[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Należy się domyślać, iż uboczną intencją tego rodzaju istotnie w pewien sposób szokujących  efektów, miała być tzw.lekcjaskromności.Lekcje skromności jednakże winny również mieć w miarę klarownyprzebieg, w przeciwnym wypadku ich skuteczność zostaje unicestwiona.Podobniezresztą dzieje się z wszelkimi pozostałymi, niewątpliwie szlachetnymi,przesłaniami książki i jej nader podniosłymi scenami; liczne i wyrazistezamącenia logiki utworu neutralizują ich wymowę, co zabawne: działającobosiecznie, wady te neutralizują zarazem wymowę wszelkich kąśliwych aluzyjek ipełnych bólu przestróg.Pomysł, aby wraz z materialnym unicestwieniem połowy świata została ona zarazemunicestwiona (ta połowa) w pamięci i świadomości pozostałych mieszkańcówplanety, być może nie jest nawet najgorszy, tyle że jest to pomysł (jeśli jegoobecność miałaby być wynikiem świadomego działania, nie zaś niedopatrzenia) nazupełnie inną książkę.Rzecz jasna, nikt nie jest w stanie wykluczyć, iż świat po zagładzie będziewyglądał tak właśnie, jak przewiduje Jan Dobraczyński.Wezmy jedną z kluczowychi finałowych scen powieści.Papież u stóp ruin klasztoru jasnogórskiego spotykasię z grupą cudownie ocalałych Młodych Polaków.Scena ta zawiera trudnowyobrażalny natłok patosu i symboliki.Papież Polak z narażeniem życia docierapo światowym kataklizmie do przebywających w jasnogórskich podziemiach ostatnichprzedstawicieli Ojczyzny, Narodu, Tradycji.Jak zachowują się owi ocaleni StróżeKlasztoru, Obrazu, Polskości? Otóż zachowują się oni w książce Dobraczyńskiegoni mniej, ni więcej tak, jak w małoreali-stycznych powieściach zachowują siętęskniący za miastem przedstawiciele młodzieży wiejskiej. Tu nie ma po cosiedzieć  powiadają. Nic się tu nie dzieje.Co my tu mamy? Wszystkiego brak.Nuda, gnicie (.).Na świecie coś się dzieje.Są maszyny (.) są sklepy".Idalej jeszcze, jak marzący o ucieczce do miasta wiejscy osiłkowie, przekreślająszansę powrotu. Kto tu wróci? (.) Po co miałby wracać? (.) Do czego?" Czymożliwa jest taka właśnie scena? Jest oczywiście możliwa.Być może służy onaJanowi Dobraczyńskiemu jako swoista ilustracja problematyki odwiecznej iuniwersalnej.Zagłada zagładą, ocalenieocaleniem, Częstochowa Częstochową, a młodzież potrzebuje urozmaicenia, zdajesię twierdzić w swej roztropności pisarz.Zapewne jednak oprócz tego, skądinąd nie pozbawionego słuszności, przesłaniachciał autor Zwiata popiołów coś jeszcze powiedzieć.Ale co?198651.My oba to jedna osobaNiewątpliwie jedną z najbardziej zdumiewających osobliwości literatury polskiejsą, nader często się pojawiające, duety pisarskie.Zjawisko zda się miećwyrazistą i daleko sięgającą tradycję, już u samego zarania tworzy jąnieśmiertelna para mitycznych rodziców: Mikołaj Rej, zwany ojcem polszczyzny,oraz Jan Kochanowski, zwany jej matką; dalej zaś wymienić można tak znane duety,jak: Mickiewicz i Słowacki, Przyboś i Peiper, Staszic i Kołłątaj, Schulz iGombrowicz, Tetmajer i Kasprowicz, Rittner i Perzyński, Kornhauser i Zagajewski,Pasek i Potocki, Maj i Polkowski, czy też na przykład jedyna para poetówniepoetyckiej doby pozytywizmu: Adam Asnyk i Maria Konopnicka.Nie sposóbzapewne ustalić wszystkich powodów, które sprawiają, iż twórcy literaturyojczystej zwykli niekiedy garnąć się do siebie, w niektórych przypadkach kojarząsię wszakże (bywają kojarzeni?) pisarze jako żywo nic z sobą nie mający wspólnego.Aleksander Minkowski, Zmartwychwstanie Pudrycego, PIW, Warszawa 1984, EugeniuszKabatc, Zmierć robotnika w hotelu  Samy", PIW, Warszawa 1985.Eugeniusz Kabatc i Aleksander Minkowski to para mająca z sobą wspólnegoniesłychanie wiele.Wspólnie debiutowali w polowie lat pięćdziesiątych, w roku1960 wydali wspólnie napisaną powieść Strefa neutralna, wspólnie przeżyli swójnajwiększy sukces literacki, jakim była niewątpliwie obecność ich nazwisk nakartach Zmiany warty Jana Błońskiego.Ostatnie ich książki  ZmartwychwstaniePudrycego Aleksandra Minkowskiego i Zmierć robotnika w hotelu  Savoy" EugeniuszaKabatca  zawierają tak wiele podobieństw, ostentacyjnych i ukrytych analogiioraz wzajemnych dopełnień, iż myśl o całkowitej tożsamości ich autorów staje sięnieodparta.Być może Kabatc  niczym borgesowski Pierre Menard do Cervantesa upodobnił się do Minkowskiego, lub odwrotnie.Być może też  ta wersja wydajesię prawdopodobniejsza  jesteśmy świadkami ujawnienia mistyfikacji, jaką byłprzez wiele lat rozpowszechniany pogląd, iż Kabatc i Minkowski to dwie różneosoby.Obie książki w sposób natrętny, jakby to był zabieg świadomy, domagająsię tego rodzaju ujawnień.Już oba zasadnicze elementy tytułów: Zmierć i Zmartwychwstanie, zdają sięsugerować, iż mamy do czynienia z dwoma tomami jednej całości.Sugestię tępodtrzymuje autor ilustracji na obwolucie: korpus męski w marynarce i krawacie(u Minkowskiego z głową i skrzydłami, u Kabatca bez głowy i skrzydeł, ale za toz rękawami) to niejako widomy znak bijącego z kart utworów złudzeniajednorodności.Gołym okiem też widać iż Zmierć.i Zmartwychwstanie.todzieła wytrawnych pisarzy, którzy próbowali sil w niejednym gatunku literackim iz niejedną konwencją się borykali, toteż teraz ani konwencje, ani gatunki niestanowią dla nich problemu, z oszałamiającą łatwością żonglują nimi i całymszeregiem innych jakości literackich.Akcja powieści toczy się chwilami w Polsce, chwilami w kosmicznym uniwersum;gmina Krasnogaj Minkowskie-go to Polska oczywiście (nazwa Krasnogaj, czyliCzerwony Zagajniczek, to zapewne objaw etymologicznej brawury autora), bohaterKabatca z kosmicznych wyżyn widzi cały obszar tego zagajnika łącznie zwybrzeżem, Belwederem, wiecem robotniczym w macierzystym przedsiębiorstwie orazskrawkiem kraju lat dziecinnych należącym obecnie  jak by zapewne powiedziałMinkowski  do Krasnego-boru.Podobna jest surrealistyczno-groteskowa atmosfera powieści, podobny ich język,obie napisane zostały polszczyzną żywą, dostojną i zmysłową [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki