[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ludzie od grillaprzyszli posprzątać, a ja pomagałam Anne w kuchni pakowaćresztki jedzenia.Było cicho, niewiele mówiłyśmy.Szczerzemówiąc, nie czułam, że powinnyśmy o czymś rozmawiać.W końcu zostaliśmy tylko ja i Alex.Anne położyła Cama spaći skończyłyśmy sprzątać kuchnię.Włączyła telewizor i byłam jejza to bardzo wdzięczna - mogłyśmy obejrzeć coś głupiego i niemusiałyśmy rozmawiać.Wręczyła mi szklankę ice tea, drugą zaczęła napełniać dla siebie, kiedy w końcu, potykając się, dopokoju wkroczyli Alex i Jamie.- Kochanie - powiedział Alex.Jeszcze nigdy nie widziałam go pijanego.Oczy błyszczały muniezdrowo, a policzki lśniły czerwienią.Miał miękkie i mokreusta.Całkiem rozpięta koszula ukazywała nagi tors.Jakimścudem zgubił gdzieś obydwa buty.Jamie nie wyglądał lepiej -włosy mokre od potu przykleiły mu się do czoła, na koszuliwidniały zielone plamy od trawy.- Coście, do cholery, robili? - spytała Anne.-Uprawialiściezapasy?- Jebany chciał mnie oszukać na ostatnim piwie - powiedziałJamie.- Musiałem mu skopać tyłek.- Pierdol się, chuju - odparł Alex i pokazał mu palec.-Ukradłeś ostatni pasztecik.- Mamy jeszcze paszteciki - powiedziała Anne sucho ipodwinęła pod siebie nogi.- Są w lodówce.Możesz sobieprzynieść.Alex położył rękę na sercu.- Anne, jesteś boginią.- Spojrzał na mnie.- Kochanie.kochanie, gdzie byłaś cały dzień? Tęskniłem za tobą.Potknął się na dwóch schodkach prowadzących na dół, dosalonu, i ze śmiechem walnął się na kanapę, obok mnie.Położyłmi głowę na ramieniu i spojrzał na mnie tymi swoimi ogromnymiszarymi oczami.- Cześć, kochanie.Dotknęłam jego twarzy.Miał rozpaloną skórę.Pocałowałmnie w rękę.Cofnęłam ją.- Cześć. Taka manifestacja uczuć przed jego znajomymi wydawała misię co najmniej niezręczna.Alex usiadł.Jamie poszedł do kuchni i zaczął buszować wlodówce.Zauważyłam, że Anne patrzy na męża.Nie wyglądałana złą.Raczej na zrezygnowaną.Na pewno nie była zaskoczona.- Przynieś mi pasztecik, skurwielu! - zawołał Alex.- Pierdol się.Sam sobie przynieś, kutasie.Nie jestem twoimpierdolonym sługą.- Pierdol się, popaprańcu - powiedział Alex i usiadł wygodnie.- Kochanie, przyniesiesz mi pasztecik?- Perełko - powiedziałam przez zaciśnięte zęby -możepowinniśmy raczej pomyśleć o powrocie do hotelu.- Nie! Nie możecie jeszcze iść.- Jamie odwrócił się odlodówki z wymalowanym na twarzy przerażeniem.- Przecieżdopiero co przyjechaliście! Właśnie zamierzałem otworzyćbutelkę jamesona!Obaj wybuchnęli śmiechem, w przeciwieństwie do mnie iAnne.Anne westchnęła.Czułam, jak napinają mi się wszystkiemięśnie.- James, Cam śpi - powiedziała.Jamie położył palec na ustach.- Aaa.przepraszam.Zapomniałem.Lepiej chodzmy na dwór.Chodz no, ty cholerny lachociągu, zbieraj swoją pedalską dupę wtroki, wypijemy to gówno na werandzie.Alex poruszył się obok mnie i usiadł prosto.Byłamprzekonana, że obrazi się na Jamiego za to, że go nazwałlachociągiem, ale on tylko się zaśmiał i otarł o mnie ramieniem. - Jeszcze chwilka, kochanie, okej?Przygryzłam język.Granica między byciem stanowczą abyciem zołzą jest cienka i właśnie miałam ją przekroczyć.Rozważałam nawet zrobienie mu sceny.Spędziłam tam całegodziny, ignorowana, przymilałam się zupełnie obcym ludziom,patrzyłam, jak mój narzeczony zachowuje się jak idiota wtowarzystwie kolesia, który niemal się do niego przystawia.-James - powiedziała Anne cicho.Zabrzmiało to jakostrzeżenie.Nie chciałam być jej wdzięczna, ale byłam.Wstałam.Alexzrobił to samo.Chwycił mnie za ramię, może tylko po to, żeby sięna mnie oprzeć, a może żeby mnie do czegoś zmusić.- Jeden drink - powiedział.- Potem pójdziemy.Nie widziałemJamiego szmat czasu.Gdyby mnie pocałował, byłby koniec.Ale nie zrobił tego.Poprostu rzucił mi to swoje spojrzenie, któremu nie byłam w staniesię oprzeć.Chyba jednak nie byłam tak bardzo zainteresowanabyciem zołzą, jak myślałam.- Kocham cię - powiedział mi do ucha trochę za głośno jak naszept, ale był chyba tak pijany, że tego nie zauważył.Potem wyszli z Jamiem na werandę.Zostałyśmy w pokojusame.Nie pozostało nam nic innego jak popatrzeć na siebie nadstolikiem do kawy.Z werandy słyszałyśmy śmiech.- Przykro mi - powiedziała.- Naprawdę bardzo dawno się niewidzieli.- Kilka lat, tak powiedział Alex. Zawahała się, a potem powoli pokiwała głową.- Chyba tak.Szmat czasu.Zacisnęłam pięści, ale nie ze złości, tylko dlatego, że niemiałam co zrobić z rękami.Nie miałam kieszeni.Nie miałamaparatu.I w ogóle nie chciałam tam być.Kolejny wybuchśmiechu przesączył się przez tylne drzwi i wpadł do salonu.Usiłowałam westchnąć, ale tylko się zakrztusiłam.Annespojrzała na mnie zmrużonymi oczami.- Potrafią być takimi kutasami - powiedziała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki