[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy do stołu podszedł kelner zajmujący się winemi spytał Sam, czy ma ochotę na jeszcze jeden kieliszek,zawahała się, po czym skinęła głową.Może alkoholpozwoli jej się zrelaksować, bo napięcie Jamesa zaczęłosię już jej udzielać.Kończyła drinka, gdy James wrócił zaczerwienionyi zły. Co się stało?  spytała uprzejmie. Och, nic.to znaczy.klient chciał wiedzieć, kiedyjego sprawa wejdzie na wokandę.Klient? Skąd wiedział, gdzie znalezć Jamesa? Saman- tha miała wielką ochotę oskarżyć Jamesa, że nie jest z niąuczciwy, ale mogła też się mylić.W końcu nie miałpowodu, by ją okłamywać.Nadszedł znów kelner.Zerknąwszy przelotnie na listęwin, nie pytając jej o zdanie, James zamówił.To też byłonie w jego stylu.Zazwyczaj uzgadniał z nią takie sprawy,przesadzał nawet w grzecznościach i bardzo starał siędogodzić jej w wyborze trunku.Samantha miała niezły apetyt, jedzenie jej smakowa-ło, ale patrząc, jak James grzebie w talerzu, zbytzamyślony, by jeść, sama straciła na to ochotę.Nabrała głęboko powietrza, miała już dość.Odłożyłasztućce, pochyliła się nad stołem i zaczęła cicho: James, przecież widzę, że coś jest nie tak. Urwa-ła, jej wzrok wyłowił kobiecą postać u wejścia dorestauracji i zmarszczka przecięła jej czoło. Co? Co jest nie tak?  pytał James.Siedział tyłem do wejścia, ale odwrócił się za wzro-kiem Samanthy. James.?  zaczęła znowu.Ale James był już na nogach, rzucając jej: Zaczekaj tu, lepiej zobaczę, czego ona chce.Gdy dotarł do rudowłosej dziewczyny, Samanthazobaczyła, że wziął ją za rękę i niemal siłą wyprowadziłdo foyer, poza zasięg jej wzroku.Sącząc wino, Sampatrzyła na restauracyjne drzwi.Minęło pięć minut,potem dziesięć, i jeszcze pięć.Nagle miała już serdeczniedosyć.Opróżniła kieliszek, wstała, i ignorując pytającespojrzenia kelnerów, wymaszerowała z sali.Nie zobaczyła od razu ani Jamesa, ani Rosemary.Foyer było tym razem pustawe, w każdym razie na tyle puste, że bez trudu dosłyszała ich głosy z pomieszczeniaobok.Drzwi do tego pokoju były uchylone.Sam pchnęła jei zszokowana wstrzymała oddech.Rosemary i James stalina środku pokoju, Rosemary tyłem do niej, Jamesnatomiast twarzą, której jednak nie widziała, ponieważJames całował Rosemary i miał zamknięte oczy.Cośjednak dało mu odczuć, że nie są już sami, bo naglepodniósł powieki i napotkał wzrok Sam.Nie miała ochoty czekać na to, co James ma jej dopowiedzenia.Bo cóż tumówić i po co? Swoje zobaczyła.James całował Rosemary, którą niby nienawidził, i tocałował z o wiele większą pasją niż ta, którą raczyłokazywać jej osobie.I nawet jeśli nie są parą, nie zmienia to faktu, że Jamesoszukał ją, myślała Sam.Zła i upokorzona, zakręciła sięna pięcie i odeszła, zatopiona w myślach.Nie zauważyła,że za moment z kimś się zderzy.W chwili, gdy tonastąpiło, zakręciło jej się w głowie, a męskie dłoniechwyciły ją i podtrzymały. Liam!  krzyknęła zdumiona. Gdzie się pali?  zażartował i na widok jej twarzyspoważniał. Sam, co się dzieje?Normalnie duma nie pozwoliłaby jej przyznać się doporażki, ale teraz była w szoku. Powiem ci, co się dzieje  rzuciła z pasją. Facet,który się ze mną umówił, którego uważałam za idealnegoojca dla moich przyszłych dzieci, obściskuje się tamz dziewczyną, której podobno nie znosi. James?  Liam miał dość rozbawioną minę. Zda-wało mi się, że byliście umówieni na kolację.  Mnie też, ale jakoś nie miał apetytu na jedzenie anichyba na mnie, i teraz już wiem, dlaczego  mówiłaz goryczą, a jej oczy wypełniały się łzami.Potem jej ciało przeszył dreszcz.Może Cliff ma rację.Może ona nie jest kobietą, która.Może dla żadnegomężczyzny nie jest dość kobieca? Kolejna fala łez dusiłają w gardle. Liam, co robisz?  zapytała ostro, zdając sobiesprawę, że Liam prowadzi ją do windy. Zabieram cię do mojego pokoju, żebyś ochłonęłai opowiedziała mi wszystko. >owię przecież, że James jest perfidnym kłamcą,i.Przyjechała winda i Liam delikatnie pchnął ją dośrodka.W drodze na piętro towarzyszyło im kilka obcychosób, Sam nie mogła zatem opierać się gwałtownie anikrzyczeć, że chce, by ją zostawiono samą.Potem Liamciągnął ją po przykrytym dywanem korytarzu. To nie twój interes, Liam  złościła się  więcprzestań się wtrącać.Chcę zawołać taksówkę i wracać doBobbie. W takim stanie?  spytał, otwierając drzwi i popy-chając ją na wprost lustra wiszącego w niewielkimprzedpokoju.Patrzyła z odrazą na swoją czerwoną, mokrą od łeztwarz.Liam zamknął tymczasem drzwi. No chodz tu i usiądz.Uspokój się i powiedz mi, cosię stało. James to oszust, kłamliwy szczur  oznajmiławzburzona, chodząc tam i z powrotem przed kominkiem.Zauważyła mimochodem, że apartament należał do najlepszych w hotelu, był umeblowany prawdziwymiantykami albo ich doskonałymi replikami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki