[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.! Dzielny czÅ‚owiek.69 - Ja zaÅ› - powiedziaÅ‚ Macmaster - nienawidzÄ™ tej parszywej gry.- Ja też - odparÅ‚ Sandbach.- Pójdziemy sobie spacerkiem za ni-mi.IVWyszli na zalanÄ… Å›wiatÅ‚em przestrzeÅ„, pod wysokie niebo, gdziecaÅ‚y ukÅ‚ad pola widniaÅ‚ nakreÅ›lony z pryzmatycznÄ… regularnoÅ›ciÄ….Stanowili niewielkÄ…, siedmioosobowÄ… grupÄ™ - Tietjens nie chciaÅ‚ ko-rzystać z usÅ‚ug kadiego - czekajÄ…c na pÅ‚askim polu pierwszej roz-grywki.Macmaster podszedÅ‚ do Tietjensa i zapytaÅ‚:- CzyżbyÅ› naprawdÄ™ posÅ‚aÅ‚ tÄ™ depeszÄ™?.Tietjens odparÅ‚:- Teraz już jest w Niemczech!Pan Sandbach kuÅ›tykaÅ‚ od jednego do drugiego, objaÅ›niajÄ…c wa-runki swego zakÅ‚adu z panem Waterhousem.Ów zaÅ‚ożyÅ‚ siÄ™ z jednymz grajÄ…cych z nim mÅ‚odych panów, że dwa razy trafiÄ… piÅ‚eczkÄ… w plecydwóch panów z miasta, rozgrywajÄ…cych tuż przed nimi.Ponieważminister przyjÄ…Å‚ dość wyrównane stawki, pan Sandbach uznaÅ‚, żepotrafi zachować siÄ™ po sportowemu.PosunÄ™li siÄ™ spory kawaÅ‚ek w pierwszej rozgrywce i podchodzili wokolice doÅ‚ka.Po prawej byÅ‚y wysokie wydmy, a z lewej droga,wzdÅ‚uż której porastaÅ‚y trzciny i biegÅ‚ wÄ…ski rów.Dwóch panów zmiasta oraz ich dwóch kadich staÅ‚o nad brzegiem rowu, grzebiÄ…c wtrzcinach.Nad wydmami pojawiÅ‚y siÄ™ i znikÅ‚y dwie dziewczyny.Poli-cjant spacerowaÅ‚ drogÄ…, równolegle do pana Waterhouse'a.GeneraÅ‚oznajmiÅ‚:- Chyba możemy już iść.- Wodnisty bÄ™dzie w nich celowaÅ‚ przy nastÄ™pnej rozgrywce.SÄ… wrowie - rzekÅ‚ Sandbach.GeneraÅ‚ uderzyÅ‚ piÅ‚kÄ™ mocno i poleciaÅ‚a prosto.Akurat Macma-ster siÄ™ zamachnÄ…Å‚, gdy Sandbach krzyknÄ…Å‚:- Na Boga! Prawie siÄ™ mu udaÅ‚o.Ale ten facet podskoczyÅ‚!Macmaster obejrzaÅ‚ siÄ™ przez ramiÄ™ i syknÄ…Å‚ z irytacjÄ… przez zÄ™by:- Nie wie pan, że nie krzyczy siÄ™, podczas gdy ktoÅ› bierze za-mach? A może nie graÅ‚ pan nigdy w golfa?PospieszyÅ‚ za swojÄ… piÅ‚kÄ….Sandbach zwróciÅ‚ siÄ™ do Tietjensa:- Niech to! Ten czÅ‚owiek ma charakter!70 - Tylko przy tej grze - odrzekÅ‚ Tietjens.- ZasÅ‚użyÅ‚ pan na to.- Owszem.ale nic mu nie przeszkodziÅ‚em.PosÅ‚aÅ‚ piÅ‚kÄ™ dalej ocaÅ‚e dwadzieÅ›cia jardów niż generaÅ‚.- Gdyby nie pan, byÅ‚oby sześćdziesiÄ…t - stwierdziÅ‚ Tietjens.Czekali, aż reszta grupy rozegra piÅ‚ki.Sandbach powiedziaÅ‚: - NaJowisza, paÅ„ski przyjaciel już rozgrywa do drugiego.Trudno byÅ‚o uwierzyć, taki n i e d u ż y czÅ‚owieczek! - i dodaÅ‚: -Niewiele w nim klasy, nieprawdaż? Tietjens spojrzaÅ‚ z góry.- E, w okolicach naszej klasy - rzekÅ‚.Nie zaÅ‚ożyÅ‚by siÄ™, który trafiw tych z przodu.Sandbach nienawidziÅ‚ Tietjensa za to, że jest Tietjensem z Groby,Tietjensa oburzaÅ‚o istnienie Sandbacha, który byÅ‚ synem uszlachco-nego burmistrza z Middlesborough, mniej wiÄ™cej siedem mil odle-gÅ‚ego od Groby.GorzaÅ‚y bardzo zajadÅ‚e waÅ›nie pomiÄ™dzy clevelandz-kim ziemiaÅ„stwem a plutokracjÄ….- Aha, zapewne pomaga panu wyplÄ…tać siÄ™ z wpadek mÄ™sko-damskich i podatkowych, a w zamian pan wozi go ze sobÄ… - powie-dziaÅ‚ Sandbach.- To praktyczna kombinacja.- Podobnie jak huty Pottle Mils i Stanton - powiedziaÅ‚ Tietjens.Operacje finansowe zwiÄ…zane z poÅ‚Ä…czeniem tych dwóch stalowniprzyniosÅ‚y ojcu Sandbacha wiele zÅ‚ej sÅ‚awy w okolicach Cleveland.- SÅ‚uchaj no, Tietjens.- zaczÄ…Å‚ Sandbach, ale zmieniÅ‚ zdanie ipowiedziaÅ‚: - Lepiej grajmy.- I uderzyÅ‚ piÅ‚kÄ™ niezgrabnym ruchem,ale nie bez znajomoÅ›ci rzeczy.Faktycznie zagraÅ‚ dalej niż Tietjens.Posuwali siÄ™ wolno, gdyż obajgrali nierówno, a Sandbach byÅ‚ bardzo kulawy, i zanim zeszli z rzutnina trzeci doÅ‚ek stracili z oczu resztÄ™ grupy, która skryÅ‚a siÄ™ za chata-mi straży przybrzeżnej i za wydmami.Z powodu swej kulawej nogiSandbach czÄ™sto podkrÄ™caÅ‚ piÅ‚kÄ™ w prawo.Tym razem podkrÄ™ciÅ‚ jÄ…prosto w ogródek przy jednej z chat i poszedÅ‚ z kadim przeszukiwaćkartoflisko za niewysokim murkiem.Tietjens leniwie podbijaÅ‚ swojÄ…piÅ‚eczkÄ™ po trasie i, ciÄ…gnÄ…c torbÄ™ z kijami za pasek, podążaÅ‚ dalej.Choć Tietjens nienawidziÅ‚ golfa podobnie jak nienawidziÅ‚ każdegozajÄ™cia wywoÅ‚ujÄ…cego konkurencjÄ™, podczas ćwiczebnych wypadów z71 Macmasterem mógÅ‚ zatopić siÄ™ w matematycznych obliczeniach tra-jektorii.TowarzyszyÅ‚ Macmasterowi, ponieważ sprawiaÅ‚o mu przy-jemność, że istnieje dziedzina, w której jego przyjaciel niewÄ…tpliwiesiÄ™ wybijaÅ‚, a nieustanna miażdżąca przewaga Tietjensa byÅ‚a nudna.Jednakże zastrzegÅ‚ sobie, że bÄ™dÄ… zwiedzać przynajmniej trzy nie-znane pola każdego golfowego weekendu.Wówczas interesowaÅ‚ siÄ™rozkÅ‚adem pola, nabywajÄ…c nadzwyczaj specjalistycznej wiedzy ogolfowej architekturze; czyniÅ‚ też zawiÅ‚e kalkulacje dotyczÄ…ce lotupiÅ‚ek uderzonych skoÅ›nie Å›ciÄ™tÄ… główkÄ… kijka, energii wydatkowanejprzez ten czy ów miÄ™sieÅ„ w zależnoÅ›ci od jego wagi w funtach orazteorii ruchu wirowego.Dość czÄ™sto opowiadaÅ‚ przygodnie spotka-nym, przyzwoicie przeciÄ™tnym graczom, że Macmaster też jest przy-zwoicie przeciÄ™tnym graczem.Potem spÄ™dzaÅ‚ popoÅ‚udnie w klubie,studiujÄ…c rodowody i formy koni wyÅ›cigowych, ponieważ w każdymklubie można byÅ‚o znalezć egzemplarz przewodnika  Ruff s Guide.Na wiosnÄ™ wyszukiwaÅ‚ i badaÅ‚ ptasie gniazda, gdyż interesowaÅ‚y gosprawy domowe kukuÅ‚ki, choć nienawidziÅ‚ historii naturalnej i bota-niki.Tym razem sprawdziÅ‚ notatki dotyczÄ…ce uderzeÅ„ kijem numerpięć, wsunÄ…Å‚ notes z powrotem do kieszeni i zÅ‚ożyÅ‚ siÄ™ do strzaÅ‚u żela-znym, wyjÄ…tkowo chropowatym kijkiem, który miaÅ‚ ksztaÅ‚t siekiery.ZdjÄ…Å‚ przy tym ze skórzanego uchwytu maÅ‚y palec i palec serdeczny.DziÄ™kowaÅ‚ niebu, że Sandbach miaÅ‚ zajÄ™cie na co najmniej dziesięćminut, gdyż Sandbach nie odpuÅ›ciÅ‚ zgubionej piÅ‚ki.Powolutku pod-nosiÅ‚ piÄ…tkÄ™ do poÅ‚owy wysokoÅ›ci, biorÄ…c cel.UÅ›wiadomiÅ‚ sobie, że ktoÅ› stanÄ…Å‚ nie opodal i obserwowaÅ‚ go, dy-szÄ…c ciężko z gÅ‚Ä™bi niewielkich pÅ‚uc.Spod daszka swej czapki do-strzegaÅ‚ czubki biaÅ‚ych chÅ‚opiÄ™cych butów sportowych.Nie przeszka-dzaÅ‚o mu wcale, że ktoÅ› na niego patrzy, gdy zagrywaÅ‚, nie pragnÄ…Å‚ tużadnej osobistej sÅ‚awy.OdezwaÅ‚ siÄ™ gÅ‚os:- Przepraszam.Nadal patrzyÅ‚ na piÅ‚kÄ™.- Przykro mi, że przeszkodzÄ™ - ciÄ…gnÄ…Å‚ gÅ‚os.- Ale.Tietjens caÅ‚kiem opuÅ›ciÅ‚ kijek i wyprostowaÅ‚ plecy.PatrzyÅ‚a naniego pilnie jasna mÅ‚oda kobieta z marsem na twarzy.ByÅ‚a ubrana wkrótkÄ… spódnicÄ™ i trochÄ™ dyszaÅ‚a.72 - Przepraszam - powiedziaÅ‚a.- Niech pan idzie i zobaczy, czy niezrobiÄ… nic zÅ‚ego Gertie.ZgubiÅ‚am jÄ….- WskazaÅ‚a za siebie, na wy-dmy.- Wydaje siÄ™, że sÄ… wÅ›ród nich bestie.ByÅ‚aby zupeÅ‚nie zwyczajnÄ… dziewczynÄ…, gdyby nie ten mars [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki