[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzał na te przedstawiająceniemowlę na kocyku, a potem na te, które zrobiłam kilka tygodniwcześniej.Spojrzał na mnie.- Jest do ciebie bardzo podobna.- Tak.To prawda.Zamrugał oczami i znów rzucił okiem na zdjęcia.- Ty i Devon? Potrząsnęłam głową.- Nie.Ojca Pippy poznałam w barze po tym, jak zerwałam zPatrickiem.Twierdził, że następnego dnia wypływa w morze.Prawdopodobnie wcisnął mi stek bzdur, ale było mi wszystkojedno i choć przez kilka godzin chciałam móc mu wierzyć.To był.niedobryokres w moim życiu.Devona i jego partnera poznałam przezagencję adopcyjną.Bardzo pragnęli dziecka, a ja chciałam impomóc.- Nie wiem, co powiedzieć.- Złożył zdjęcia na jedną kupkę,ale nie oddał mi ich.Mój żołądek wyczyniał jakieś dziwne rzeczy.Obiad ciążył mikamieniem.- Chciałam, żebyś wiedział.- Jest śliczna.Spojrzałam na zdjęcie leżące na wierzchu.Na to, na którymPippa obracała się wokół własnej osi, a wokół niej wirowałasukienka.- Jest.Ale nie jest moją córką, Alex.A ja nie jestem jej mamą.Zmienił pozycję i w końcu ośmieliłam się na niego spojrzeć.- Ale masz jej zdjęcia.- Devon i Steven chcieli, żeby mnie znała.Chcą, żebym jaznała ją.Ale nie jestem jej rodzicem.- Miałam sucho w gardle.Przełknęłam ślinę i czekałam, aż coś powie.Kiwnął głową.- Dałaś im niezwykły prezent.Ja dałem ci tylko aparat.Wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem.- Taa.Uwierz mi, to był lepszy wybór.Uśmiechnął się ipocałował mnie.- Dzięki, że mi powiedziałaś.- Musiałam.Nie chciałam, żebyś się dowiedział od kogośinnego, bo na pewno byś się dowiedział.To żadna tajemnica.Ajeśli kiedyś.w każdym razie chodzi o to, że i tak by to wyszło.Wcześniej lub pózniej.To, żebyła moim dzieckiem.Coś miękkiego pojawiło się w jego spojrzeniu i ustach.Tymrazem pocałunek trwał znacznie dłużej.Był inny.A kiedyrozłączyliśmy wargi, jego twarz była bardziej otwarta niżkiedykolwiek.- Cieszę się, że mi powiedziałaś.Kolejny głęboki wdech.- Moja rodzina ciężko to zniosła.Mój tata i jego żona w ogóleo tym nie mówią.Jeden brat udaje, że nic o tym nie wie, drugimiał z żoną problemy z płodnością, więc podchodzi do tegocałkiem na luzie.Ale moja matka.Spokojnie czekał na to, co powiem.- Nienawidzi mnie za to, co zrobiłam.Nienawidzi.- %7łe oddałaś dziecko?- Można by się spodziewać, że kobieta, która adoptowaładziecko, będzie bardzo wyrozumiała, ale ona nie jest.-Potrząsnęłam głową.Wspomnienia wciąż były bardzo świeże.- Co się właściwie stało?Dużo się stało, ale opowiedzenie wszystkiego potrwałobywięcej niż kilka minut, a poza tym tak naprawdę nie chciałamwchodzić w szczegóły.- Wyparła się mnie na jakiś czas.A teraz po prostu nie chce otym rozmawiać.Nie jesteśmy już ze sobą tak blisko jakwcześniej.- Przykro mi, Olivia.- Ale nie tylko o to chodzi.Jest jeszcze kwestia jej ortodoksji.Od kiedy została pobożną żydówką, w jej życiu nie ma dla mnieza dużo miejsca.- To fatalnie. - To prawda.- Cieszę się, że mi powiedziałaś.- Zrobił wymowną pauzę.-Czy to dla ciebie problem?-Co?- %7łe nie jestem żydem.Zaśmiałam się głośno i szczerze.- O Boże, nie.Dlaczego tak pomyślałeś? Czubkiem palcadotknął mojego wisiorka.- Pasuje do ciebie.No i te świece, i pepperoni.- To po prostu moje życie.- Pomyślałam o mamie, o jejzakrytych włosach, o tym, jak nalegała, żebym stała obok niej isię modliła.O tym, jak wyrzuciła mój plastikowy talerz, którymiałam od niemowlęctwa, ponieważ nie było sposobu, żebyzadbać o jego koszerność, a poza tym nie miała miejsca ani wkuchni, ani w życiu na to, co niekoszerne.- Nie oczekuję, żebędziesz wierzył w to co ja.Jeśli w cokolwiek wierzę, bo wcalenie jestem tego pewna.- Po prostu zastanawiałem się, czy przeszkadza ci, że jesteminny, to wszystko.Wzięłam go za rękę i splotłam jego palce ze swoimi.Dotknęłam ich.Jego, moje, jego, moje.- Zawsze będziemy inni.Pocałował mnie w palce.- Dla mnie też nie ma to znaczenia.Pocałowaliśmy się, nie namiętnie, choć oczywiście było to taknowe, tak świeże, że za każdym razem, kiedy go całowałam,miałam ochotę się z nim kochać.Oparłam głowę na jegoramieniu.- Chciałabym.- Co byś chciała?- Chciałabym być jakaś.Wóz albo przewóz. Głaskał mnie po głowie, bawił się moimi lokami.- Nikt nie jest po prostu jakiś, Olivia.Lekko prychnęłam.- Aha, już to widzę.- Mówię poważnie.Bawiłam się zatrzaskami w jego koszuli.Kowbojskiestylizacje nigdy mnie specjalnie nie pociągały, więc dlaczegojego zapinana na zatrzaski koszula rodem z westernu tak mniefascynowała? Wyobraziłam go sobie w zsuniętym nisko na oczykowbojskim kapeluszu i kowbojkach, idącego rozkołysanymkrokiem.Potrafiłam go sobie wyobrazić w różnych sytuacjach.Nie był dzięki temu tym, kim go sobie wyobrażałam, tak samojak ja nie byłam ani katoliczką, ani żydówką.Nie byłam ani biała,ani czarna.Wyglądał, jakby się z czymś mierzył.Odetchnął głęboko.Czułam, że za chwilę coś powie.Zrezygnował.Dałam mu czas.Wcześniej dostałam czas od niego.Kiedy się odezwał, mówiłbardzo cicho i ostrożnie, ale patrzył mi w oczy.- Ja też muszę ci coś powiedzieć.Lekko się spięłam.Wzięłam go za rękę.I znów spletliśmypalce.- Okej.- Czy to przeze mnie Patrick jest na ciebie wkurzony?- Częściowo.- Kciukiem gładziłam grzbiet jego dłoni.Z sykiem wypuścił powietrze, które trzymał w płucach.- Więc.wiesz? Kiwnęłam głową i postawiłam wszystko na jedną kartę.- Widziałam cię tego wieczoru u Patricka, na imprezie z okazjiBożego Narodzenia i święta Chanuka.Z Evanem.Jęknął.Głowa opadła mu na oparcie kanapy.- Cholera.Było łatwiej, niż się spodziewałam, ale przecież do tej porywszystko z nim było łatwe.- A poza tym Patrick powiedział mi o tobie.Spojrzał na mniespod uniesionych brwi.-Co?- Powiedział, że.byliście ze sobą - wyjaśniłam delikatnie.-Tylko raz.I że Teddy nie wie.Zmarszczył brwi.- Powiedział, że się pieprzyliśmy?Kiwnęłam głową.Westchnął, przeciągnął ręką po włosach.- Nie pieprzyliśmy się.On chciał, ja nie.Pozwoliłem muzrobić sobie laskę.To wszystko.W przeciwieństwie do Clintona Patrick nie zawsze widziałróżnicę.To miało sens.Niczego mi nie ułatwiło, ale przynajmniejuwierzyłam, że nie kłamie.- Wolałbym, żeby ci nie powiedział - oznajmił Alex.Moje palce zamarły w jego dłoni.- Dlaczego? Nie chciałeś, żebym wiedziała?- Nie, nie dlatego.To ja powinienem był ci o tym powiedzieć.-Nie usiłował mnie pocałować.Może się bał, że nie będę chciałaodwzajemnić pocałunku.- Powinienem był przewidzieć, że sięwygada.Powiedział mi, żebym się trzymał od ciebie z daleka. - To samo powiedział mnie.- Ale żadne z nas nie zastosowało się do jego rady.- Jego oczyznów zalśniły.- To musi być przeznaczenie.- Mam dużo.niepozamykanych kwestii.w związku zPatrickiem.Nie chciałam po raz kolejny angażować się wzwiązek, który może być zródłem tych samych problemów.- Ja pierdolę.Jestem zdziwiony, że w ogóle zgodziłaś się zemną być.I wtedy go pocałowałam, tak samo powoli i naturalnie jak onchwilę wcześniej.- Nie jesteś Patrickiem.- Nie.Zdecydowanie nie jestem.Spojrzałam mu w oczy.- Wszystko, co chcę wiedzieć, to czy będziesz ze mną szczery.Gruby tyłek w dżinsach, zboczone sekrety, cokolwiek to będzie.- Nie okłamię cię.Obiecuję, okej? Uwierzyłam mu.Wpadłam jak śliwka w kompot [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki