła, stał kilka kroków od niej i niespuszczał z niej wzroku.Tu cię mam, pomyślała, wciągając głęboko powietrze i starając sięnie ulec panice.Nad kominkiem wisi ogromne lustro sięgające niemal sufitu,nachylone pod takim kątem, że Flint widzi, jak dziewczyna napełniającakieliszek Silvy ociera się o niego piersiami.Flint nie jest uszczęśliwiona zpowodu konkurencji.Dziewczyna jest młoda, atrakcyjna; nie zdziwiłabysię wcale, gdyby Silva zniknął zaraz z tamtą w jednym z pokoi napierwszym piętrze.Nie może go zatrzymać, ale wpatruje się w niego zzainteresowaniem, licząc, że Mario nie ulegnie pierwotnemu instynktowi.Biorąc pod uwagę miejsce, gdzie się znajdują, nie bardzo w to wierzy.175RS I nagle - niespodzianka.Silva unosi kieliszek w toaście, spogląda naFlint.Nauczona, że to obiekt ma zawsze wykonać pierwszy krok,odpowiada tym samym gestem.Dyskretnie, bez pośpiechu.Chwilęzwleka, po czym odrobinę unosi swój kieliszek.To wystarcza.Dziewczyna odchodzi, a Mario Silva zbliża się doFlint.Staje obok niej i mówi:- Dobry wieczór.Można się przysiąść?Kątem oka widzi, że do pokoju wchodzi powoli Gilles w to-warzystwie długonogiej hostessy.- Mam na imię Mario.Chyba nie widziałem cię tu nigdy wcześniej?Stoi, czeka, aż Flint pozwoli mu usiąść.- Nie - odpowiada Flint krótko.- Na pewno bym cię zapamiętał.- Uśmiecha się, patrzy pytająco napusty fotel.Flint wzrusza ramionami, jakby chciała powiedzieć:  Towolny kraj".Silva siada i pyta:- Jesteś tu sama?- Nie.- Flint dłonią z kieliszkiem wskazuje opartego o ścianęGilles'a.Na twarzy Silvy pojawia się zakłopotanie, traci pewność siebie.- To tylko znajomy.Pierwszy raz nie chciałam pojawiać się tu sama.Silva kiwa głową ze zrozumieniem.- Mogę spytać, jak masz na imię?Po francusku mówi poprawnie, znacznie lepiej niż ona, ale zdziwnym akcentem, jak człowiek władający wieloma językami.176RS - Katia - odpowiada Flint, uciekając się do niewinnego kłamstwa iposługując imieniem, na które Gilles wyrobił jej kartę gościa.- Nie jesteś Francuzką?- Niezupełnie.Silva kwituje ten unik uśmiechem i sam nie pozostaje dłużny.- Ja nie należę do żadnego kraju.Jestem obywatelem świata.Flint milczy.- Urodziłem się w Portugalii - zwierza się Silva i za swoją szczerośćzostaje nagrodzony półuśmiechem.- Wolno wiedzieć, czym się zajmujesz? Wreszcie, myśli Flint izarzuca przynętę.- Finanse międzynarodowe.- Naprawdę? To przykrywka dla wielu grzechów.Nie odpowiada,więc Silva próbuje z innej strony.- Twój znajomy dobrze się bawi.Amazonka, bo tak Flint ją nazwała na własny użytek, stoi z Gilles'empod ścianą, dłonie zaplotła mu na szyi, przytula się do niego nagim torsem.- Po to tutaj przyszedł - odpowiada Flint.- A ciebie co sprowadza?- Ciekawość.- Co cię tak interesuje?- Ludzie.Byłam ciekawa, kogo spotkam, co się wydarzy.- I spotkałaś mnie.- Tak.- Jak myślisz, co się wydarzy?- Nie wiem.177RS Patrzy mu w twarz i widzi na niej wyraznie wszystkie odczucia.Wie,że za chwilę Silva się przysunie, będzie chciał jej dotknąć.On też stara sięczytać w jej twarzy, ale widzi tylko maskę.Nachyla się ku Flint, kładzie jej dłoń na kolanach.- Byłaś już na piętrze?- Nie.- Są tam sypialnie.Teraz ona się nachyla.Silva mylnie odczytuje jej gest, zaciska dłońna kolanie.Za chwilę czeka go rozczarowanie.- Nie jestem dziwką.Nie sypiam z facetami w burdelach.-Flintmówi spokojnie, ale z taką pogardą w głosie, że Silva cofa dłoń jakoparzony.- Nie zamierzałem.- A co zamierzałeś?- Ja tylko.Jest zupełnie zbity z tropu, Flint musi mu pomóc.- Mieszkasz sam?- Tak, zupełnie sam.- Gdzie?- Niedaleko stąd.Na rue Jacob, blisko St Germain-des-Pres.Możeznasz tę okolicę? - W jego głosie brzmi nadzieja, ale i zmieszanie.Silvaprzestaje cokolwiek rozumieć; tak właśnie nakazują podręcznikiprzygotowujące tajnych agentów do akcji.- Może zaprosisz mnie do siebie.- Oczywiście.Kiedy?178RS Flint zastanawia się, oblicza, ile czasu będzie potrzebował Gilles,żeby zainstalować sprzęt: kamery, mikrofony, a przede wszystkimrozlokować w sąsiedztwie mieszkania grupę osłaniającą.Patrzy na niegopytająco, jakby liczyła, że przekaże jej odpowiedz drogą osmozy, ale ontak jest pochłonięty Amazonką, że nie zwraca uwagi na Flint.- We wtorek - mówi Flint na chybił trafił.Silva ma zawiedzionąminę.- Rano lecę do Zurychu.Nie będzie mnie przez kilka dni.Flint kłębiąsię w głowie sprzeczne myśli, ale przeważa obawa, że zdobycz może sięjej wymknąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki