[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponieważ w polskiej jurysdykcji przyjął sięzwyczaj, że Sąd Najwyższy z reguły uchyla wyroki śmierci,wydane w procesach poszlakowych, Ryszard Wolski chciałwłaśnie doprowadzić do takiego procesu poszlakowego iuratować własną głowę.Ale to nie mogła być  poszlakówka.Dowody, jakimirozporządzał prokurator, były wprost  żelazne.Przyznanie sięczy też zaprzeczanie oskarżonego nie miało w tym wypadkużadnego znaczenia.Pozostawała jeszcze sprawa pieniędzy.Odnalezienie ich nie było rzeczą łatwą.Bardzo dokładneprzeszukanie mieszkania i miejsca pracy Ryszarda Wolskiegonie przyniosło rezultatów.Ukrytego skarbu nie znalezionotakże u różnych dziewczyn i kolegów młodego człowieka.Onsam milczał na ten temat.Przecież twierdzi, że jest niewinnąofiarą prześladowań milicji.Major Kaczanowski i jego ludzie rozpoczęli szerokozakrojony wywiad.Wypytywano dziesiątki i setki ludzi osposób bycia i zwyczaje Ryśka.Wśród tych zeznań znalazło sięparę, które zaciekawiły prowadzącego śledztwo.Oto różniznajomi często widywali mechanika samochodowego nacmentarzu na Bródnie.Jak wiadomo, na tym jak zresztą i na innych warszawskichcmentarzach, są kobiety, które za pewną opłatą opiekują się grobami.Sadzą kwiaty, podlewają je.Kobiety, tolerowaneprzez zarząd cmentarza, całe dnie od rana do wieczora spędzająmiędzy grobami.Tym  ogrodniczkom pokazano fotografie Wolskiego.Jednaz kobiet znała go doskonale od dziecka, bo mieszkali kiedyś wtym samym domu przy ulicy Stalowej na Pradze.Właśnie onaudzieliła milicji interesujących wiadomości.Często widywałaWolskiego na cmentarzu.Młody człowiek zawsze kierował sięw stronę jego najstarszej części.Parokrotnie zauważyła goprzed grobowcem rodziny Marciniaków. Ogrodniczki podzieliły cały cmentarz na poszczególnerejony.Jedna nie ośmielała się robić konkurencji drugiej.Kobieta, która opiekowała się grobami w tej najstarszej części miasta umarłych , wyjaśniła milicji, że rodzina Marciniakówwygasła już przed wojną.Grobowcem od przeszło trzydziestulat nikt się nie interesował.Był on w stanie ruiny.Krzyżpochylił się, zarósł mchem, napisy stały się nieczytelne.Płytawejściowa do krypty była zerwana i leżała nie opodal grobu.Widocznie jacyś szabrownicy usiłowali zakłócić spokójzmarłych.Od kilkunastu miesięcy ten obraz zapuszczenia i ruiny uległzmianie.Jakiś młody człowiek bardzo troskliwie zaopiekowałsię grobowcem.Oczyścił płytę, poprawił napisy i wyreperowałwejście do krypty.Było ono teraz zamknięte na solidne śruby idodatkowo umocnione łańcuchem, który blokowała potężnakłódka.Opiekun grobowca nie korzystał jednak z pomocy pracującejtutaj ogrodniczki.Wszystko robił sam.Kobiecie pokazanozdjęcie Ryszarda Wolskiego, ale starsza niewiasta, trochę jużniedowidząca, nie mogła rozpoznać, czy to akurat tenmężczyzna tak zadbał o opuszczony od trzydziestu latgrobowiec.Major Kaczanowski sam obejrzał grób rodziny Marciniaków.Był on rzeczywiście odnowiony, ale wydało się dziwne, żezabezpieczono płytę grobową i wejście do krypty, ą niepoprawiono walącego się krzyża.Z boków grobowca nieusunięto śmieci i zeschłych liści.Natomiast zamknięcie było rzeczywiście imponujące.Powstały nowe problemy prawne  otworzenie grobu idokonanie przeszukania wewnątrz krypty.Wymagało to zgodyprokuratora i zarządu cmentarza.%7łeby nie budzićniepotrzebnych plotek i nie spowodować jakiegoś zadrażnieniareligijnego, Kaczanowski zaprosił do asysty miejscowegoproboszcza.Nie przyszedł, ale przysłał w zastępstwie młodegowikarego.Otworzono kłódkę, zdjęto łańcuch, odkręcono śruby iodsunięto kamienną płytę.Wewnątrz krypty na półkach po obustronach stały szeregiem trumny.Niektóre z nich już sięrozsypywały.Inne były na wpół otwarte.Hieny cmentarne itutaj szukały pierścionków lub złotych zębów.Pod najniższąpółką, za bodaj najstarszą trumną, znaleziono owiniętą w workimetalową kasetkę.Po doprowadzeniu grobowca do poprzedniego stanu majorprzywiózł kasetkę do Pałacu Mostowskich.Otworzono ją wobecności Ryszarda Wolskiego.Na widok znanej mu szkatułkimłody człowiek zbladł i zachwiał się.ale nie powiedział anisłowa.W kasetce znaleziono dwa miliony czterysta tysięcy złotych.Najwidoczniej sześćdziesiąt tysięcy rozeszło się RyszardowiWolskiemu na  drobne wydatki.Rozdział piętnastyCo robi pułapka na myszy?Był piękny majowy dzień.Major Janusz Kaczanowski wwyśmienitym humorze wszedł do pokoju zwierzchnika,pułkownika Adama Niemirocha.Od progu pochwalił się:- Zakończyłem śledztwo.Waśnie przekazałem akta sprawypanu prokuratorowi Boczkowskiemu.Może pisać aktoskarżenia.- Lepiej pózno niż wcale - pułkownik udawał, że nie podzielaradości majora. - Coś takiego! Jeszcze masz pretensję? A ja myślałem, że zeszczęścia porwiesz mnie w ramiona.Prokurator Boczkowski, aprzecież znasz go i wiesz, jaki jest wymagający, stwierdził, żenie pamięta tak skomplikowanej sprawy i tak dobrego jejrozwiązania.- Rozmawiałem już o tym z komendantem.- Pamiętałeś o Dziubie? Należałaby mu się jakaś nagroda.- Na pewno ją dostał od kogoś ładniejszego niż my-uśmiechnął się pułkownik.- Gdyby nie wskazał na Kazimierza Felczaka, moglibyśmyjeszcze długo błądzić w ciemnościach - Kaczanowski wykłócałsię o swojego wywiadowcę.- Wszystko jedno, jak do tegodoszedł.- Ty mi nigdy nie pozwolisz skończyć.A właśnie miałem cipowiedzieć, że sprawa Dziuby została pomyślnie załatwiona.Dostanie tę nagrodę.- To wspaniale.Bardzo się chłop ucieszy.- A co do ciebie, to zadecyduje generał.Sądzę, że i tobie cośtam kapnie.- Przypuszczam, że i pewnemu pułkownikowi?Niemiroch uśmiechnął się i nic nie odpowiedział.Szczerzemówiąc, on także mógł się spodziewać jakiejś premiiuznaniowej.Przy rozwiązywaniu sprawy zaboru siedmiumilionów złotych z wiśniowego fiata również się porządnienaharował.- A co z Ryszardem Wolskim?- Jak zwykle wszystkiemu zaprzecza [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki